To prędzej czy później musiało nastąpić - szczyt IP-21, czyli spotkanie szefów państw najbardziej zasłużonych dla ochrony własności intelektualnej. Oczywiście rozmowy na szczycie były tajne, ale dla gawiedzi zorganizowano konferencję prasową, w której po raz pierwszy zamiast tandetnej zastawki użyto efektownej, słomianej kukły.
reklama
Głowy dwóch państw IP-21 już siedziały przy stoliku. Starannie dobrani dziennikarze z niekłamanym podziwem patrzyli na to, co stało za plecami polityków. Była to wielka słomiana kukła, którą dwa dni wcześniej ogłoszono maskotką "wojny o cywilizowany internet". Nikt nie wiedział, dlaczego akurat słomiana kukła... Po prostu politycy bardzo lubili to zjawisko.
Przy stole dla polityków siedział Nikołaj Narkozy, prezydent Francji. Był on jednym z dwóch polityków biorących udział w konferencji. Drugim był Donald Musk, premier z Polski. Doradcy Narkozy'ego uznali, że taki tercet będzie wzbudzał zaufanie - szef prawdziwie europejskiego państwa będzie w samym centrum, a wójt z prowincji dobrze skomponuje się ze słomianą kukłą.
Osiągnięty efekt był nieco inny - Narkozy wyglądał jak zaproszony na występy klaun, Musk się chmurzył, a słomiany chochoł emanował na ich tle inteligencją. Jego pełne zadumy milczenie wzmacniało ten efekt.
- Pierwsze pytanie może zadać Pan z The Timesa, gazety koncernu News Corp., którą możecie czytać już za 4 dolary tygodniowo - powiedział stojący z boku PR-owiec prowadzący imprezę. Starał się wyraźnie wymawiać nazwę sponsora.
- Eeee... tak - wskazany dziennikarz nerwowo szukał karteczki z pytaniem - pytanie do prezydenta Narkozy'ego. Czy Pana zdaniem zlikwidowanie w internecie "demokratycznego chaosu", jak Pan to określił, nie jest zadaniem zbyt ambitnym nawet na tak rosłego mężczyznę jak Pan? Przecież to ogrom przestępczości do powstrzymania... ah, ah... boje się na samą myśl - wydukał dziennikarz.
- Demokracja to intryga i to intryga grubymi nićmi szyta... dlatego piratom i pedofilom mówimy nie! - odpowiedział Narkozy, uśmiechając się do kamery. Przez salę przetoczył się wymuszony aplauz.
PR-owiec wskazał kolejnego dziennikarza.
- Pytanie do chochoła. Co sądzi Pan o przeciwnikach idei cywilizowanego internetu?
Słomiany twór milczał. Wszyscy uznali to za objaw szczerej niechęci do różnego rodzaju cyberdysydentów, whistleblowerów i innych przestępców.
PR-owiec wskazał kolejnego do zadania pytania i... coś się wydarzyło.
- Chciałbym skierować pytanie zarówno do prezydenta Narkozy'ego, jak i Donalda Muska... Chochoł też może się wypowiedzieć... - w tym momencie jeden z PR-owców dał Narkozy'emu znak, że tego nie było w scenariuszu. Obaj nie bardzo wiedzieli, co robić, ale Narkozy skinął dłonią, aby nie przerywać pytania. Postanowił czekać i zobaczyć, jak rozwinie się ta niebezpieczna sytuacja.
- Obaj Panowie w swoich wystąpieniach zaznaczacie, że internet nie może być obszarem bezprawia, że trzeba walczyć z pedofilią i naruszeniami praw autorskich - ciągnął dziennikarz. - Podejdźmy jednak do problemu filozoficznie. Tak, mamy w internecie przestępczość, ale czy poza internetem udało się ją wyeliminować? Bo robicie Panowie wrażenie, jakby poza internetem był stuprocentowy porządek, a wszelkie plugastwa lęgną się tylko w sieci. Wszyscy wiemy, że tak nie jest. Bzdurą jest zresztą dzielenie świata na "wirtual" i "real", bo przecież wszystko jest światem realnym. Internet to tylko obszar komunikacji i jeśli funkcjonuje w nim przestępczość, to jest ona odbiciem przestępczości "w realu".
PR-owcy pobladli. Donald Musk jakby się zamyślił. Chochoł zachowywał stoicyzm. Tylko Narkozy uśmiechał się. Lubił wyzwania.
- I co z tego? - spytał Narkozy, przerywając gdybanie dziennikarza-rewolucjonisty.
- Co z tego? Noo... demokracja ma w sobie pewne ograniczenia. Nie możemy wrzucać ludzi do więzienia bez sądu, choć to mogłoby pomóc w łapaniu przestępców. Podobnie w sieci. Są pewne środki walki z przestępcami, być może skuteczne, których jednak nie powinniśmy używać, jeśli nie chcemy naruszyć praw podstawowych.
- I co z tego? - spytał Musk, który lubił naśladować wielkich przywódców.
- Chciałem zatem zapytać - dziennikarz nie poddawał się - gdzie według Panów jest ta granica, której nie możemy przekroczyć? Jak daleko można naprawdę się posunąć w oparciu o absurdalne stwierdzenie, że internet jest mniej cywilizowany niż "real"?
Muska zdziwiło to pytanie. PR-owcy nie wiedzieli, co robić. Chochoł milczał. Narkozy nie dał się jednak zbić z pantałyku. Po chwili budowania napięcia wytoczył swoją Wunderwaffe.
- Patrzta! To pirat... i pedofil, bo każdy pirat to pedofil! - Narkozy, mówiąc to, wstał i pokazał palcem na dziennikarza. Inni dziennikarze odsunęli się od rewolucjonisty, jakby ten nagle stał się trędowaty.
- Obrońca pedofili. Zabić! - Musk wstał i rzucił w dziennikarza kamieniem nieznanego pochodzenia. Zawsze uważał, że to całe gadanie o demokracji ma tylko bronić "złych ludzi na P".
Uczestnicy konferencji najpierw skopali pedofila, potem wyrzucili go za drzwi. Wszyscy starali się udawać, że nic się nie stało. Po kilku minutach dobre humory wróciły. Tylko chochoł był do końca spotkania jakiś taki strapiony.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|