Podręczniki są drogie i trudno dostępne, a uczelnie napędzają ich sprzedaż. Pewien student postanowił z tym walczyć, rozdając ulotki z kodami QR umożliwiającymi pobranie podręczników za darmo. To piractwo czy wolność słowa?
Problem kosmicznie drogich podręczników zaczyna się na pierwszych etapach edukacji i trwa do ostatnich lat studiów. Nierzadko wykładowcy wymagają kupienia danego podręcznika, nie patrząc na to, że nakład jest ograniczony, co oczywiście winduje cenę. Szkoły niższego szczebla mogą wybrać podręcznik w zamian za prezent od wydawcy.
Z tym problemem postanowił walczyć student Tristan Lear, student University of South Florida. Uważa on, że problem drogich podręczników ma te same źródła, co problem drogich leków - ktoś inny wybiera podręcznik, ktoś inny ma za niego płacić.
Lear postanowił uruchomić projekt o nazwie "The Textbook Liberation Project". Chodzi o to, aby informować ludzi o tym, skąd można pobrać darmowe kopie. W ramach projektu rozdawane są ulotki, takie jak ta poniżej. Zawierają one kody QR, które wystarczy zeskanować, by pobrać książkę na tablet lub smartfona.
Wiele osób, widząc do robi Lear, nazwałaby go piratem, ale czy naprawdę student narusza prawo?
Gdyby Lear założył stronę z linkami do pirackich książek, mógłby być wezwany do usunięcia tych linków i pociągnięty do odpowiedzialności. Czym innym są jednak kody QR na ulotce. Trudno do nich stosować przepisy o usługach elektronicznych. A może prawnicy-magicy przekonają sąd, że amerykańska ustawa DMCA może stosować się do papierowych ulotek?
Pojawia się też pytanie, czy informowanie innych osób o istnieniu pewnych rzeczy może być piractwem? Lear nikomu nie przekazuje darmowych kopii podręczników. On tylko informuje o ich istnieniu. Czy można mu tego zabronić? Czy nie chronią go przepisy gwarantujące wolność słowa?
Lear opowiedział o swoim projekcie serwisowi TorrentFreak. Przyznał, że niektórzy prawnicy ostrzegają go przed taką działalnością, inni go zachęcają. Sprawa była konsultowana z fundacją Electronic Frontier, która obawia się o zarzut nakłaniania do naruszeń.
Niektóre osoby pytane o działalność studenta wskazują na wątpliwości etyczne. Warto jednak zauważyć, że działania wydawców też są wątpliwe etycznie.
Tristan Lear odwołuje się do wartości "hackerskich", ale tak naprawdę istnieje lepsze rozwiązanie problemu drogich podręczników. Wystarczy stworzyć otwarte darmowe e-podręczniki, które będą alternatywą dla drogich podręczników komercyjnych. Oczywiście na poziomie akademickim byłoby to trudniejsze.
W Polsce idea otwartych podręczników ma być zrealizowana w ramach programu Cyfrowa szkoła. Niestety oburzyli się wydawcy podręczników, którzy przekonują, że wprowadzenie na rynek otwartych podręczników spowoduje katastrofę gospodarczą (sic!), zakłóci konkurencję, może nawet wpłynąć negatywnie na stosowanie nowoczesnych technologii w szkole.
Polscy wydawcy przemilczają fakt, że w tym roku rząd przeznaczy 180 mln zł na dofinansowanie kosztów zakupu podręczników. Nawet jeśli nie płacisz za podręczniki jako rodzic, z pewnością zapłacisz jako podatnik.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|