Pojęcie cloud computingu pojawia się coraz częściej nie tylko w informacjach producentów, ale również największych mediach. Wyjaśniamy, co wiąże się z tym zagadnieniem.
Wszyscy korzystamy z usług działających w modelu cloud computing (czyli bazujących na tzw. chmurach obliczeniowych). Wciąż niewiele osób wspomina znajomym, że "wrzuci zdjęcia do chmury", jednak już w przypadku większych koncernów informatycznych w komunikacji z klientem zwykle nie da się uciec od tego terminu.
Najkrótsza odpowiedź na powyższe pytanie to po prostu: przetwarzanie danych w chmurze. Wspomniana chmura to nic innego, jak zbiór serwerów, które zajmują się różnego rodzaju obliczeniami (urządzenia takie mogą się znajdować zarówno w naszej firmie, jak i w oddalonej o setki kilometrów serwerowni). W praktyce nasza lokalna maszyna nie musi się zajmować zarządzaniem skomplikowanymi bazami danych, a zadanie to może zostać przekazane do wyspecjalizowanych urządzeń.
Łatwo się domyślić, że pojęcie "chmury" zrodziło się z tego, że komputery, z którymi się łączymy, zwykle znajdują się w nieznanej nam lokalizacji. Po prostu zlecamy im konkretne zadania, a one prezentują nam gotowe wyniki (może się to różnić w zależności od wykorzystywanej platformy).
Jak wspomniałem na początku, w ramach modelu cloud computing działa niezwykle dużo usług. Co ciekawe, tworzone były one jeszcze na długo przed tym, jak sprecyzowano samą definicję przetwarzania w chmurze.
Wystarczy pomyśleć na przykład o poczcie elektronicznej. Gdy tworzymy wiadomość w Gmailu, automatycznie zapisuje się ona gdzieś na zdalnym serwerze - nie wiemy zupełnie gdzie, a także ile maszyn zostało użytych do całej operacji. Gdy zechcemy przesłać wiadomość dalej, również cała procedura odbędzie się gdzieś we wspomnianej chmurze, a do naszego komputera przesłany zostanie tylko wynik całej operacji.
Przykład może być jednak znacznie prostszy. Wystarczy po prostu wpisać zapytanie do wyszukiwarki Google czy Bing. Odpytujemy w ten sposób usługę, która działa zdalnie, a do nas po raz kolejny przesyła tylko gotowy efekt. Nie musimy się martwić o instalowanie niczego na naszym lokalnym dysku ani nawet o wykorzystywane urządzenie.
Coraz większą popularność zyskuje również udostępnianie pełnoprawnego oprogramowania w ramach modelu chmurowego. W ten sposób korzystać możemy na przykład z Dokumentów Google (przesyłanych na bieżąco z serwerów wyszukiwarkowego giganta) czy zestawu Office 360 zaprezentowanego jakiś czas temu przez Microsoft. Żeby rozpocząć pracę, wystarczy wtedy uruchomić przeglądarkę i z dowolnego komputera zalogować się na konto, podobnie jak to robimy w przypadku Facebooka czy poczty elektronicznej.
Czytaj także: HP chce serwerów ARM
Już po krótkim wstępie widać, że rozwiązania chmurowe pomagają przede wszystkim odciążyć lokalne komputery i skupić moc obliczeniową w stworzonych do tego serwerach. Jedną z oczywistych zalet takiego modelu jest np. możliwość stworzenia dla pracowników tanich "terminali", które mogą mieć niewielki dysk, a wszelkie dane pobierać i zapisywać na zdalnych urządzeniach w firmie. Pozwoli to znacznie lepiej zarządzać wydajnością.
Interesująco przedstawia się również perspektywa związana z urządzeniami mobilnymi, które będą miały stały kontakt z siecią. Warto zauważyć, że przy odpowiednio szybkich połączeniach, przetwarzanie informacji, np. wymaganych do uruchomienia gry, mogłoby się odbywać nie na samym telefonie, ale również zdalnej maszynie, która znacznie lepiej poradziłaby sobie z tym zadaniem. Finalnie sprzęty takie mogłyby więc służyć głównie jako odbiorniki obrazu, który renderowany byłby zdalnie, a później był tylko przesyłany do smartfona.
Partnerem cyklu artykułów o Cloud Computing jest:
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|