Poniższy tweet Zbigniewa Bońka wywołał prawdziwą lawinę dyskusji. Bogusiem jest Bogusław Leśnodorski były prezes Legii Warszawa, który zdecydował się zainwestować w jedna z najbardziej popularnych grup esportowych w Polsce, AGO Gaming. Lubiany i ceniony prezes Boniek napisał:
Boguś bez jaj, e-sport to jest i będzie duża kasa, ale to także świadectwo pewnej patologii. Siedzieć godzinami i walić w joystick?
Warto wyjść od definicji sportu. Poniżej definicja sportu, którą podajemy za PWN
sport « ćwiczenia i gry mające na celu rozwijanie sprawności fizycznej i dążenie we współzawodnictwie do uzyskania jak najlepszych wyników»
Niestety autor tego tekstu nie ma już na karku lat 25-ciu tylko znacznie więcej, ale prezes Boniek chyba zapomniał, że joystick to czasy Commodore 64, Atari XL czy Amigi 500. Ci czytelnicy, którzy pamiętają legendarny „Sensible Soccer” wiedzą o czym piszę. Swoją drogą jeżeli ktoś z czytelników pamiętam mistrzostwa Polski w Sensibla organizowane przez miesięcznik „Gambler”, czasy kiedy w kioskach Ruchu brakowało „Top Secretu”, a numery „Bajtka” o podstawach programowania w Basicu przekazywano sobie jak największy skarb proszę o zostawienie komentarza. Piszący tez słowa sam spędził wiele godzin z joystickiem w dłoni, ale żeby walić w joystick? No chyba, że po przegranym meczu w Sensibla właśnie, tylko trzeba było uważać, bo w joystickach to raczej pękały blaszki odpowiadające za kierunek ;).
Dzisiejsze czasy to zdecydowanie czasy pada do konsoli, a nie joysticka. Bez wątpienia prezes Boniek to legenda piłki i najlepszy prezes PZPN jakie mieliśmy w historii. Wyprowadził nas z przaśności ery Grzegorza Lato i wprowadził na piłkarskie salony Europy, ale tutaj z całym szacunkiem dla prezesa wykazał się pewnym brakiem znajomości tematu dziś to pad Panie prezesie, a nie joystick. Chociaż jeżeli przypomnimy sobie Jerzego Janowicza walącego i niszczącego klawiaturę po przegranej w CS z Izakiem (zdjęcie poniżej) to może jednak prezes Boniek ma trochę racji :). Wróćmy jednak do meritum.
Rozumiemy, że czołowi zawodnicy esportu pracują z trenerami od przygotowania fizycznego oraz mentalnego. Złośliwi mogliby powiedzieć, że jeżeli ktoś siedzi 8 czy 12 godzin dziennie przy komputerze to faktycznie dobrze dla zdrowa kręgosłupa jest popływać, czy tak po prostu zrobić sobie dłuższy spacer. Niby po co mistrz Esportu miałby mieć klatkę czy biceps i triceps jak bokserski mistrz świata Anthony Joshua czy legenda pływania Michael Phelps? Nie o rozwijanie sprawności fizycznej chodzi w Esporcie. Mistrzowie esportu nie potrzebują rozbudowanych grup mięśniowych. Ważniejszy wydaje się trening mentalny, umiejętność radzenia sobie ze stresem, przecież w katowickim spodku na IEM zasiadają dziesiątki tysięcy widzów, tysiące w hali i dosłownie miliony online. Równie ważna jest dobra komunikacja w 5-cio osobowym zespole. Esport ze sportem łączy właśnie chęć rywalizacji, organizowanie turniejów, czy mistrzostw najwyższej rangi majorów. Niezbędny jest dobór właściwej strategii, taktyki czy wspomniana umiejętność współpracy w grupie czy radzenia sobie ze stresem. Dlaczego zatem Esport nie powinien chcieć być sportem? Bo w naszej opinii zupełnie tego nie potrzebuje. Esport rozwijał się świetnie na długo zanim zaczęły się dyskusje czy powinien stać się sportem. Wielomilionowe zasięgi esportu sprawiają, że esport nie potrzebuje wcale być sportem, niech po prostu zostanie esportem. Dla niektórych tylko, dla innych aż.
To jedynie szacunkowe estymacje i należy do nich podchodzić z ostrożnością, ale oblicza się, że rynek esportowy był w 2017 roku warty około 700 milionów dolarów, w roku 2020 ma to być około 2 mld dolarów. Nie należy tutaj mylić esportu z gamingiem. Jedno jest pewne ten rynek rozwija się bardzo dynamicznie i przyciąga sponsorów. Przyciąga rzesze fanów, którzy oglądają rozgrywki na żywo jak i online. Atmosfera podczas prezentacji drużyn esportu IEM w Katowicach czy na Filipinach to coś nieziemskiego, naprawdę ma się wrażenie, że katowicki spodek zaraz wzbije się w powietrze. Ciekawostką polskiego rynku jest duża aktywność sponsoringowa STS, czyli największej firmy bukmacherskiej w Polsce. STS podpisał umowę z Izako Boars. Współpracuje z „Innocentem” czyli Pawłem Mockiem z CS:GO reprezentującego grupę Sprout. Nie tylko na stronie STS, ale Fortuny czy Totolotka zainteresowani mogą typować rozgrywki tak popularnego w Polsce CS czy LOL lub Dota2. W wolnej chwili można zajrzeć na stronę https://bukmacher-legalny.pl, żeby upewnić się, które zakłady bukmacherskie są legalne w Polsce, czyli posiadają stosowne zezwolenie polskiego Ministerstwa Finansów i są kontrolowane przez upoważnione do tego polskie instytucje.
Naszym zdaniem niech Esport pozostanie Esportem. Rozwija się świetnie. Po co na siłę próbować zostać wciśniętym na siłę do tradycyjnej definicji sportu. Na nasz nos to bardziej niektórym ludziom ze świata tradycyjnego sportu np. organizatorom Igrzysk Olimpijskich zależy na dołączeniu trochę na siłę Esportu do rodziny sportowej niż odwrotnie. Dlaczego? To proste, chociaż legendy polskiego CS czyli TaZ i pashaBiceps z Virtus.pro przekroczyli już 30. rok życia to zdecydowana większość kibiców esportu ma 16-24 lata, czyli jest to idealna grupa targetowa. Sponsorom bardzo zależy, żeby dotrzeć do tej grupy, która już dziś, a najdalej jutro będzie ich najważniejszym targetem. Naszym zdaniem niech „Jerzyk” Jurek Janowicz podbija Wimbledon zamiast zakładać się, że pokona Izaka w CS, a gwiazdy esportu niech po prostu będą gwiazdami Esportu.
Każdy gracz rozważający grę u bukmachera musi zdawać sobie sprawę, że gra w nielegalnych firmach jest zabroniona i może się wiązać z poważnymi konsekwencjami prawno-skarbowymi. Hazard wiąże się także z ryzykiem o czym nigdy nie należy zapominać.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|