Jest szansa na to, że otwarta licencja wróci do darmowego podręcznika, choć trzeba podkreślić, że obecnie w oficjalnych oświadczeniach MEN unika słów "otwarty" czy "wolny".
reklama
Wczoraj informowaliśmy, że z darmowego elementarza dla pierwszoklasistów zniknęła wzmianka o otwartej licencji. Początkowo przewidywano udostępnienie elementarza na licencji Creative Commons – Uznanie Autorstwa. To oznaczałoby, że każdy mógłby nie tylko rozprowadzać taki podręcznik, ale też modyfikować go, zmieniać, ulepszać, tworzyć produkty z nim powiązane itd.
Dopuszczenie do użytku szkolnego takiego otwartego podręcznika byłoby niewątpliwie krokiem do przodu. Wiele osób wspierało ideę darmowych podręczników właśnie ze względu na ich otwartość, a nie tylko bezpłatność. W momencie porzucenia otwartej licencji pryska cały czar tego projektu. Bez otwartej licencji rząd stworzy po prostu kolejny podręcznikowy produkt, za który oczywiście wszyscy zapłacimy, ale nie zyskamy nic szczególnie lepszego od podręczników wydawanych dotychczas.
Wczoraj późnym popołudniem otrzymałem odpowiedź z Ministerstwa Edukacji Narodowej, na moje pytania dotyczące porzucenia otwartej licencji. Właściwie nie była to odpowiedź, ale oświadczenie takiej treści:
Szanowny Panie Redaktorze,
Ministerstwo Edukacji Narodowej ma dobrą wolę, zależy nam na możliwie najszerszej licencji. Dopracowujemy szczegóły. Końcowy efekt przedstawimy w najbliższym czasie.
Joanna Dębek
Na marginesie zauważę, że Joanna Dębek ma miły zwyczaj podpisywania się pod e-mailami swoim nazwiskiem, co wśród rzeczników prasowych ministerstw nie jest normą.
W każdym razie z wypowiedzi pani rzecznik wynika, że podręcznik będzie miał licencję "możliwie najszerszą". Pesymiści zauważą, że to nie musi oznaczać licencji "otwartej" czy "wolnej". Optymiści zauważą, że MEN najwyraźniej rozumie problem z licencją i chyba nie skończy na umieszczeniu w podręcznikach zapisu "(C) MEN - Wszelkie prawa zastrzeżone".
Poza odpowiedzią rzeczniczki MEN, dostałem wczoraj wiadomość od człowieka zbliżonego do działań MEN związanych z podręcznikami. To źródło twierdzi, że sprawa otwartej licencji nie jest jeszcze przegrana i wciąż jest szansa na taką właśnie licencję. Możliwe, że już w przyszłym tygodniu dostaniemy więcej informacji na ten temat.
Na koniec chciałbym dodać, że istnieje pewien ciekawy pogląd na temat zasad udostępniania rządowych podręczników. Niektórzy uważają, że nawet licencja Creative Commons byłaby zbyt dużym ograniczeniem. Skoro podręcznik jest materiałem opracowywanym przez ministerstwo, czy nie powinien być traktowany jak materiał urzędowy, który nie stanowi przedmiotu prawa autorskiego?
Taki pogląd wyrażał m.in. Piotr Waglowski, znany prawnik zajmujący się problemami społeczeństwa informacyjnego. Należy tu dodać, że Waglowski uważa za materiały urzędowe również inne treści, które instytucje publiczne uważają za chronione prawami autorskimi. Chodzi m.in. o zdjęcia publikowane na stronach ministerstw albo Prezydenta. W tym miejscu warto przypomnieć, że na stronie Prezydenta jest licencja znacznie ograniczająca możliwość wykorzystania tych zdjęć, a przecież są to materiały powstające za nasze pieniądze.
Wspominaliśmy też ostatnio o usuwaniu z sieci rządowych filmów oraz ich przeróbek. Jeden z usuniętych filmów to ten, na którym uwieczniono słowa Donalda Tuska o tym, że to, co powstaje za pieniądze publiczne, jest własnością publiczną. Czy to przypadek, że usunięto akurat ten film?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Sherlybox, polski pomysł na prywatną chmurę, ma światowe ambicje. Pomożesz mu?
|
|
|
|
|
|