XIX-wieczny fresk z Borja zniszczony przez amatorkę - to był głośny temat w sierpniu i początek wielu internetowych memów. Teraz autorka "rozmazanego Jezusa" domaga się wynagrodzenia z tytułu praw autorskich, bo rozzłościł ją fakt pobierania opłat za wstęp do kościoła.
To kolejny tekst z cyklu "absurdy własności intelektualnej".
Jeśli słowa "Ecce Homo" albo "XIX-wieczny fresk Martíneza" z niczym się Wam nie kojarzą, to prawdopodobnie i tak słyszeliście o pewnej 80-latce z Hiszpanii, która zniszczyła znane malowidło. Nie był to typowy akt wandalizmu. Staruszka chciała odrestaurować niszczejące, wspaniałe dzieło.
Efekt jej prac renowacyjnych przedstawia zdjęcie poniżej.
Z racjonalnego punktu widzenia doszło do zamachu na cenne dzieło sztuki i skutków tego zamachu nie da się odwrócić. Kultura jest jednak żywa i rządzi się własnymi prawami. "Rozmazany Jezus" przypominający małpę stał się hitem internetowych memów.
Poza tym nagle wszyscy przypomnieli sobie, jak cenny jest fresk z Borja, który wcześniej niszczał atakowany wilgocią. Dzięki "renowacji" zdjęcia takie, jak to powyżej, zostały opublikowane w prasie 160 krajów, a do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Borja zaczęli napływać turyści w nadziei zobaczenia fresku na żywo.
Dalsze wydarzenia z lokalnej perspektywy opisuje hiszpański serwis Elcorreo.com. Fundacja zarządzająca Sanktuarium została zmuszona do wprowadzenia opłat za wstęp do kościoła, w którym znajduje się fresk. Wcześniej opłat nie było, bo kościół odwiedzało kilku pielgrzymów dziennie. Po publikacji zdjęć zniszczonego fresku nastąpił istny wysyp turystów. W ciągu czterech dni wpływy z opłat przyniosły 2 tys. euro.
Cecilia Gimenez (staruszka, która "odrestaurowała" fresk) poczuła się oburzona faktem zbierania pieniędzy za wstęp do kościoła. Wraz ze swoją rodziną i prawnikami zaczęła się domagać wynagrodzenia za prawa autorskie. Sanktuarium raczej nie ma zamiaru dzielić się przychodami, zatem złożyło sprawę w ręce swoich prawników i chyba będzie to początek bardzo ciekawego sporu (zob. Elcorreo.com, Cecilia exige ahora derechos de autor por destrozar el 'Ecce Homo').
Dlaczego wrzuciliśmy tekst do działu "absurdy własności intelektualnej"? No cóż... postępowanie Pani Cecylii i jej rodziny nosi wszelkie znamiona tzw. copyright trollingu. Istotne są dwie rzeczy.
W tym przypadku sytuacja jest prosta do rozwiązania. Ktoś powinien rozstrzygnąć, czy efekty pracy Cecilii Gimenez to nowe dzieło, czy też praca odtwórcza polegająca na odrestaurowaniu fresku. Jeśli jest to nowe dzieło, prawa autorskie mają zastosowanie, ale jednocześnie starsza Pani powinna odpowiedzieć za akt wandalizmu porównywalny np. z malowaniem graffiti w kościele.
To proste, ale jeśli sprawa trafi do sądu, chcąc nie chcąc obie strony wydadzą trochę pieniędzy na prawników, a sąd może mieć niezbyt konstruktywną pracę do wykonania. To jest prawdziwy problem stojący za absurdami praw autorskich.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|