Tysiące ludzi podpisały się pod petycją o zweryfikowanie zasad funkcjonowania ZAiKS-u. Opłata reprograficzna po raz pierwszy od lat wzbudza duże zainteresowanie społeczne. To kolejny wyraźny sygnał dla polityków, że zjawiska na styku kultury i praw autorskich należy traktować poważnie.
Dokładnie miesiąc temu w Dzienniku Internautów pisałem o akcji "Nie płacę za pałace". Śmiałem wówczas zauważyć, że nastąpiła bardzo istotna zmiana w podejściu do takich tematów, jak opłaty reprograficzne doliczane do cen urządzeń i nośników. Kiedyś to był temat naprawdę niszowy, a dziś jest to temat na pierwsze strony gazet. Uważam, że jest w tym ogromna zasługa ZAiKS-u. Stowarzyszenie twórców mogłoby po cichu majstrować przy opłacie reprograficznej, ale zażądało zbyt dużo i temat wybuchł.
Warto zwrócić uwagę na to, jak społeczeństwo zareagowało na akcję "Nie płacę za pałace". W ciągu pierwszych 24 godzin aż 4 tys. osób podpisało petycję na stronie akcji. Ta petycja dotyczy "weryfikacji zasad funkcjonowania ZAiKS i wdrożenia zmian porządkujących system działalności tej organizacji". W chwili pisania tego tekstu liczba podpisów pod petycją przekracza 13,1 tys. osób.
Organizatorzy akcji opublikowali infografikę o dotychczasowych osiągnięciach. Mówi ona o 600 artykułach w prasie i na blogach, a także o 50 tys. odsłon infoanimacji na temat akcji. Nieźle.
Pytanie brzmi, czy te wszystkie odsłony i lajki mają jakieś znaczenie? Mają i to większe niż sądzicie. Przede wszystkim możecie być pewni, że wielu polityków dowie się o sukcesie tej akcji (niektórzy także z Dziennika Internautów). Już wcześniej pojawiały się sugestie, że kwestia opłaty reprograficznej mogła wpłynąć na notowania partii rządzącej.
Da się też zauważyć, że ministerstwo kultury mogło po prostu zmienić zdanie w tej kwestii. Jeszcze we wrześniu ubiegłego roku, gdy wiceminister kultury mówił w sejmie o nowej opłacie od tabletów i smartfonów, wydawał się bardzo pewny wprowadzenia jej. Teraz można odnieść wrażenie, że ministerstwo unika tego tematu, ograniczając się do dyplomatycznych stwierdzeń o potrzebie osiągnięcia porozumienia.
Popularyzacja tematu grozi "tabloidyzacją" dyskusji na jego temat. To prawda. Z drugiej strony, jeśli jakiś temat jest kontrolowany przez społeczeństwo, politycy są ostrożniejsi. Do tej pory ministrowie kultury byli przyzwyczajeni, że niektóre tematy (takie jak opłata reprograficzna) załatwia się w małym gronie zainteresowanych i nie trzeba się za bardzo liczyć z opinią społeczną.
Sprawa ACTA w 2012 roku pokazała, że opinia społeczna może podchwycić nawet trudny temat, który przez polityków jest marginalizowany. Jest to wysoce prawdopodobne w przypadku problemów pojawiających się na styku kultury i nowych technologii (czyli ważnych dla społeczeństwa informacyjnego). Temat ACTA był takim właśnie problemem i z opłatą reprograficzną może być podobnie. To samo obserwowaliśmy na Węgrzech, gdy padł pomysł podatku za transfer.
W kolejce są kolejne takie tematy na styku kultury i nowych technologii. Obserwujemy rosnące zainteresowanie copyright trollingiem, choć ministerstwo kultury ciągle nie dostrzega wagi problemu. Przed nami reforma praw autorskich w UE. Niebawem Dziennik Internautów będzie pytał kandydatów na prezydenta o takie cyfrowo-kulturowe tematy. Spodziewamy się, że część polityków potraktuje nas jak natrętów, którzy tylko ubzdurali sobie, że dana rzecz jest ważna. My jednak wiemy, że w internecie granica między tematem "niszowym" a "czołowym" może być przekroczona bardzo niespodziewanie i szybko.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|