Na konferencji WCIT-12 w Dubaju ważą się losy całego internetu, a po przejściowych szansach na kompromisy wróciły podziały. Dobra wiadomość - polska delegacja radzi sobie nieźle, skutecznie sprzeciwiając się m.in. rujnowaniu neutralności sieci.
Jeśli jeszcze nie słyszałeś o negocjacjach w sprawie ITR, które toczą się w Dubaju na konferencji WCIT-12, to wiedz, że omija Cię coś bardzo ważnego.
ITR to dokument regulujący funkcjonowanie internetu. Powstał jeszcze w 1988 roku, a w tym roku politycy zabrali się za jego aktualizację. Niektóre państwa liczą na to, że jest to okazja do podporządkowania sobie internetu. Więcej na temat tych zagrożeń w tekście pt. Internet pod butem telekomów dzięki nowym ITR? Zaczyna się walka o otwartą sieć!
W Dubaju doszło praktycznie do starcia trzech obozów. Pierwszy obóz (nazwijmy go "zachodnim") stanowią państwa demokratyczne zainteresowane nie regulowaniem internetu, a jedynie zaktualizowaniem pewnych zasad dotyczących komunikacji. Polska wchodzi do tego obozu.
Przeciwko niemu jest obóz "wschodni" zainteresowany regulacją internetu. Są to państwa takie, jak Rosja, Chiny, kraje arabskie, które chciałyby wpływać na to, jak internet działa i do czego można go używać.
Jest też trzeci obóz "korporacyjny" reprezentowany przez telekomy. Ten obóz walczy o pieniądze.
Wczoraj Dziennik Internautów informował, że w Dubaju pojawiła się szansa na kompromis pomiędzy obozem "wschodnim" a "zachodnim". Informowaliśmy też, że polska delegacja w Dubaju nie dostrzega w ITR zapisów wprost oddziałujących na internet, ale pochyliła się nad pewnymi zapisami skrycie odnoszącymi się do internetu.
Najnowsze doniesienia polskiej delegacji nie wskazują na rychły kompromis.
- Trwa impas w sprawie zmian przepisu dotyczącego bezpieczeństwa, tj. nowego art. 5a ITR, Międzynarodowych Regulacji Telekomunikacyjnych. Artykuł ten ma dotyczyć bezpieczeństwa sieci telekomunikacyjnych, jednakże w ocenie Polski dotychczasowe sformułowanie nie jest wystarczająco precyzyjne i nie daje gwarancji, że dotyczy wyłącznie aspektów technicznych - czytamy w komunikacie Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji.
Co więcej, MAC donosi, że w odpowiedzi na polskie wątpliwości przewodniczący WCIT-12 zaproponował zmianę tytułu artykułu oraz dodanie art. 1.1. a bis mówiącego, że ITR nie odnoszą się do treści w sieci („These Regulations do not address and cannot be interpreted as addressing content”). Tego nie zniosły państwa arabskie, którym najwyraźniej wpływanie na treści bardzo się marzy.
W ten sposób doszło do kolejnego spięcia między obozem "wschodnim" a "zachodnim", ale to nie wszystko.
Polska delegacja w Dubaju. fot. MAC
Di24.pl dowiedział się z własnych źródeł, że stowarzyszenie operatorów telekomunikacyjnych ETNO z pomocą państw afrykańskich i Francji lobbuje za wstawieniem do tekstu ITR zapisów niebezpiecznych dla neutralności sieci. Z zapisów tych wynika, że państwa muszą przyjąć takie regulacje, które pozwalają operatorom nakładać opłaty na dostawców aplikacji i usług wykorzystujących sieci. Te opłaty miałyby rekompensować konieczność dostarczenia usług sieciowych wysokiej jakości.
Propozycja ETNO byłaby de facto "podatkiem" na rzecz telekomów płaconym przez e-usługodawców. Zrujnowałoby to tzw. neutralność sieci, a skutki tych zmian byłyby mocno odczuwalne dla internautów. Internet stałby się czymś w rodzaju kablówki, w której mamy tylko oferty korporacyjnych dostawców, a nie treści tworzone przez ludzi z całego świata w swobodnych warunkach.
Wygląda na to, że Polska delegacja zareagowała na te propozycje odpowiednio.
- Faktycznie były takie propozycje. Jednak podczas obrad grupy dzisiaj rano Polska wraz z innym krajami UE oraz m.in. USA i Kanadą sprzeciwiła się przyjęciu tych przepisów. Dzięki tej aktywności rekomendacja tej grupy jest negatywna. Obecnie trwa dyskusja na posiedzeniu plenarnym. W naszej ocenie są małe szanse, aby te przepisy znalazły się w ostatecznym tekście ITR - powiedział Dziennikowi Internautów Artur Koziołek, rzecznik MAC.
Jeśli przeczytamy najnowsze doniesienia na temat tego, co dzieje się w Dubaju, możemy zobaczyć ciekawy brak równowagi. Gdy kraje zachodnie mówią o kompromisie, kraje wschodnie sugerują, że kompromis wisi na włosku lub wręcz się rozpada. Te różnice w relacjach nie biorą się znikąd, bo powiedzmy sobie szczerze - internet działa według zasad dyktowanych przez USA i obóz "zachodni", choć ma to swoje zalety.
Pojawiają się dwie racje, obie jednakowo dobre. Kraje takie, jak Rosja, uważają, że internet jest międzynarodowy, zatem kraje wschodnie powinny mieć także coś do powiedzenia w kwestii tego, jak ten cały internet ma funkcjonować. Skoro internet dociera wszędzie, niech będzie zarządzany przez wszystkich. Jest w tym jakaś racja, prawda?
Z drugiej strony, USA i obóz "zachodni" mają rację, że internet rozwinął się do dzisiejszych rozmiarów właśnie dzięki funkcjonowaniu na dotychczasowych zasadach (zachodnich), w atmosferze dużej swobody. Zmiana tych zasad może wszystko zniszczyć i w tym też jest jakaś racja.
Istnienie dwóch tak mocnych racji staje się dla wszystkich nie lada wyzwaniem. Najpoważniejsze konflikty nie rodzą się bowiem tam, gdzie ktoś chce zrobić coś złego i coś zniszczyć. Najpoważniejsze konflikty są tam, gdzie wszyscy "mają rację" i chcą dobrze.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|