Pomysł wprowadzenia nowych opłat za obrazki-miniaturki pojawił się we Francji. Jest bardzo niebezpieczny i wynika z tendencji polityków do sztukowania systemu praw autorskich zamiast jego realnego reformowania.
reklama
Dziennik Internautów sporo już pisał o problemie tzw. praw pomocniczych (ancillary copyright), czyli o pomyśle wprowadzenia nowego rodzaju opłat za krótkie fragmenty artykułów pojawiające się w wyszukiwarkach. Idea jest taka, żeby wyszukiwarki płaciły za to, że w wynikach wyszukiwania pojawiają się nagłówki lub fragmenty tekstów. Opłaty byłyby odprowadzane na konta tzw. organizacji zbiorowego zarządzania (OZZ) czyli podmiotów w rodzaju ZAiKS, tyle że reprezentujących wydawców gazet a nie muzyków.
W praktyce wprowadzenie ancillary copyright oznaczałoby nałożenie opłat na wyszukiwarki za to, że linkują do stron gazet. Dlatego niektórzy określają ten problem mianem podatku od linkowania. Niektóre kraje już wprowadziły takie prawo m.in. Niemcy i Hiszpania. Skończyło się to porażką, ale i tak niektórzy politycy chcą wprowadzania podobnych rozwiązań w całej Unii Europejskiej.
Politycy francuscy wymyślili coś nowego w temacie ancillary copyright. Chcieliby oni nałożyć na strony internetowe opłaty za wykorzystywanie miniaturek obrazków. Co ważne, opłaty byłyby niezależne od tego, czy twórca życzy sobie jakiejś rekompensaty od wyszukiwarki.
Pomysł jest - delikatnie mówiąc - bardzo niepokojący. W wyszukiwarkach znajdziemy przecież mnóstwo miniaturek przedstawiających dzieła z domeny publicznej. Jest sporo zdjęć na licencjach Creative Commons. Jeśli jakiś artysta nie chce widzieć swoich zdjęć w Google, może zwyczajnie zablokować swoją stronę przed indeksowaniem przez wyszukiwarkę. Jeśli zdjęcie trafia do wyszukiwarki w wyniku naruszenia, można walczyć z tym konkretnym naruszeniem.
Istnieją obawy, że zaproponowane we Francji rozwiązanie uderzyłoby nawet w serwisy Wikimedia Commons albo w biblioteki internetowe jak Europeana. Z tego powodu 14 organizacji społecznych wystosowało list otwarty do francuskiego ministra kultury oraz Zgromadzenia Narodowego. W liście czytamy.
Podobne inicjatywy w Niemczech i Hiszpanii (...) okazały się nieefektywne (...) Choć oczekiwane korzyści tych inicjatyw absolutnie nie dały rady się zmaterializować, ich negatywne implikacje narastają szybko i są dobrze udokumentowane. Od ograniczania konkurencji do sporów, do ograniczonego dostępu do informacji i mniejszej innowacji - o czym może zaświadczyć zamknięcie pewnej liczby startupów.
(...)
To odizolowałoby Francję globalnie jako kraj, w którym używanie obrazków online może być przedmiotem restrykcyjnych, niedziałających praktyk.
Ciekawego spostrzeżenia dokonała przy okazji organizacja Communia, która też podpisała się pod listem. Zauważyła ona, że system praw autorskich już teraz jest bardzo skomplikowany. Politycy francuscy (i nie tylko oni) chcą jeszcze bardziej komplikować ten system poprzez dosztukowanie nowych rodzajów praw obliczonych na korzyść jakiejś konkretnej grupy. Rzecz w tym, że nowe prawa nie wpłyną tylko na wybrane grupy. One zawsze będą miały szerszy wpływ na cały dostęp do informacji.
Dobrym przykładem wąskiego patrzenia na prawa autorskie jest inny problem - wolność panoramy. Niektórzy politycy chcieliby ograniczyć możliwość komercyjnego wykorzystania zdjęć architektury lub rzeźb. Wszystko w trosce o interesy rzeźbiarzy i architektów. Oni są ważni!
Problem w tym, że rezygnacja z wolności panoramy zaszkodziłaby interesowi fotografów, serwisów online oraz edukatorów. Każdy fotograf powie, że trzeba bronić wolności panoramy. Jednocześnie wielu fotografów uzna, że "podatek od miniaturek" to jest dobry pomysł i w ogóle prawa fotografów trzeba ostro egzekwować, bo przecież są to najważniejsi ze wszystkich twórców!
Każdy inny twórca uważa, że jego prawa są najważniejsze (bo mi się należy!) i każdy chciałby mieć możliwość swobodnego korzystania z dzieł innych ludzi (bo mi się należy!).
Problem ancillary copyright jest elementem szerszego problemu, jakim jest brak kompleksowego spojrzenia na prawo autorskie. Politycy zwykle dostrzegają wycinek rzeczywistości, walcząc od czasu do czasu o prawa tej lub innej grupy. Dziś chrońmy prawa wydawców! Jutro chrońmy prawa piosenkarzy! Pojutrze możemy się wziąć za architektów, ale czy nie zrobimy znowu krzywdy wydawcom?
Prawo autorskie musi być zrównoważone. Musi być jak działający organizm, aby kultura mogła się rozwijać. Niestety od dawna politycy chcą rozwijać tylko wybrane części tego mechanizmu, tworząc potwora z ogromnym aparatem gębowym i żołądkiem, ale pozbawionego wydajnego krwiobiegu, systemu nerwowego i chyba także mózgu.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|