Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Niewykluczone, jeśli parlament w Rzymie przyjmie propozycje włoskiego rządu. Nowe obowiązki i ograniczenia służyć mają ochronie prawa i prywatności obywateli.

W połowie 2008 roku włoska prokuratura skierowała do sądu pozew przeciwko czterem wysokim przedstawicielom firmy Google, oskarżając ich o zniesławienie oraz naruszenie prywatności. Powodem miała być niedostateczna kontrola nad zawartością serwisu YouTube, w którym znalazł się film przedstawiający nastolatka z zespołem Downa, z którego naśmiewają się rówieśnicy. Wyrok jeszcze nie zapadł.

>> Czytaj więcej: Włochy chcą osądzić kierownictwo Google

Teraz rząd w Rzymie chce iść jeszcze dalej. Jak podaje serwis ArsTechnica, w planach jest zwiększenie kontroli nad serwisami wideo, których zawartość jest generowana przez użytkowników, a więc np. YouTube. Zgodnie z propozycją miałyby one być traktowane jako nadawcy telewizyjni.

To pociągałoby za sobą daleko idące konsekwencje - firmy nie tylko musiałyby ubiegać się o przyznanie licencji na nadawanie programów, ale odpowiadałyby także za umieszczane w serwisach materiały - i to zarówno pod kątem prawa autorskiego, jak i innych przepisów. Zgodnie z unijnymi dyrektywami serwisy tego typu mają jednak dużą autonomię, jeśli chodzi o ponoszenie odpowiedzialności za treści w nich umieszczane. Nie wiadomo, w jaki sposób włoska propozycja miałaby zostać wprowadzona w życie.

Sonda
Władze powinny kontrolować zawartość internetu
  • Tak, w całości
  • Tak, ale tylko częściowo
  • Nie
wyniki  komentarze

Intencje włoskiego rządu nie są do końca jasne. Premier Silvio Berlusconi jest bowiem jednym z głównych graczy na tamtejszym rynku medialnym. Serwisy wideo, jak YouTube, stanowią bezpośrednie zagrożenie dla pozycji jego firm. Niewykluczone więc, że w grę wchodzi ochrona prywatnych interesów.

Uznanie serwisów, których zawartość zależy w głównej mierze od użytkowników, za nadawców telewizyjnych może doprowadzić do niemałego zamieszania. O ile duże firmy raczej będzie na to stać, mniejsze mogą czekać kłopoty. Obowiązek ciągłego monitorowania materiałów dodawanych przez użytkowników może okazać się niezwykle kosztowny i de facto może zaprzeczać idei istnienia takiego serwisu. A przed naruszeniem prawa do prywatności i tak może nie uchronić. Warto również pamiętać, że takie regulacje będą oznaczały poważne utrudnienia dla powstawania kolejnych tego typu projektów.

>> Czytaj także: Pracownicy Facebooka są wścibscy? 


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *