Co mają do powiedzenia polscy eurposłowie na temat ACTA? Niewiele. Dziennik Internautów przesłał pytania do kilkudziesięciu z nich. Większość zignorowała sprawę, jeden przyznał się do nieznajomości tematu, a tylko dwie panie posłanki odważyły się na szerszą wypowiedź. Obydwie przyznały, że obawy związane z ACTA są uzasadnione, a tryb, w jakim powstawało porozumienie, jest nie do przyjęcia.
reklama
Jeśli jeszcze nie wiesz, czym jest ACTA, możesz zajrzeć do naszego podsumowania informacji na ten temat. Mówiąc najogólniej, jest to międzynarodowe porozumienie dotyczące podrabiania towarów i piractwa, które najpierw powstawało w tajemnicy, po czym zostało podsunięte politykom do szybkiego zatwierdzenia. Porozumienie ACTA mocno wspiera m.in. amerykański przemysł rozrywkowy, któremu zależy na bardzo ostrych rozwiązaniach antypirackich.
Obecnie można się zastanawiać nad tym, co w kwestii ACTA zrobi Parlament Europejski. Czy Polscy europosłowie będą popierać ACTA? Jaki jest stan wiedzy na ten temat u polskich przedstawicieli PE? Dziennik Internautów postanowił to sprawdzić, zwracając się z prośbą o komentarz do kilkudziesięciu europosłów.
Jeden z eurodeputowanych od razu przyznał się do niewiedzy. Nie będziemy wymieniać go z nazwiska, bo stawiałoby go to w gorszym świetle niż tych, którzy całkowicie zignorowali prośbę o komentarz. Najbardziej aktywną postawą wykazały się dwie panie - Lidia Geringer de Oedenberg (S&D) oraz Lena Kolarska-Bobińska (EPP). Mimo różnych frakcji obydwie panie uważają, że ACTA niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwa.
DI: Jakie jest Pani stanowisko wobec kontrowersji, jakie narosły wokół ACTA?
Lidia Geringer de Oedenberg: Uważam, że kontrowersje są w pełni uzasadnione. Od kiedy temat ACTA pojawił się na agendzie Parlamentu Europejskiego, starałam się zwracać uwagę na krytykę tej umowy, która napływa z różnych stron, m.in. od internautów, organizacji pozarządowych czy też przedsiębiorstw z branży telekomunikacyjnej i internetowej. Konkretnie, moje działania obejmowały: zapytania poselskie, udział w debatach parlamentarnych czy też udział w negocjacji rezolucji ACTA, która niestety, chociaż zainicjowana przez moją grupę polityczną Socjalistów i Demokratów (S&D) w celu skrytykowania ACTA, przepadła w głosowaniu, ponieważ nie udało się uzyskać wystarczającego poparcia. Paradoksalnie, Parlament przyjął większością głosów rezolucję Chadeków (EPP) popierającą ACTA.
Lena Kolarska-Bobińska: Uważam, że brak przejrzystości jest w przypadku ACTA nie do
zaakceptowania. Teraz mamy już dokument z Komisji Europejskiej, ale
powinniśmy byli otrzymać go wcześniej.
W odniesieniu do przemysłu amerykańskiego musimy pamiętać, że znaczna
część przemysłu europejskiego to filie spółek amerykańskich lub
partnerzy firm z USA (szczególnie w branży muzycznej). Pytanie powinno
więc raczej dotyczyć tego, jakimi informacjami spółki amerykańskie
podzieliły się z siostrzanymi firmami w Europie. Jeżeli żadnymi -
dlaczego? Wydawałoby się, że w ich interesie jest, by te same zasady
panowały po obu stronach Atlantyku.
Bez względu na to, Stany Zjednoczone powinny zaakceptować europejskie
zasady dotyczące własności intelektualnej (kiedy uda się nam je ustalić,
patrz: pakiet dot. własności intelektualnej z 24 maja 2011), a nie
odwrotnie. Nie chcemy wprowadzenia w Europie Digital Millennium
Copyright Act (DMCA). Musimy respektować zasady dozwolonego użytku.
Musimy jednak walczyć z piractwem i podrabianiem towarów. Musimy walczyć
z naruszeniami prowadzonymi na dużą skalę. Nie potrzebujemy
międzynarodowego traktatu, który miałby kontrolować obywateli. Ważne
jest również pytanie, czy potrzebne jest nam tworzenie nowego organu do
prowadzenia tej walki (ACTA Committee). (...)
Jak widać, wciąż istnieje możliwość osiągania zysków na towarach
cyfrowych i niecyfrowych, nawet gdy piractwo, dzięki internetowi, staje
się coraz łatwiejsze. Utwory dostępne za 99 centów w serwisie iTunes są
na to dowodem. W Polsce mieliśmy problemy z ich dystrybucją. Przez pewien
czas nie było możliwości korzystania w Polsce z iTunes. Polacy byli
skłonni zapłacić, ale nie mieli takiej możliwości (...)
W Traktacie sekcja 5, artykuł 27 jest przesadą. Zmuszanie dostawców internetu do udzielania informacji na temat poszczególnych użyć sieci
jest nierozsądne. Co więcej, sugestia zakazywania korzystania z
oprogramowania, które mogłoby zostać wykorzystane do działań niezgodnych
z prawem może otworzyć drzwi do uznania w przyszłości za program
nielegalny np. Microsoft Word (można wydrukować zastrzeżone logo).
Wydawało mi się, że tę lekcję już odrobiliśmy przy okazji spraw
dotyczących fotokopiarek w Stanach Zjednoczonych.
DI: ACTA powstawała przez dwa lata w ramach tajnych negocjacji. Nawet Parlament Europejski długo nie był informowany o tych rozmowach. Teraz Rada i Komisja pokazują obywatelom długi dokument i mówią "Musimy to szybko przyjąć". Jakie są Pani odczucia wobec takiego procesu prac?
Lidia Geringer de Oedenberg: Komisja Europejska popełniła taktyczny błąd, nie informując Parlamentu o przebiegu negocjacji. Można to tłumaczyć faktem, że negocjacje umowy toczyły się tuż po tym, jak wszedł w życie Traktat z Lizbony, który rozszerzył kompetencje Parlamentu w dziedzinie polityki handlowej. Komisja Europejska po prostu za późno zdała sobie z tego sprawę. Kwestia przejrzystości negocjacji umowy jest bardzo ważna, ale istotniejsza wydaje się jej treść: sankcje karne za naruszanie IP, zasady egzekwowania prawa w internecie, bardzo szeroka definicja tzw. skali komercyjnej, oraz wiele innych nieprecyzyjnych zapisów, które będą przedmiotem różnych interpretacji.
Lena Kolarska-Bobińska: Uważam, że taki proces prac jest nie do zaakceptowania. Nie widzę żadnego powodu do tak pośpiesznego podejmowania decyzji przez Parlament Europejski. Musimy mieć możliwość zaproponowania kolejnych poprawek do Traktatu, jeżeli takie są konieczne. Komisja, Rada i kraje członkowskie powinny zrozumieć, że Parlamentowi Europejskiemu trudno będzie zaakceptować dokument, jeśli nie czuliśmy się zaproszeni do dyskusji.
DI: Czy Pani zdaniem ACTA powinna zostać odesłana do zaopiniowania przez Trybunał Sprawiedliwości?
Lidia Geringer de Oedenberg: Argumentów na rzecz poparcia wniosku o opinię ETS jest wiele. Po pierwsze, ACTA to nie jest zwyczajna umowa międzynarodowa, ale umowa o bardzo dużym znaczeniu dla UE, wyznaczająca pewien kierunek myślenia, popierany np. przez wielkie koncerny związane z przemysłem rozrywkowym. Z tym kierunkiem nie zgadza się znaczna część społeczeństwa. Ostatnio do posłów pisały w tej sprawie np. hollywodzkie firmy m.in. Motion Pictures Association i International Federation of the Phonographic Industry. Z drugiej strony, wśród samych prawników istnieje spór co do zakresu zmian proponowanych przez ACTA. W lutym opublikowano negatywną opinię środowisk akademickich w sprawie umowy, która jest szeroko komentowana w Brukseli. Wspólnie z kolegami z grupy S&D wystosowałam w tej sprawie interpelację poselską do Komisji Europejskiej. Nie wchodząc w szczegóły prawne, uważam, że dzisiaj obywatele mogą mieć wątpliwości co do tego, kto w sporze o ACTA ma rację. Dlatego Parlament, aby móc w odpowiedzialny sposób wypowiedzieć się w procedurze ratyfikacji umowy, powinien znać opinię Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który już wielokrotnie dawał cenne wskazówki w podobnych sprawach. Przypomnę np. opinie 1/94 dotyczącą przystąpienia Unii do Światowej Organizacji Handlu (WTO), kiedy to ETS rozstrzygnął, że Unia nie ma wyłącznej kompetencji do zawarcia tej umowy, właśnie dlatego, że część dotycząca własności intelektualnej (TRIPS) podlega nadal zarówno państwom członkowskim, jak i UE. W rezultacie układ WTO został zawarty jako tzw. umowa mieszana, której stronami są zarówno Unia, jak i państwa członkowskie.
Lena Kolarska-Bobińska: W tym momencie nie sądzę żebyśmy potrzebowali dodatkowej opinii na temat
negocjowania ACTA. Potrzebujemy zapewnienia, że Parlament Europejski ma
ostatnie słowo co do ratyfikacji tego dokumentu.
Uważam jednak, że potrzebujemy opinii ETS w sprawie treści umowy. Musimy
być pewni, że gotowy dokument nie jest sprzeczny z przepisami
europejskimi. Musimy wiedzieć, czy będzie to wymagało zmiany w unijnym
prawie. Komisja Europejska uważa, że nie będzie takiej potrzeby, ale
chciałabym usłyszeć to od Trybunału. Jestem przekonana, że mamy jeszcze
czas żeby poczekać na tę opinię.
DI: Parlament Europejski dwa razy opowiedział się przeciwko sposobowi tworzenia ACTA. Ostatnia rezolucja otworzyła jednak drogę do podpisania porozumienia. Z czego Pani zdaniem wynikała taka "zmiana trendu"?
Lidia Geringer de Oedenberg: Wynika to z arytmetyki politycznej w obecnej kadencji Parlamentu. Czym bliżej ratyfikacji umowy, tym wyraźniej ujawniają się prawdziwe postawy w stosunku do umowy, które podyktowane są konkretnymi interesami. Parlament jest zdominowany przez Chadeków, wśród których prawem własności intelektualnej zajmują się głównie posłowie, którzy popierają rozwiązania typu francuskie HADOPI czy brytyjski Digital Economy Act. To oni ustalają linię grupy, która później głosuje według ich zaleceń. Mam wrażenie, że głosowanie za coraz ostrzejszym prawem, a nie za zmianą modelu biznesowego i dostosowywaniem prawa do technologii, jest tam po prostu dobrze widziane. Zastanawia mnie jednak brak głębszej refleksji wśród polskich posłów na temat tego, dlaczego tak bardzo lansuje się ACTA jako rozwiązanie zarówno dla piractwa, jak i podróbek. Moim zdaniem chodzi o interes gospodarczy wielkich koncernów medialnych i właścicieli znanych marek. Niestety, Polska nie jest czempionem w żadnej z tych dziedzin. Mamy natomiast bardzo szybko rozwijającą się branżę handlu elektronicznego, która według Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, stanowi dzisiaj ok. 3% PKB i rozwija się dwa razy szybciej w porównaniu ze średnią UE.
Dlatego należy pamiętać, aby w walce z podróbkami i piractwem nie wylać dziecka z kąpielą, tzn. nie zahamować rozwoju internetu i tych sektorów gospodarki, które się na nim opierają. Ostre prawo bez fizycznej możliwości jego egzekwowania (jak np. Hadopi we Francji) - psuje porządek prawny. Dobre prawo ma ułatwiać życie, dając należytą ochronę podmiotom - zapewniać skuteczność jego stosowania. Mam nadzieję, że w tym kierunku pójdą np. nowe propozycje legislacyjne związane z prawami autorskimi w UE.
Lena Kolarska-Bobińska: Różnica jest taka, że teraz tekst znany jest opinii publicznej. Po jego upublicznieniu możemy go przeanalizować i stwierdzić, czy jest dopuszczalny. Od czasu wersji, która "wyciekła", dodano kilka stwierdzeń warunkowych, ograniczających lub dających więcej przestrzeni każdej ze stron. Było to potrzebne. Wciąż mam pewne obawy, nie zdecydowałam jeszcze, jak zagłosuję w Parlamencie.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|