Unijna dyrektywa przewidująca możliwość blokowania treści pedofilskich w sieci weszła już w życie. Do grudnia przyszłego roku rząd musi stworzyć odpowiednie przepisy i m.in. podjąć decyzję, czy w Polsce "strony rozpowszechniające pornografię dziecięcą" będą blokowane. Czekają nas ciekawe dyskusje.
W październiku ub.r. Dziennik Internautów informował, że Parlament Europejski poparł dyrektywę wprowadzającą ostrzejsze kary za przestępstwa o charakterze seksualnym oraz dopuszczającą blokowanie treści internetowych zawierających pornografię dziecięcą.
Dyrektywa miała wejść w życie z dniem opublikowania jej w Dzienniku Urzędowym UE, co miało miejsce 17 grudnia 2011 roku (zob. Dziennik Urzędowy UE z dn. 17 grudnia 2011). W serwisie Eur-Lex znajdziemy także tekst dyrektywy w formacie PDF.
Dyrektywa przewiduje, że państwa członkowskie dostosują do niej swoje przepisy do dnia 18 grudnia 2013 roku.
Przepis, który wprowadza blokowanie stron w imię walki z pedofilią, to art. 25. Brzmi on jak poniżej (pogrubienia dodane przez DI):
1. Państwa członkowskie podejmują środki niezbędne do zapewnienia szybkiego usunięcia stron internetowych zawierających lub rozpowszechniających pornografię dziecięcą utrzymywanych na ich terytorium oraz by dążyć do zapewnienia usunięcia takich stron utrzymywanych poza ich terytorium.
2. Państwa członkowskie mogą podejmować środki służące blokowaniu stron internetowych zawierających lub rozpowszechniających pornografię dziecięcą wśród użytkowników internetu na swym terytorium. Środki te muszą być wprowadzone w oparciu o przejrzystą procedurę i dostarczać odpowiednich gwarancji, w szczególności w celu zapewnienia ograniczenia blokowania do tego, co konieczne i współmierne, oraz informowania użytkowników o powodzie takiego blokowania. Gwarancje te mogą również obejmować możliwość uzyskania zadośćuczynienia sądowego.
Ponadto dyrektywa mówi, że w terminie do dnia 18 grudnia 2015 r. Komisja przedłoży Parlamentowi Europejskiemu i Radzie sprawozdanie oceniające wdrażanie środków, o których mowa w art. 25.
Blokowanie stron nie jest zatem obowiązkowe. Jest środkiem fakultatywnym, który państwa członkowskie mogą wprowadzić lub nie. W Polsce należy się spodziewać ożywionej dyskusji na ten temat, rozmowy wcale nie muszą być łatwe, a ewentualne zgody na blokady wcale nie muszą pomóc w ograniczaniu pedofilii.
Po pierwsze należy zwrócić uwagę na to, że dyrektywa mówi o blokowaniu "stron internetowych zawierających lub rozpowszechniających pornografię dziecięcą". Tymczasem pedofilskie treści rzadko są rozpowszechniane przez strony WWW. Pedofilia internetowa schodzi do podziemia, wykorzystując np. technologie P2P lub maszyny zombie. Liczba wykrywanych stron WWW z takimi treściami w rzeczywistości już spada.
Inny problem - czy jeśli komuś uda się umieścić treść pedofilską na YouTube lub Facebooku, to należy zablokować YouTube lub Facebooka? Co to właściwie znaczy "strona internetowa zawierająca lub rozpowszechniająca pornografię dziecięcą"?
Jest jeszcze inny, ważniejszy problem - czy w ogóle ma sens stosowanie środka, jakim jest blokowanie stron WWW, czyli cenzura? Treści pedofilskie powinny być usuwane, a przestępców powinno się ścigać. Blokowanie to tylko ukrycie efektów działalności przestępców. Niektóre organizacje nastawione na walkę z pedofilią obawiają się, że zablokowanie strony może utrudnić ściganie przestępcy. Widząc blokadę, zostanie on ostrzeżony, że władze coś robią w jego sprawie (zob. Kidprotect.pl: ochrona dzieci nie wymaga cenzury).
Obawy związane z blokowaniem stron dotyczą również tego, że środek ten zacznie być stosowany do walki z innymi przestępstwami. Lada dzień przemysł rozrywkowy może powiedzieć, że skoro walczy się z pedofilią poprzez blokowanie stron, to uzasadnione byłoby zastosowanie tego środka także do walki z naruszeniami praw autorskich. Szef duńskiej organizacji antypirackiej miał o tym otwarcie mówić w przeszłości.
Obecnie trudno powiedzieć, co zrobi rząd. Donald Tusk najpierw popierał blokowanie stron w imię walki z pedofilią (miał powstać Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych), potem się z tego wycofał, potem przedstawiciele jego rządu poparli to rozwiązanie na forum UE. Ostatecznie stwierdził, że środek ten musi przejść test proporcjonalności.
Należy też mieć na uwadze, że wiele będzie zależało od sposobu sformułowania nowych przepisów. Rząd może wymyślić coś naprawdę niemądrego, twierdząc potem, że miał dobre intencje. Zwykła gra słów może sprawić, że powstanie prawo bardzo niebezpieczne albo bezsensowne. Majstrowanie wokół cenzury wymaga ogromnej ostrożności.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|