Podgrzewane fotele mogą być montowane w każdym aucie, ale włączenie tej funkcji może zależeć od pobrania aplikacji, za którą każdy właściciel może płacić osobno. Taką wizję ma koncern BMW.
reklama
Komputeryzacja aut może pewne rzeczy ułatwiać, ale jest też furtką do uzależnienia kierowców od producentów. Tak samo jak klienci Apple są zmuszeni do kupowania aplikacji z określonego sklepu, tak samo kierowcy mogą być w przyszłości zmuszani do "pobierania" funkcji samochodu od producenta.
Taką właśnie koncepcję przedstawił w rozmowie z Autocar przedstawiciel BMW Peter Schwarzenbauer, odpowiedzialny za markę MINI. Rozmowa ta miała miejsce przy okazji targów 2014 Detroit Auto Show.
BMW rozważa wprowadzenie aplikacji do pobrania, które mogłyby aktualizować funkcje dostępne w samochodzie. Oczywiście oznacza to, że wszystkie potrzebne urządzenia byłyby montowane w samochodach domyślnie, a oprogramowanie służyłoby jedynie do ich aktywacji. Przykładowo fotele miałyby wszystko, co potrzebne do ich podgrzewania, ale włączenie tej funkcji wymagałoby zakupu aplikacji (zob. Autocar, Mini should have UK design studio).
Charles Chen Art / Shutterstock.com
Takie rozwiązania mają swoje zalety. Proces produkcji jest uproszczony, bo wytwarzane są pojazdy podobne, a różnice między poszczególnymi modelami wprowadza oprogramowanie. Klient może kupić model tańszy, aby w dogodnym momencie i bez znacznych trudności "aktualizować go" do modelu droższego. Producent ma pewność, że to właśnie on zarobi na aktualizacji.
To rozwiązanie może mieć także wady. Z ustaleń Autocar wynika, że poszczególne aplikacje mogą być wyłączone przy zmianie właściciela auta. Może więc dojść do tego, że nowy właściciel będzie musiał ponownie zapłacić za podgrzewanie siedzeń, a stary właściciel będzie sprzedawał auto teoretycznie gorsze niż to, którym jeździł.
Nie można też ignorować tego, że ludzie nie będą czuli się komfortowo ze świadomością, że jeżdżą lepszym autem z wyłączonymi funkcjami. Część tych ludzi będzie próbowała uruchomić funkcje na własną rękę. Będzie to prowadzić do ciekawych problemów prawnych. Czy człowiek grzebiący w swoim samochodzie łamie prawo? Czy nie mam prawa przerobić czegoś, za co zapłaciłem?
Zapewne producenci będą się zabezpieczać, zmuszając nabywców do podpisywania różnego rodzaju licencji na oprogramowanie. To niestety jest furtka do zapisów w stylu "producent zapisuje dane o stylu jazdy użytkownika i udostępnia je stronom trzecim w celach marketingowych".
Nie po raz pierwszy słyszymy o wypożyczaniu elementów samochodów. W listopadzie pisaliśmy o elektrycznym samochodzie Renault, którego bateria jest wypożyczana i może to prowadzić do stosowania czegoś w rodzaju mechanizmu DRM. Coraz częściej padają też pytania o to, w jaki sposób producenci aut będą mogli śledzić kierowców.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Pochwalił się na Facebooku, że jest ścigany. Policja znalazła go krótko potem