Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Twórca trollface'a zarobił 100 tys. dolarów. Jak wycisnąć pieniądze z mema?

08-04-2015, 15:17

Internetowe memy wydają się dziełami niczyimi, ale w rzeczywistości mogą mieć twórców, którzy na nich zarabiają. To ciekawe zjawisko, bo przecież spieniężenie takiego dzieła musi wykorzystywać tzw. szarą strefę praw autorskich.

robot sprzątający

reklama


Internetowe memy to szczególny element dzisiejszej kultury. Są to dzieła (tak, dzieła!) rozpowszechniane praktycznie bez ograniczeń i najczęściej są uważane za "niczyje". Internauci bawiący się memami nie zważają na prawa autorskie albo na prywatność uwiecznionych w memie osób. Podnosiliśmy już kiedyś ten problem przy okazji Chytrej Baby z Radomia.

Warto wiedzieć, że memy mogą być chronione prawami autorskimi i co więcej, ich twórcy mogą na nich zarabiać. Dobrym tego przykładem jest mem znany jako trollface. 

Trollface

Za autora tego rysunku uważa się Carlosa Ramireza, który swoje dzieło zarejestrował w roku 2010. Ramirez stworzył trollface'a w roku 2008 i był to element komiksu opublikowanego przez niego pod pseudonimem Whynne na deviantart.com. Komiks miał być reakcją na zachowanie części użytkowników forum 4chan. W sieci da się też znaleźć informacje o tym, że Ramirez wzorował się na rysunku wykonanym przez znanego seryjnego mordercę, ale trudno zweryfikować prawdziwość tej historii. Tak czy owak Ramirez uważany jest za autora trollface'a. 

100 tys. dolarów wyciśnięte z mema

Okazuje się, że ten autor zarabia. Wczoraj serwis Kotaku opublikował artykuł o tym, że Ramirez szacuje swoje przychody z mema na ok. 100 tysięcy dolarów. Te przychody pochodzący z licencji, ale także z ugód. W szczytowym okresie popularności mema Ramirez mógł zarobić 10-15 tys. dolarów miesięcznie. Teraz nie jest już tak dobrze, ale rysunek jeszcze przynosi pieniądze.

Ramirez przyznaje, że nie pozywa osób niezarabiających na tym memie dużych pieniędzy. Jeśli jednak ktoś zarabia, wykorzystując ten mem na swoich produktach (np. koszulkach), twórca będzie upominał się o pieniądze (zob. KotakuThe Maker Of The Trollface Meme Is Counting His Money).

Ten przykład jest ciekawy z punktu widzenia debaty na temat prawa autorskiego. Zastanówmy się nad tym, co tworzy internetowy mem i jego wartość. Artysta? Wcale nie. Potrzebny jest artysta oraz zainteresowanie internetowej społeczności, które jest wynikiem jakiegoś chwilowego impulsu. Potrzebny jest łut szczęścia. Memem nie jest to, co zostało stworzone jako mem. Memem staje się to, co internauci zaczęli w sposób niekontrolowany rozpowszechniać. Artysta może stworzyć dzieła, ale to internauci mogą je wynieść do rangi memów poprzez udostępnianie treści.

Carlos Ramirez nie spienięża tylko swojego rysunku. On spienięża popularność tego rysunku wynikającą z częstego, niekontrolowanego i darmowego udostępniania. Ramirez świadomie stosuje zjawisko, które w Dzienniku Internautów określamy mianem "szarej strefy praw autorskich". W tym modelu twórca pozwala nawet na naruszenia praw autorskich, ale upomni się o pieniądze, gdy będzie to dla niego opłacalne. Inni też to robią, ale nie w tak otwarty sposób (np. Microsoft też robi coś takiego).  

Memy i prawo

Memy są ciekawe nie tylko z punktu widzenia praw autorskich. Mogą generować inne problemy prawne. W roku 2013 sąd zdecydował, że policjant znany w internecie z opryskania gazem grupy studentów otrzyma 38 tys. dolarów odszkodowania od Uniwersytetu Kalifornii. To był chyba pierwszy raz, gdy ktoś otrzymał odszkodowanie za to, że ucierpiał z powodu bycia negatywnym bohaterem memów. 


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *