Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Ofiklejda, abonament RTV i Mission: Impossible (wideo)

06-12-2011, 10:35

Widzieliście kiedyś ofiklejdę w publicznej telewizji? Nie, raczej nie. W internecie możecie natomiast zobaczyć, jak ofiklejda wygląda i jak brzmi. Możecie też poczytać o jej historii i nawet założyć bloga poświęconego ofiklejdzie. W telewizji publicznej tego nie ma i raczej nie będzie. To dobry powód, aby zastanowić się nad takimi zjawiskami, jak abonament RTV i "misja mediów publicznych".

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji proponuje, aby abonament RTV ściągać od osób posiadających komputery albo nawet od wszystkich będących odbiorcami energii. Abonament RTV ma umożliwiać mediom publicznym prowadzenie tzw. "misji", czyli obiektywne informowanie, przedstawianie różnych punktów widzenia, promowanie kultury, działalność edukacyjną itd. 

Wiele mówi się o tym, że media publiczne są dalekie od pełnienia misji. Media publiczne bronią się, twierdząc, że seriale albo programy typu "Gwiazdy tańczą na lodzie" to jest misja (sic!). Można się o to spierać, ale czy trzeba?

Przysłowiowy pies jest pogrzebany całkiem gdzie indziej. Rozwój internetu i zmiany w charakterze usług telewizyjnych sprawiły, że możemy w sposób bardzo intensywny funkcjonować w medialnej przestrzeni kulturowej, nawet przypadkiem nie trafiając na ofertę mediów publicznych. W tych warunkach:

  • znaczenie mediów publicznych oraz ich misji maleje,
  • więc należy się zastanowić, czy trzeba tę misję dotować. 

Nieistotność misji mediów publicznych to nie jest nic złego, to tylko efekt postępu.

Bardzo miło wspominam miniony wiek, gdy w moim domu stał telewizor "Rubin" (kolorowy!), a w mojej rodzinnej miejscowości można było odbierać tylko program pierwszy TVP. Uzyskanie przyzwoitego obrazu wymagało biegania z anteną po pokoju. Wtedy było jeszcze radio i były gazety. To, o czym mówiono i pisano w tych mediach, miało ogromne znaczenie. Teatr telewizji oglądało się czasem z nudów i można było nawet odkryć, że te spektakle mają swój urok.

Czytaj: Abonament RTV także za posiadanie komputera?

Dziś kanały TVP mogą funkcjonują wśród dziesiątek innych kanałów telewizyjnych. Radio publiczne konkuruje z rozgłośniami internetowymi, czasem bardzo wyspecjalizowanymi. Poza tym są wypożyczalnie DVD, usługi VoD oraz internet, w którym mamy bardzo różne materiały. To wszystko tworzy ogromną przestrzeń medialną XXI w., w której to przestrzeni media publiczne mają jakąś swoją część, coraz mniejszą, coraz mniej istotną.

Na początku tekstu wspomniałem o ofiklejdzie. Chciałbym się nią posłużyć jako przykładem czegoś, co istnieje w kulturze nie od dziś. To coś jest cenne i podtrzymywane, mimo że nie ma Krajowej Rady Ofiklejdy i nikt nie płaci abonamentu ofiklejdowego.

Przestrzeń dla ofiklejdy

Ofiklejda to dawny instrument dęty blaszany. Grają na nim tylko zapaleńcy, którzy chcą, aby ten instrument przetrwał. Jest nietypowy, bo do zmiany wysokości dźwięku służą w nim klapy, a nie wentyle czy suwak (jak zazwyczaj w dętych blaszanych). Instrument ten używany był aż do XIX w., po czym został wyparty przez tubę, natomiast jego konstrukcja stała się inspiracją do zbudowania saksofonu, który też jest nietypowym instrumentem (dętym drewnianym, choć z metalu).

W telewizji publicznej raczej nie zobaczymy ofiklejdy. Zbyt kosztowne i zbyt mało opłacalne byłoby dla TVP pokazywanie czegoś takiego. Być może ofiklejdę usłyszelibyśmy w drugim programie polskiego radia, ale tylko pod warunkiem, że audycja z udziałem tego instrumentu będzie nadawana o dogodnej dla nas porze. Nie pomogą tu pieniądze z abonamentu RTV. Media publiczne nie mają czasu dla ofiklejdy, bo przestrzeń, jaką dysponują, jest ograniczona.

My jednak funkcjonujemy w ogromnej przestrzeni medialnej, w której jest miejsce nawet dla ofiklejdy. Pod tym tekstem zamieszczam film z YouTube, dzięki któremu możemy zobaczyć zespół ofiklejd i posłuchać go. To amatorski klip, nic szczególnego, a jednak dzięki niemu wiele osób pozna dziś ofiklejdę.

Być może dzięki Dziennikowi Internautów kilka osób dowie się, co to jest ofiklejda. To jest z naszej strony działanie edukacyjne (komercyjne też). Zrealizowaliśmy kawałek tej misji, którą teoretycznie powinny realizować media publiczne. Kawałek misji zrealizował również człowiek, który nagrał ofiklejdowy zespół i opublikował nagranie na YouTube. On to nagrał, my to rozpowszechniamy, wy to odtworzyliście na swoich komputerach, a wszystko odbyło się bez najmniejszego udziału mediów publicznych, choć przy udziale ogromnej przestrzeni medialnej XXI w.

To wszystko powinno skłaniać do refleksji nad mediami w czasach współczesnych. Byłoby dobrze, gdyby media nas uczyły i rozwijały kulturowo, by informowały, przedstawiając różne punkty widzenia. Czy osiągniemy to, wspierając kilka wybranych stacji telewizyjnych i radiowych, których znaczenie i tak maleje? Nie, bo te stacje są tak ograniczone, że nie ma w nich miejsca nawet dla ofiklejdy.

Celem współczesnego społeczeństwa powinno być zapewnienie obywatelom możliwości swobodnego dostępu do całej przestrzeni kulturowej. Spełnienie tego warunku sprawi, że misja sama się zrealizuje. Unikanie tego celu poprzez skupianie się na "mediach publicznych" to kurczowe trzymanie się epoki telewizora "Rubin".

Poniżej obiecany film z ofiklejdami:

Czytaj: YouTube z nowymi materiałami wysokiej jakości


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Następny artykuł » zamknij

Opera 11.60 - co nowego?



Ostatnie artykuły:

fot. Samsung



fot. HONOR








fot. Freepik