Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Poprawna polszczyzna przestaje obowiązywać dziennikarzy, zwłaszcza tych internetowych

27-09-2011, 23:28

Dziennikarze zwykli narzekać na niski poziom internetowej dyskusji. Ale i do nich samych jest o co się przyczepić. Redaktorzy wielu tytułów popełniają bowiem dużo błędów językowych.

Łona - szczeciński artysta hip-hopowy - w swoim utworze "To nic nie znaczy" skrytykował dziennikarzy radiowych za używanie na antenie takich błędnych sformułowań, jak "przekonywujący", "drugi maj", "wyłancza" i "w cudzysłowiu" (posłuchaj). Ponieważ każda redakcja posiada swój serwis internetowy, a wiele z nich jest powiązanych z portalami (np. Wyborcza z Gazetą.pl, TVN z Onetem, RMF FM z Interią), mamy możliwość szybkiego sprawdzenia, jak w praktyce wygląda przestrzeganie ustawy o języku polskim przez dziennikarzy.

Klasyczny i często występujący w internecie błąd to "zrobić coś po najmniejszej linii oporu". Prawidłowy zapis to "po linii najmniejszego oporu" i jest to bardzo logiczne, ponieważ nie chodzi o najmniejszą linię, tylko o najmniejszy opór, czyli o brak obaw przy wykonywaniu czegoś byle jak. Tymczasem Puls Biznesu donosi, że "Finansowanie pakietu wyglądało trochę jak propozycja mająca w istocie iść po najmniejszej linii oporu, by być szybko przyjętą przez Kongres" (link do artykułu). Wirtualna Polska, pisząc o drużynie piłkarskiej, która gra widowiskowo, ale bez zdobywania punktów, tytułuje swój tekst następująco: "Real po najmniejszej linii oporu" (link). Onet przytacza wypowiedź polityka, który mówi, cytuję: "Mamy 90 kilometrów wyłączenia drogi szybkiego ruchu po najmniejszej linii oporu" (link). Serwis Pudelek pisze: "Uważacie, że wybranka Colina Farrella zasłużyła na taki tytuł? A może po prostu redaktorzy poszli po najmniejszej linii oporu, bo z Polski znali tylko ją?" (link). Redaktor portalu Gazeta.pl i jednocześnie Gazety Wyborczej rozpoczyna swój komentarz od słów: "Policja poszła po najmniejszej linii oporu" (link).

Czytaj także: Najbardziej poprawne (?) media w Polsce

Kolejny przykład to błędna pisownia "na przeciwko" (prawidłowa to "naprzeciwko"). W portalu Gazeta.pl czytamy: "Obrońcy krzyża modlą się na przeciwko Pałacu Prezydenckiego" (link), "Czy na przeciwko kościoła garnizonowego powstanie salon gier?" (link) i "Fotele na Placu Inwalidów w Paryżu czekają na gości na przeciwko ołtarza, z którego papież odprawi mszę" (link).

Inny błąd to "wszechczasów" (prawidłowo "wszech czasów"). Onet nazywa informatora WikiLeaks osobą, stojącą za "największym przeciekiem wszechczasów" (link). PC World opisuje "najgorsze konsole wszechczasów" (link). Radio Zet nazywa Johna Lennona "muzykiem wszechczasów" (link).

Można kogoś "zmieszać z błotem" lub po prostu "zbesztać". Ale nie można "zbesztać z błotem", ponieważ jest to niepoprawne językowo. Nie przeszkadza to redaktorowi Onetu napisać o kliencie sklepu, który "zbeształ z błotem jedną z kasjerek" (link). A Dziennik.com w artykule sportowym podaje, że "Wojciechowski zbeształ z błotem Bakero" (link).

Zobacz także: MaturaToBzdura: Ortografia

Powinno się pisać i mówić "wszem wobec", a nie "wszem i wobec". Mimo to Gazeta Prawna opisuje historię prezesa pewnej firmy, który "postanowił ukryć fakt zaangażowania firmy w opcje walutowe, wszem i wobec jeszcze do niedawna informując o tym, że spółka nie spekulowała na tych instrumentach" (link). A Newsweek podaje, że "Schröder ogłaszał wszem i wobec, że jeśli nie zdoła poprawić sytuacji gospodarczej Niemiec, nie zasłuży na ponowny wybór" (link).

Treści publikowane w polskich serwisach i portalach zawierają wiele błędów językowych. Wyżej przytoczone to tylko pierwsze z brzegu przykłady, które znalazłem. I można je długo wymieniać, zwłaszcza że dziennikarze systematycznie poszerzają swój warsztat o nowe pozycje, na przykład słowo "bynajmniej" - hit ostatnich lat - błędnie używane jako zamiennik wyrazu "przynajmniej".

Nie znam redakcji, która nie utrwala błędów w świadomości czytelników. O ile wpadki ortograficzne są wyłapywane i szybko poprawiane, to resztą błędów językowych nikt się nie przejmuje, dlatego dziennikarze na okrągło coś "wyłanczają" lub robią "po najmniejszej linii oporu". Dużo błędów przemycanych jest w wypowiedziach rozmówców, na przykład polityków - tu redakcje idą na całość i nie poprawiają nawet ewidentnych lapsusów, przez co w niektórych działach trudno znaleźć tekst w pełni poprawny językowo.

Czytaj także: Bezbłędny prezydent.pl?

To redaktorzy, a nie internauci, powinni dbać o poprawność pisowni, ale - paradoksalnie - to właśnie czytelnicy w komentarzach do tekstów wytykają autorom wpadki językowe. A czytelnicy to zwykli ludzie, których ci sami redaktorzy oskarżają o korzystanie ze słownictwa niskich lotów. Zanim dziennikarze zaczną uświadamiać społeczeństwo, warto, aby uświadamianie zaczęli od samych siebie. Błąd językowy w artykule profesjonalnej redakcji kłuje w oczy nieraz bardziej, niż wulgaryzm komentującego go internauty.

Sławomir Wilk


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: DI24.pl