Donald Tusk obiecuje bezpłatne e-podręczniki, a wydawcy oraz ich obrońcy starają się wszystkich przekonać, że zniszczy to edukację. Eksperci z Instytutu Jagiellońskiego stwierdzili nawet, że darmowe e-podręczniki utrudnią wprowadzanie nowych technologii do szkół. Trudno nie odnieść wrażenia, że sami eksperci nie wiedzą, jak taką tezę uzasadnić.
reklama
W lipcu br. Dziennik Internautów pisał o tym, że rządowy program "Cyfrowa szkoła" to nie tylko nowy sprzęt dla szkół. Są też plany dotyczące darmowych e-podręczników. W ramach projektu współfinansowanego ze środków UE w ciągu 3 lat mają powstać podręczniki do 14 przedmiotów oraz 2500 zasobów edukacyjnych do wykorzystania w procesie nauczania. Treści podręczników mają opracować: Uniwersytet Wrocławski, Politechnika Łódzka oraz Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu.
Wspominaliśmy też, że wydawcy tradycyjnych podręczników dopatrzyli się w działaniu rządu praktyk szkodzących konkurencji, zapowiedzieli złożenie pozwu.
Rząd i zwolennicy bardziej otwartej edukacji mówią coś całkowicie przeciwnego - dopiero z darmowymi e-podręcznikami będziemy mieli konkurencję jak trzeba.
- Z informacji uzyskanych z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wynika, że w projekcie nie występują przesłanki czynu nieuczciwej konkurencji. Treści edukacyjne nie będą monopolizowane, co udowadnia przyjęte przez rząd założenie udostępnienia e-podręczników na otwartych licencjach jako otwartych zasobów edukacyjnych - czytamy w oświadczeniu Ministerstwa Edukacji Narodowej sprzed kilku dni.
Oczywiście wydawcy boją się zmian na rynku. Boją się utraty kontroli nad nim. Będą więc mówili, że tylko ich podręczniki mogą zagwarantować skuteczną edukację. Po ich stronie stanie duża część ekspertów, szczególnie ci, którzy lubią współpracować z wydawcami.
Bardzo interesującą opinię na temat planów MEN przedstawił Instytut Jagielloński. Zdaniem jego ekspertów MEN robi kolejny "eksperyment na dzieciach", który może doprowadzić do nieodwracalnych zmian na rynku wydawnictw edukacyjnych w Polsce oraz znacznie obniżyć poziom edukacji w polskich szkołach.
Redakcja DI otrzymała komunikat IJ w tej sprawie. Wyciągnęliśmy z niego najważniejsze argumenty przeciwko e-podręcznikom.
Na każdy z tych argumentów można szybko odpowiedzieć.
Przy okazji argumentu nr 6 widzimy powtarzanie mantry o tym, że "bezpłatne podręczniki zmienią rynek wydawniczy". Tak, zmienią go, ale czy obecny sposób funkcjonowania tego rynku jest jakimś dobrem narodowym, które trzeba zachować w niezmienionej formie? To jedno z pytań, które w debacie należałoby zadać.
Samo istnienie darmowej alternatywy nie musi psuć rynku. Być może eksperci z Instytutu Jagiellońskiego nie słyszeli o czymś takim, jak open source, co wcale nie zepsuło rynku oprogramowania. Sztuka dostępna jako domena publiczna lub muzyka na otwartych licencjach również nie psuje rynku sztuki.
Godne podkreślenia jest właśnie to, że rządowe podręczniki będą dostępne na otwartych licencjach. Nie można więc wykluczyć, że wydawcy będą mogli opracowywać własne edycje tych podręczników (wiele zależy od wybranej licencji, ale należy się tego spodziewać).
Przede wszystkim jednak będzie istniała tania alternatywa dla podręczników komercyjnych, co wymusi na wydawcach albo niższe ceny, albo naprawdę wysoką jakość. Trzeba zresztą zaznaczyć, że już teraz w szkole nie ma obowiązku stosowania podręcznika dopuszczonego przez MEN, a ostatnie wydarzenia są tylko realnym wdrażaniem tej zasady w życie.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Aresztować Assange'a bez względu na okoliczności! Brytyjczycy próbują dyplomacji...
|
|
|
|
|
|