Dane Megaupload nie zostaną skasowane, co może mieć znaczenie dla obrony przed sądem. Teraz jednak strona rządowa tworzy nową zaporę - nie chce uwolnić środków Megaupload, które mogłyby pozwolić operatorom serwisu na wynajęcie prawników. Wygląda to tak, jakby organy ścigania za wszelką cenę chciały udowodnić, że Megauplad to tylko piractwo.
reklama
W ubiegłym tygodniu Dziennik Internautów pisał o sporze wokół danych Megaupload. Tych danych jest aż 25 petbajtów, a więc przechowywanie ich sporo kosztuje. Strona rządowa uważa, że można to wszystko skasować, bo przecież agenci federalni skopiowali na swoje potrzeby to, co ich interesowało.
Firma stojąca za Megaupload żąda zachowania tych danych, aby móc się bronić w sądzie. Słuszny jest jej argument, że rząd zachowuje się tak, jakby chciał zniszczenia pozostałych dowodów w sprawie. Przemysł filmowy też chce zachowania tych danych, bo jego zdaniem mogą one obciążyć Megaupload. Fundacja EFF chce zachowania danych, bo przecież są to informacje internautów. Jest jeden problem - kto te dane ma przechować i kto za to zapłaci?
Obecnie dane przechowuje na swój koszt firma Carpathia Hosting, która jednak domaga się wynagrodzenia. Przedstawiciele Megaupload mogliby zapłacić, gdyby nie fakt, że pieniądze ich firmy zostały zamrożone. Rząd USA nie chce się zgodzić na odmrożenie tych środków.
Częściowa decyzja w tej sprawie zapadła w piątek. Jak podaje CNET, sędzia Liam O'Grady uznał, że dane trzeba zachować, a wszystkie strony zainteresowane ich pozyskaniem powinny usiąść do stołu, aby znaleźć jakieś rozwiązanie.
Sędzia pochwalił firmę Carpathia Hosting za współpracę przy całej sprawie, ale prawnicy strony rządowej stwierdzili, że firma hostingowa nie działa całkiem bezinteresownie. Ich zdaniem wygenerowała ona 35 mln USD przychodu ze współpracy z Megaupload i należy się zastanowić nad tym, czy nie wytoczyć przeciwko Carpathia Hosting pozwu cywilnego w związku z zarabianiem na prawach autorskich (zob. CNET, Judge wants MegaUpload user data preserved for now).
Zachowanie strony rządowej może oburzać. Teraz grozi ona firmie, która przechowuje dowody, jakie strona rządowa chciałaby zniszczyć. Co więcej, jeszcze nie zakończył się proces w sprawie Megaupload, a już padają zapowiedzi pozwu przeciwko firmie współpracującej z Megaupload. To nie wygląda dobrze, ale jest coś, co wygląda gorzej.
Jak podaje Ars Technica, strona rządowa chce utrudnić przedstawicielom Megaupload zatrudnienie prawników. Megaupload chciała bowiem sięgnąć po pomoc znanej firmy Quinn Emanuel Urquhart and Sullivan. To wymaga pieniędzy, ale oczywiście strona rządowa nie chce odmrozić kont Megaupload.
Ponadto w dokumentach przedstawionych sądowi prawnicy strony rządowej stwierdzili, że wspomniana firma prawnicza nie może reprezentować Megupload ze względu na... konflikt interesów.
Prawnicy Quinn Emanuel w przeszłości reprezentowali Disneya, Warnera, Paramount i innych posiadaczy własności intelektualnej. Zdaniem strony rządowej nie mogą oni teraz uczciwie wystąpić po stronie Megaupload.
Firma Quinn Emanuel już zwróciła się do sądu z odpowiedzią. Jej zdaniem taka definicja konfliktu interesów praktycznie uniemożliwi Megaupload wynajęcie prawników specjalizujących się w ochronie własności intelektualnej. Po prostu wielu z nich pracowało dla przemysłu praw autorskich (zob. Ars Technica, Government trying to deny Megaupload fair legal representation).
To kolejny przykład na to, że rząd USA nie zachowuje się w sprawie Megaupload jak ktoś, kto bezstronnie egzekwuje prawo. Rząd jakby już osądził, że Megaupload jest winna zarabiania na naruszeniach prawa autorskiego. Rząd chce udowodnić, że zamknięcie serwisu nie było tragiczną pomyłką, a rząd ma przecież nieco większe możliwości niż przedstawiciele zamkniętego serwisu.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|