Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Ostatnio głośno o przegranej ZAIKS-u w sprawie przeciwko fryzjerowi z Wałbrzycha. Jest już uzasadnienie wyroku I instancji. Sąd Okręgowy w Świdnicy stwierdził, że przy usługach fryzjerskich klienci kierują się jakością usługi, kompetencją, a nie tym, jaka muzyka gra w salonie. Równocześnie uznał, że słuchanie radia stanowiło realizację konstytucyjnego prawa do informacji fryzjera.

robot sprzątający

reklama


GŁÓWNE TEZY WYROKU

I. Nie można pobierać opłat za słuchanie muzyki w przypadku, gdy mamy do czynienia z przedsiębiorcą prowadzącym działalność gospodarczą w niewielkich rozmiarach, odtwarzane utwory nie są publicznie dostępne (ograniczony krąg osób), radio odtwarzane jest głównie dla pracowników, nieregularnego odbioru audycji i niskiej jakości odbiorników.

II. Nie wydaje się zdaniem Sądu racjonalnym, aby przy wyborze gabinetu lekarskiego, gabinetu dentystycznego, kosmetycznego czy zakładu fryzjerskiego klient kierował się innym kryterium, aniżeli jakością oraz fachowością świadczonych tam usług, kompetencją personelu, dostępnością i odległością od miejsca zamieszkania.

III. Nie można dopuścić do obniżenia poziomu takich wartości jak prawo do informacji, które jest realizowane przez słuchanie audycji radiowych lub telewizyjnych (bo radio to nie tylko muzyka, ale też informacje, a dostęp do informacji jest prawem człowieka – RC).

Trzeba przyznać, że Sąd Okręgowy w Świdnicy przyłożył się, a dziewiętnastostronicowe uzasadnienie jest bardzo dobre merytorycznie - analiza prawna jest rzetelna i dogłębna (co wcale niestety w naszych sądach nie jest regułą). Myślę, że fakt, iż sprawa została nagłośniona w mediach za sprawą Pana Marcina, właściciela salonu fryzjerskiego Beauty w Wałbrzychu, nie był bez znaczenia (i chwała mu za to). To dobrze, że sąd nie uległ presji większego, jakim jest duża organizacja zbiorowego zarządzania (ZAiKS), która próbowała niczym frachtowiec staranować małą łódeczkę drobnego rzemieślnika. Myślę, że mamy do czynienia z rzadką sytuacją, dla której presja społeczna odegrała pozytywną rolę – równoważącą pewność siebie silniejszego (ekonomicznie, organizacyjnie) i motywującą do naprawdę rzetelnej pracy sądu.

Pamiętajmy jednak, że wyrok jest nieprawomocny (jak na razie wygrana jest pierwsza bitwa – ZAiKS z pewnością wniesie apelację do Sądu Apelacyjnego), a per saldo fryzjer poniósł zapewne znacznie wyższe koszty niż zostały mu zwrócone za wygrany proces (ZAiKS ma zapłacić zwrotnie tylko 180 zł kosztów radcowskich / adwokackich – wg tzw. stawki minimalnej + 17 zł opłaty skarbowej).

Jestem ciekaw, który prawnik poprowadziłby taką sprawę za 180 zł? Oczywiście być może pełnomocnik Pana Marcina działał dla idei, dla sławy, pro bono (whatever) – zdarza się. Jeżeli jednak potraktował sprawę komercyjnie, rynkowo - na pewno rzeczywiste honorarium uiszczone przez Pana Marcina dla prawnika było dużo wyższe niż zasądzone zwrotnie koszty od przegranego według nieżyciowych tzw. stawek minimalnych (tu wychodzi absurdalność systemu zwrotów kosztu procesu w polskiej procedurze cywilnej – sąd, mimo że teoretycznie są widełki, nie patrzy na rzeczywiste honoraria, tylko kieruje się stawkami, które są uzależnione wyłącznie od kwoty sporu – takie podejście jest dobre, ale przy prostych pozwach z faktur, a nie w sprawach tak wyrafinowanych prawniczo, jak np. sprawy z zakresu prawa autorskiego)

Równocześnie w skali działań ZAiKS-u ta przegrana to tylko kropla w morzu – w efekcie skali per saldo ZAiKS (niestety) wygrywa. I to nie tyle w sądach – bo w sądzie ZAiKS nie potrafił podać przykładu orzeczeń, w których wygrał z małymi zakładami fryzjerskimi. Chodzi bardziej o „perswazję” pozasądową. Ludzie płacą, bo boją się procesów.

Napisałem, że ZAiKS niestety per saldo wygrywa. Dotyczy to nie tylko drobnych przedsiębiorców, z których OZZ chcą zdzierać autorski haracz, ale również twórców, ponieważ redystrybucja tantiem (znów: niestety) w Polsce kuleje. Zasada jest prosta: najpierw bierzemy opłaty od wszystkich i za wszystko, co się da, a potem (być może) poszukamy komu przekazać (po potrąceniu pokaźnych kosztów „zarządzania”). Im twórca mniej znany, tym bardziej motywacja do znalezienia jego osoby spada. A po 5 latach… No, cóż, tantiemy przechodzą na koszty ZAIKS-u lub innej organizacji zbiorowego zarządzania. Czy więc rzeczywiście chodzi przede wszystkim o godny chleb dla twórców?

Żeby nie było, że jestem przeciw prawom twórców: sam przecież jestem twórcą. Nie chodzi więc o to, że twórcom nie należy się wynagrodzenie. Ale chodzi o to, że obecny system redystrybucji tantiem nie działa ani na korzyść twórców, ani na korzyść konsumentów dóbr kultury. Jest nieefektywny, a szeroka rzeka wpływów do OZZ z drugiej strony wypada cienkim strumyczkiem, z którego piją tylko niektórzy, zazwyczaj bardziej znani lub bardziej operatywni, którzy potrafią się upomnieć o swoje.

Rafał CisekWięcej tez z uzasadnienia wyroku można znaleźć tutaj >>

 

Rafał Cisek, radca prawny, współpracownik Centrum Badań Problemów Prawnych i Ekonomicznych Komunikacji Elektronicznej (CBKE), twórca serwisu prawa nowych technologii NoweMEDIA.org.pl, ekspert w zakresie prawnych aspektów komunikacji elektronicznej.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:







fot. Freepik



fot. Freepik



fot. Freepik