Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

YouTube wygrywa z Viacom

24-06-2010, 08:48

Viacom nie zarobi miliarda dolarów na odszkodowaniu od YouTube. Sąd w Nowym Jorku uznał, że serwis wideo postępował właściwie, usuwając filmy, które Viacom zgłosił do usunięcia. Wyrok ma duże znaczenie dla wielu dostawców usług, gdyż upewnia ich w tym, że nie odpowiedzą oni za błędy popełnione przez użytkowników.

konto firmowe

reklama


Spór Google i Viacom ma długą i barwną historię. W marcu 2007 koncern medialny będący właścicielem MTV wniósł do sądu pozew, w którym była mowa o "masowym łamaniu międzynarodowych praw autorskich". Do różnych naruszeń miało dochodzić w ciągu dwóch pierwszych lat działania serwisu YouTube, ale Viacom zdecydował się żądać 1 mld USD odszkodowania dopiero wtedy, gdy serwis trafił w ręce Google.

Viacom przed sądem dowodził, że twórcy YouTube świadomie budowali popularność serwisu na klipach naruszających prawa autorskie, a Google wiedziała o tym, kupując YouTube.

>>> Czytaj: Ataki na YouTube - cenzura czy walka z piractwem?

Przedstawiciele Google mówili z kolei, że firma reagowała na zgłoszenia Viacomu i usuwała filmy, które zdaniem koncernu opublikowano z naruszeniem praw autorskich. Zgodnie z ustawą Digital Millennium Copyright Act (DMCA) w takiej sytuacji dostawca usług elektronicznych nie odpowiada za naruszenia.

Wczoraj Google poinformowała (m.in. na swoim blogu), że "wygrała spór z Viacom". Mówiąc ściślej, sąd odrzucił wszystkie roszczenia Viacomu i uznał, że YouTube jest chroniony przez wspomnianą ustawę. Zdaniem sądu usunięcie w roku 2007 ponad 100 tys. filmów na prośbę Viacom - i to w ciągu jednego dnia roboczego - świadczy o właściwym podejściu YouTube do ochrony praw autorskich. 

Opinia i orzeczenie sądu zostały opublikowane przez Google w postaci 30-stronicowego pliku PDF.

Orzeczenie sądu ma znaczenie nie tylko dla Google, ale także dla wielu innych dostawców usług oraz obrońców wolności słowa. Od początku bowiem mówiono, że funkcjonujące prawo jest rozwiązaniem optymalnym, nawet jeśli nie najlepszym.

Procedura "notice and takedown", czyli usuwanie naruszeń praw autorskich po zgłoszeniu, zmusza twórców treści do identyfikowania naruszeń na własną rękę. Może to źle, ale przecież trudno sobie wyobrazić filtrowanie wszystkich publikowanych treści w imię ochrony praw autorskich.

W czasie trwania sporu YouTube - Viacom mówiono wielokrotnie o zagrożeniach dla wolności słowa i zasadność tych obaw potwierdził sam Viacom, doprowadzając do usunięcia niezależnego filmu z YouTube. Ciekawe były tłumaczenia Viacomu, który "zapomniał, że nie posiada filmu na własność" (sic!).

W czasie przepychanek w sądzie obie strony wytoczyły cięższe działa. Google przekonywała, że Viacom sam publikował swoje filmy w YouTube, nie mówiąc już o tym, że sam chciał przejąć YouTube. Z kolei Viacom w czasie procesu ujawnił korespondencję twórców YouTube i wewnętrzne prezentacje Google, z których wynikało, iż pierwsi i obecni właściciele serwisu wiedzieli o naruszeniach.

Wydaje się jednak, że te przepychanki nie zrobiły wielkiego wrażenia na sądzie. Po prostu wskazał on na to, że w świetle prawa YouTube jest chroniony przed odpowiedzialnością, dopóki wywiązuje się z określonych zadań.

>>> Czytaj: YouTube: wolą pieniądze od usuwania filmów


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *