Służba Celna poluje na graczy, a w sieci jest już informacja o pierwszym wyroku. Tymczasem w Sejmie posłowie pytają, czy resort finansów ma zamiar ścigać właścicieli kiosków za sprzedaż kart?
Ostatnio internet obiegła informacja o tym, że ponad 24,6 tys. internetowych hazardzistów jest na celowniku Służby Celnej. O dziwo, niewiele osób uznaje to za sukces. Nazywa się to pokazówką albo wręcz absurdem, a niektórzy posłowie zaczęli zadawać na poważnie pytania o to, skąd Służba Celna miała dane graczy.
Odpowiedzi na pytanie o pochodzenie danych wciąż nie znamy, natomiast w internecie pojawiła się informacja o kolejnym sukcesie (?) w walce z hazardem. W październiku tego roku jakiś gracz został skazany za granie przez internet u zagranicznego bukmachera. Poniższy obrazek, przedstawiający kopię wyroku, został opublikowany na Twitterze przez Zdzisława Kostrubałę.
Zdzisław Kostrubała może być Wam znany jako człowiek, który w Sejmie reprezentował Stowarzyszenie Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich. To on mówił o tym, że wprowadzenie rządowej "czarnej listy" stron byłoby takim pożądanym, prostym środkiem przeciwko nielegalnemu hazardowi.
Opublikowana kopia wyroku mówi, że jakiś gracz będzie musiał zapłacić 5 tys. zł. Może to działać odstraszająco i zapewne taki był cel opublikowana wyroku. Legalne firmy bukmacherskie nie życzą sobie, aby ludzie grali przez internet u zagranicznych konkurentów. Ustawa hazardowa ma temu przeciwdziałać.
Tymczasem w Sejmie posłowie Dębski i Górczyński jeszcze raz postanowili podjąć temat hazardowych absurdów. 18 listopada zorganizowali oni kolejną konferencję prasową, na którą zaprosili Grzegorza Pietraszka, przedstawiciela firmy organizującej spotkania dla pracowników.
Pietraszek mówił o tym, że organizowane przez jego firmę imprezy nawiązują często do filmów z Jamesem Bondem albo do lat 30. ubiegłego wieku. Dlatego używanymi na imprezach rekwizytami są stoły do ruletki i inne gadżety kojarzone z kasynami. Firma Pietraszka nie może publikować w sieci zdjęć z tych imprez, bo to promocja hazardu. Ta sama firma mogła jednak wypożyczyć swoje rekwizyty do serialu "M jak miłość". Służbie Celnej wcale nie przeszkadzało promowanie hazardu w telewizji publicznej.
Poseł Górczyński zauważył też, że w wielu marketach da się kupić zestawy do pokera albo małe ruletki. W każdym kiosku da się kupić karty, a to przecież promowanie hazardu!
Poseł wcale nie przesadzał. Przepisy ustawy hazardowej zabraniają "reklamy i promocji gier cylindrycznych, gier w karty, gier w kości, zakładów wzajemnych oraz gier na automatach". Ustawa wyjaśnia też, że przez reklamę takich gier rozumie się "publiczne rozpowszechnianie znaków towarowych lub symboli graficznych i innych oznaczeń z nimi związanych". Z kolei przez promocję tych gier rozumie się także ich "publiczną prezentację".
W czasie konferencji w Sejmie powróciło pytanie o to, skąd Służba Celna wzięła dane graczy. Poseł Górczyński powiedział, że nieoficjalnie wie, iż Urząd Komunikacji Elektronicznej również spytał o to ministra Kapicę. Dziennik Internautów zwrócił się z pytaniami w tym zakresie do UKE, ale jeszcze nie dostaliśmy odpowiedzi.
Z pewnością o problemach z ustawą hazardową usłyszymy jeszcze nie raz. W Polsce naprawdę można dostać karę za samo fotografowanie się z ruletką. Ustawa hazardowa groziła i nadal grozi wprowadzeniem cenzury internetu podobnej do tej w Rosji czy w Chinach. Ściganie internetowych graczy generuje nie tylko wpływy, ale też koszty.
Nie dziwce się poniższemu obrazkowi. Takie przedstawianie wiadomej gry jest najbezpieczniejsze.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Poznaj reżyserki, które wolą zdobywać fanów niż walczyć z piractwem (i obejrzyj film za darmo)
|
|
|
|
|
|