Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Wywiadu-plagiatu nie udzielił rzeczony ekspert? Ups...

23-01-2015, 15:02
Aktualizacja: 26-01-2015, 07:28

Sprawa wywiadu-plagiatu w magazynie MaleMEN ma swój dalszy ciąg. Ekspert, który rzekomo udzielił tego wywiadu, stanowczo twierdzi, że go nie udzielał. Redakcja MaleMEN oświadcza natomiast, że "prawnie brudów czas skończyć".

robot sprzątający

reklama


Wczoraj Dziennik Internautów pisał o sprawie wywiadu, który okazał się plagiatem. Chodziło o to, że w magazynie MaleMEN ukazał się wywiad z historykiem ubioru i stylistą Robertem Kiełbem. Wywiad okazał się kompilacją tekstów z bloga Szarmant.pl i twórca tego bloga zauważył to. Wówczas magazyn MaleMEN ogłosił, że wywiad był prowadzony drogą mailową i MaleMEN nie miał pojęcia, że ekspert udzielający wywiadu wykorzystał cudze słowa. Sprawa ma swój dalszy ciąg. 

Rzeczony ekspert, Robert Kiełb, odcina się od tego wywiadu. Twierdzi, że wcale go nie udzielał. Robert Kiełb przesłał swoje oświadczenie w tej sprawie do autora bloga Szarmant.pl, który dodał to oświadczenie do swojego tekstu na temat plagiatu (zob. W szponach groteski).  

W oświadczeniu czytamy:

Ze zdumieniem przyjąłem treść rzekomo udzielonego przeze mnie wywiadu (...) Nie udzielałem bowiem tego wywiadu, a jedynie przesyłałem, jak wielokrotnie wcześniej w okresie naszej współpracy, materiały oraz linki referencyjne, które miały służyć do inspiracji dla dziennikarzy MaleMen. Dotychczas moje wywiady dla tego magazynu zawsze były autoryzowane (...) Tymczasem do wywiadu w ogóle nie doszło.

Robert Kiełb stwierdził też, że uznałby całą sprawę za nieporozumienie, gdyby nie wcześniejsze oświadczenie MaleMEN opublikowane na Facebooku. Przedstawiciele gazety stwierdzili, że wywiad "został przeprowadzony drogą mailową i odpowiedzi na pytania Kai Burakiewicz, które okazały się być plagiatem, zostały wysłane przez Roberta Kiełba jako jego własne".

Robert Kiełb się z tym nie zgadza i twierdzi, że konsultuje się z prawnikami w kwestii podjęcia kroków prawnych. 

Na chwilę obecną pewne jest jedno - doszło do plagiatu. Redakcja oskarża rozmówcę, rozmówca redakcję. To wiele zmienia, ale nie zmienia się mój główny wniosek przedstawiony jeszcze wczoraj. 

Problem w tym, że wciąż zadziwiająco wielu ludzi wierzy, że jeśli skopiujesz treści z cudzego bloga, nikt tego nie zauważy. Ludzie wierzą też, że osoba lub medium o odpowiednio dużym autorytecie ma niepisane prawo kopiowania innych ludzi bez podobnego autorytetu. Praktyka pokazuje, że jest inaczej. 

Aktualizacja

Na stronie MaleMEN pojawiło się kolejne oświadczenie dotyczące tej sytuacji. Tym razem gazeta nie oskarża Roberta Kiełba, ale stwierdza, że "pranie brudów czas skończyć". Oto treść oświadczenia.

Publiczne pranie brudów czas kończyć. Niniejszym informujemy, że strony sporu (nazwanego już przez sieć #szarmantgate) postanowiły się spotkać i porozmawiać bez nerwów. Bezspornie doszło do naruszenia własności intelektualnej i wzajemnych oskarżeń oraz przerzucania się odpowiedzialnością. Wierzymy jednak, że nikt w tej sprawie nie miał złych intencji, ani nie próbował cynicznie nikogo oszukać, a do wykorzystania cytatu bez podania źródła doszło przez godną pożałowania nieuwagę. Wierzymy również, że wszyscy wyniesiemy z tej sprawy ważną naukę.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *