Piraci chcą skarżyć się na adwokatów - taką informację podaje serwis Prawnik.pl. W ten sposób media krzywdzą ofiary nieetycznych działań, bo czy list od adwokata jest wyrokiem o byciu piratem? Czy media są pewne, że każdy odbiorca listu to pirat?
reklama
W ostatnich dniach Dziennik Internautów opisywał nową falę pism z kancelarii Anny Łuczak, która domaga się 550 zł od rzekomych internetowych piratów. Celowo podkreśliłem słowo "rzekomych", bo tak naprawdę kancelaria może wysyłać swoje pisma do wielu osób niewinnych. Takie atakowanie ludzi w imię walki z piractwem nie jest niczym nowym. Zjawisko znane jako copyright trolling polega właśnie na masowym wysyłaniu gróźb i żądaniu pieniędzy pod pozorem walki z piractwem.
Dziennik Internautów wielokrotnie już tłumaczył, dlaczego taka działalność prawników jest nieetyczna. Wiąże się ona z...
Redakcja Dziennika Internautów wie, że pisma od adwokatów-trolli dostają także osoby całkowicie niewinne (polskie przypadki opisaliśmy szczegółowo w innym tekście). Dlatego, aby pomóc tym osobom, opublikowaliśmy poradę dotyczącą tego, jak złożyć skargę na adwokata. Warto podkreślić, że ta porada ma charakter uniwersalny i może pomóc różnym osobom, które zostały źle potraktowane przez jakiegoś adwokata.
Inne media dostrzegły naszą poradę, ale całkiem przekręciły jej sens. Oto jaki nagłówek znalazł się w serwisie Prawnik.pl:
Piraci? Czy autor lub autorka tego nagłówka ma 100% pewności, że każdy odbiorca pism z kancelarii Anny Łuczak to "pirat"?
Ten nagłówek ilustruje poważny problem, o którym Dziennik Internautów pisze od lat. Pod pozorem ochrony praw autorskich można sobie pozwolić na wiele, czasem zbyt wiele. Można w ramach walki z piractwem krzywdzić ludzi, a jak ktoś się poskarży, przypinamy mu etykietkę pirata i sprawa załatwiona. Nikt nie śmie stwierdzić, że pirat może być w rzeczywistości ofiarą. Oto prawnicy zajmują się zarobkowym zastraszaniem na ogromną skalę, a media ograniczają badanie tej sprawy tylko do stwierdzenia "no przecież to piraci!".
Dziennikarze powinni zadać sobie proste pytanie. Czy kancelaria prawna to jakiś sąd wydający wyroki o tym, kto jest piratem i ile ma za to płacić? Czy w ogóle ktoś się zastanawiał, w jaki sposób ta kancelaria zdobyła dane rzekomych piratów? Czy redakcja serwisu Prawnik.pl jest gotowa oświadczyć, że ma pewność co do winy każdego z odbiorców tych pism?
Powyższy nagłówek to nie wszystko. Naprawdę "dobra" jest końcówka tekstu z Prawnik.pl. Cytuję:
Internauci zapewniają, że kancelaria działa nieetycznie, gdyż chce zarabiać na domniemanych naruszeniach praw autorskich (...) "Dziennik internautów" nawet wyjaśnia krok po kroku, jak należy ją napisać i gdzie wysłać, aby doprowadzić do ukarania "prawnika-trolla".
No patrz Pan, jacy sprytni ci internauci! Nawet tłumaczą krok po kroku, jak złożyć skargę! Prawa się plebsowi zachciało! Co za świństwo... a powinni płacić i nie dyskutować, bo przecież pani adwokat kazała płacić!
Tak, to była ironia. A teraz przejdźmy w tryb "na poważnie".
Choć w tym tekście skrytykowałem serwis Prawnik.pl, to powiem szczerze, że wiele innych mediów ma podobny problem. Automatycznie zakładają, że jakaś pani adwokat ma prawo grozić wszystkim i żądać pieniędzy, bo wie, kto jest piratem. Otóż pani adwokat tego nie wie.
Nie tylko "internauci" twierdzą, że copyright trolling jest nieetyczny. Przypomnę raz jeszcze, że:
Drogie media! Nie jest tak, że wystarczy nazwać kogoś piratem i już można zrobić mu wszystko (np. bezkarnie go zastraszać). Ochrona praw autorskich nie może uzasadniać wszystkich rodzajów działań przeciwko ludziom. Znacie termin copyright trolling? Powinniście go poznać. Poczytajcie o tym w Dzienniku Internautów.
Polecane teksty:
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|