Cenzury nigdy za wiele...
W obliczu rosnącego zagrożenia bezpieczeństwa narodowego Chin, władze chcą zaostrzyć cenzurę i kontrole internetu, uważanego za głównego winowajcę tej sytuacji.
W momencie, gdy Chiny oskarżane są o szpiegostwo internetowe m.in. w Niemczech, wiceminister informacji Lou Qinjian oświadczył, że jego kraj także jest obiektem ataków ze strony państw Zachodu. Jak ujawnił, przez internet w niepowołane ręce dostają się tajemnice państwowe - donosi agencja Reuters.
Uważa on, że za działaniami osób włamujących się do systemów agencji i ministerstw stoją rządy państw zachodnich, ze Stanami Zjednoczonymi na czele. Wykorzystują one słabości chińskich systemów bezpieczeństwa i swoją przewagę technologiczną, by zdobyć politycznie przydatne informacje.
Jako że internet stał się głównym kanałem, przez który tajemnice Państwa Środka od dłuższego czasu wydostają się na zewnątrz, wiceminister Lou zapowiedział przedsięwzięcie nowych środków, które mają zwiększyć bezpieczeństwo państwa. Wśród nich wymienił zaostrzenie cenzury, stworzenie nowych organów kontroli internetu i kontrole w firmach.
Kontroli podlegać miałyby głównie firmy zagraniczne chcące inwestować w Chinach czy dokonujące przejęć na rynku. Pod bacznym okiem chińskiej cenzury znalazłyby się także badania naukowe oraz współpraca z zagranicznymi przedsiębiorstwami oraz ośrodkami badawczymi.
Zarzuca on m.in. firmom amerykańskim, że w produktach eksportowanych do Chin umieszczają specjalne oprogramowanie, które służy potem do wykradania tajemnic państwa. Amerykanie temu oczywiście zaprzeczają.
Jak widać cenzury nigdy za wiele. Zwłaszcza w Chinach.