Wpłaciłam 44 tys. euro i do tej pory nie dostałam kredytu, jesteśmy w rozpaczy – zapłaciliśmy już 110 tys. zł i nie otrzymaliśmy pieniędzy, jestem bankrutem – 55 tys. zł wpakowałam w opłaty manipulacyjne – takiej treści e-maile otrzymują policjanci w całym kraju. Te osoby padły ofiarą oszustwa nigeryjskiego, które przyjmuje coraz bardziej wyrafinowane formy. To już nie e-maile z powiadomieniem o spadku czy informacje o wygranej, tylko oferty kredytu z korzystnym oprocentowaniem i na bardzo dobrych warunkach.
Zgłaszane policjantom przypadki dotyczą Citionline z siedzibą w Londynie, 70 Brook ST. Maifair, tel: + 44 8715034615, fax + 44 8715034615 (nieaktywne), która to firma oferuje kredyty z 2-proc. stopą oprocentowania. Kredyt można uzyskać za pośrednictwem strony internetowej Asset Finanse, od kwoty 20 tys. euro do maksymalnej wysokości 20 mln euro. Okres kredytowania – 15 lat. Na pierwszy rzut oka warunki wydają się być bardzo korzystne. Szczególnie, że jedyne „formalności”, jakie trzeba spełnić, to złożyć drogą internetową oświadczenie co do kondycji finansowej (zdolności kredytowej) kredytobiorcy.
Później procedura wygląda następująco: po informacji o przyznaniu kredytu należy wpłacić 500 euro za konto kredytowe, w ciągu 24 godz. kolejne 500 euro trzeba zapłacić za uruchomienie tego konta i udostępnienie kodu PIN. Po kolejnych wpłatach na konto Citionline przychodzą następne informacje o wpłatach. Teoretycznie sprawą zajmuje się mężczyzna o nazwisku Anderson. Przy próbach kontaktu okazuje się, że właśnie przebywa w Nigerii i nie może nam udzielić dalszych informacji. O kredycie możemy zapomnieć, ponieważ powyższy opis dotyczy tzw. oszustwa nigeryjskiego.
Osób, które dały się nabrać na korzystny kredyt jest sporo. Wysokie są również kwoty, jakie tracą niedoszli kredytobiorcy. Okazuje się, że stać ich na wpłacenie 110 tys. zł lub też 44 tys. euro, by dopiero otrzymać wysoki kredyt. Nierzadko są to oszczędności ich życia lub też pożyczki zaciągnięte u znajomych czy w innych bankach.
Na arenie międzynarodowej przypadki takie bada U.S. Secret Service, ale nawet ta służba stoi na stanowisku, że odzyskanie pieniędzy utraconych w wyniku „oszustwa nigeryjskiego” jest praktycznie niemożliwe. Aby móc skutecznie bronić się przed oszustami, warto wiedzieć, jakimi metodami się oni posługują.
Przestępca kontaktuje się z ofiarą, najczęściej wykorzystując do tego pocztę elektroniczną, rzadziej telefon. W korespondencji pada propozycja otrzymania ogromniej kwoty pieniędzy. Chodzi o części fortuny, jaką oszust posiada (odziedziczył), ale której sam nie może podjąć z banku z różnych przyczyn. Niekiedy oszust podaje się za uchodźcę politycznego, dziedzica fortuny zgromadzonej przez jednego z przywódców któregoś z państw afrykańskich obalonego w trakcie przewrotu politycznego. Chodzi zwykle o bardzo duże sumy, 20–30 mln USD, a oszust w zamian za pomoc w jej odzyskaniu oferuje nawet połowę tej kwoty.
„Pomoc” ta wymaga jednak od ofiary finansowania kolejnych kroków, jakie oszust musi czynić, by sfinalizować przelew majątku na konto wskazane przez ofiarę. W cyklicznie otrzymywanej korespondencji ofiara dowiaduje się, że oszust musi np. zarejestrować działalność gospodarczą, posłużyć się kilkoma łapówkami, by przekupić bankierów, skorumpowanych policjantów lub innych urzędników państwowych w jego kraju lub musi opłacić procedurę wystawienia certyfikatów przez bank, poświadczających, że pieniądze nie pochodzą z nielegalnego źródła (np. z działalności terrorystycznej lub handlu narkotykami).
Ofiara, która już widzi siebie jako milionera, pokrywa kolejne koszty związane z finalizacją całej operacji. Pieniądze przejmuje oszust, który od czasu do czasu uwiarygodnia historię, przesyłając pocztą elektroniczną spreparowane certyfikaty, kopie potwierdzeń przelewów itp. W tym momencie rozpoczyna się gra, która ma na celu jak najdłuższe zwodzenie ofiary i wyłudzenie jak największej ilości pieniędzy. Zazwyczaj ofiara na tym etapie zaczyna podejrzewać oszustwo i w pewnym momencie przestaje płacić. Oszust jednak osiągnął zamierzony cel – praktycznie już po otrzymaniu pierwszej wpłaty. Gdy ofiara przerywa „finansowanie operacji”, często dochodzi do gróźb lub zmiany fabuły gry. Oszust teraz może podawać się za inną osobę, ale są to tylko próby wyłudzenia kolejnych sum.
Przestępca kontaktuje się z ofiarą, najczęściej wykorzystując do tego wyłącznie pocztę elektroniczną. Oszust podaje się za młodego, wykształconego człowieka, któremu udało się „wybić” w jego rodzinnym kraju (młody prawnik, student, modelka). Jego ojciec lub przyjaciel posiada ogromny majątek, który chce korzystnie zainwestować. Ofiara ma pomóc w inwestowaniu pieniędzy w swoim rodzimym kraju. Dalszy ciąg jest analogiczny do poprzedniej metody.
Potencjalna ofiara otrzymuje pocztą elektroniczną spreparowaną wiadomość o wygranej dużej sumy pieniędzy w jednej z (narodowych) loterii jakiegoś europejskiego kraju. Ostatnio oszuści najczęściej podszywali się pod organizatorów loterii hiszpańskich. Wraz z informacją otrzymujemy certyfikat uprawdopodobniający wygraną oraz istnienie samej loterii. Kwoty, jakie mamy otrzymać, są zwykle znacznie niższe niż w klasycznym „oszustwie nigeryjskim”, Oszust, by rozwiać wszelkie podejrzenia ofiary, twierdzi, że nagrodę można odebrać osobiście, podając dokładny adres i telefony kontaktowe. Mało kto jednak decyduje się na precyzyjne sprawdzenie tych danych. Zwykle pokrzywdzeni deklarują, że chcą otrzymać wygraną w formie międzynarodowego przelewu bankowego. Tu pojawiają się pierwsze opłaty, które ofiara zobowiązana jest uiścić, by móc odebrać nagrodę – opłata dla prawnika, opłata za wystawienie kilku nieznanego pochodzenia wewnętrznych dokumentów banku i certyfikatów, do opłacenia podatku od wzbogacenia włącznie.
Jak w każdym z omawianych przypadków, żadna wygrana nie istnieje, a oszust podtrzymuje kontakt tak długo, jak długo ofiara dokonuje kolejnych wpłat. Niekiedy ofiara informuje, że posiada połowę żądanej przez oszusta kwoty, na co oszust odpowiada, że drugą część pokryje on ze środków własnych, które później ofiara mu zwróci. Wszystko ma służyć temu, by nie wstrzymywać całej procedury. Wreszcie oszust wysyła pocztą tradycyjną, nie tylko elektroniczną, kolorowe certyfikaty i potwierdzenia przyjęcia przez różne instytucje i banki opłat od ofiary. Zaś pieniądze z wygranej giną gdzieś na „czarnym lądzie”...
Przestępca, udając najczęściej pracownika banku, kontaktuje się z ofiarą za pośrednictwem poczty elektronicznej. Potencjalna ofiara jest informowana, że klient banku zmarł lub zginął w tragicznym wypadku i zostawił po sobie konto z ogromną sumą pieniędzy. Nie wskazał jednocześnie żadnych spadkobierców, a bank nie mógł ustalić żadnego członka jego rodziny. Po odczekaniu kilku lub nawet kilkunastu lat bank zamierza zlikwidować martwe konto i szuka kogoś, kto przejmie jego zawartość.
Kiedy ofiara wyrazi zainteresowanie, oszust przysyła wiadomość ze szczegółami historii. Często załącza dokumenty (wątpliwej jakości) potwierdzające istnienie przedmiotowego konta, należącego do zmarłego milionera. Czasami oszuści decydują się również na kontakt telefoniczny. Z ofiarą kontaktują się kolejne osoby - dyrektor banku, prawnik lub inny urzędnik, który jest władny wystawiać lub uwiarygodniać dokumenty - które mają uwiarygodnić całą historię. Wtedy też pojawiają się pierwsze informacje, że ofiara będzie musiała sfinansować kilka przedsięwzięć, by w końcu móc cieszyć się milionami. Okazuje się, że ma ponieść opłaty za wystawienie przez bank lub inne urzędy certyfikatów, poświadczających, że pieniądze pochodzą z legalnego źródła, za usługi prawników oraz koszty operacyjne w banku. Oszust podtrzymuje korespondencję, prosząc o kolejne wpłaty tak długo, jak na to pozwala naiwność ofiary oszustwa.
Pozostawione miliony na koncie są oczywiście fikcją, jak również to, że informacja pochodzi z banku. Nazwiska pracowników banku mogą być prawdziwe, gdyż przeważnie są to dane ogólnie dostępne w internecie. Należy jednak zwrócić uwagę na numery telefonów, których nie znajdziemy w informacjach kontaktowych rzeczywiście istniejącego banku, a adresy e-mail używane przez oszustów często należą do puli adresów serwerów oferujących bezpłatną rejestrację konta poczty elektronicznej (np. Yahoo, Google Gmail).
Ofiara jest wyszukiwana na portalu aukcyjnym, gdzie wystawia jakiś wartościowy sprzęt elektroniczny, np. laptop lub sprzęt fotograficzny. Kontakt za pośrednictwem poczty elektronicznej nawiązuje oszust, który sprawia wrażenie bardzo zainteresowanego zakupem oferowanego towaru. Wartościowy przedmiot ma najczęściej stanowić prezent dla bliskiej osoby, przebywającej w innym kraju niż oszust. Oszustowi bardzo zależy na czasie wysyłki, który ma być jak najkrótszy, więc sprzedaż musi się odbyć poza aukcją, jeżeli aukcji nie można zakończyć z opcją „kup teraz”. Oszust takie niedogodności jest gotów wynagrodzić, oferując nawet dwukrotnie wyższą kwotę, niż żąda sprzedający.
Wielu sprzedających zgadza się wysłać towar, oczywiście po otrzymaniu zapłaty. Tu pojawia się charakterystyczny dla tego oszustwa sposób działania sprawcy. Po zakończeniu transakcji, najczęściej drogą elektroniczną, ofiara otrzymuje spreparowany skan potwierdzenia dokonania wpłaty pieniędzy wraz z komentarzem, iż przelew pieniędzy z Afryki trwa kilka dni, a prezent musi być dostarczony niezwłocznie. Często wpłata ma odbywać się za pośrednictwem takich systemów płatności, jak Bidpay, Money Gram, Western Union. Oszust prosi, by ofiara wysłała towar przed otrzymaniem wpłaty na konto. Ma przecież potwierdzenie dokonania wpłaty w postaci zeskanowanego dokumentu. Zazwyczaj sprzedający godzi się na to. Jeżeli natomiast nie wyraża zgody, jest straszony złamaniem umowy, oskarżany o oszustwo, a w skrajnych przypadkach straszony nawet zgłoszeniem sprawy do Interpolu. W konsekwencji sprzedający wysyła towar, ale nigdy nie otrzymuje za niego pieniędzy.
Pierwszy kontakt z wytypowaną ofiarą ma wyglądać na zupełnie przypadkowy. Może to być „przypadkowe” spotkanie z osobą, która twierdzi, że nosi takie same nazwisko, jak ofiara (bądź nazwisko panieńskie matki ofiary), lub zna kogoś, kto mógł należeć do rodziny ofiary. Scenariuszy może być wiele. Chodzi tylko o to, by w pamięci ofiary utkwił fakt, że gdzieś za granicą żyje ktoś, kto należy do jej rodziny, wie o istnieniu ofiary, mimo że nie utrzymuje stałego kontaktu. Przestępcy śledzą wszystkie informacje, które mogą świadczyć o nagłej śmierci (katastrofa komunikacyjna, pożar lub trzęsienie ziemi) osoby o takim samym nazwisku, jak potencjalna ofiara. Następnie kontaktują się z ofiarą, najczęściej wykorzystując do tego pocztę elektroniczną, rzadziej telefon.
W korespondencji informują potencjalną ofiarę, że jest jedynym żyjącym spadkobiercą dalekiego krewnego, który niedawno stracił życie, np. w katastrofie lotniczej (dane najczęściej są ogólnie dostępne w internecie) i nie pozostawił potomstwa, a w testamencie swój ogromny majątek postanowił przekazać jedynemu znanemu krewnemu, czyli wytypowanej potencjalnej ofierze oszustwa. Odziedziczoną fortunę ofiara może podjąć z banku po dopełnieniu kilku formalności i opłaceniu należności. Ofiara, na polecenie oszusta podającego się za prawnika bądź bankiera, zaczyna finansować kolejne wydatki. Jak w przypadku innych oszustw nigeryjskich, oszuści uwiarygodniają całą historię, przesyłając pocztą elektroniczną spreparowane certyfikaty, kopie potwierdzeń przelewów itp. Również w tym przypadku rozpoczyna się gra na zwłokę, która ma na celu jak najdłuższe zwodzenie ofiary i wyłudzenie jak największej kwoty pieniędzy.
By nie paść ofiarą oszustwa, zachowajmy rozwagę i rozsądek!
Pamiętajmy:
mł. asp. Agnieszka Hamelusz przy współpracy Biura Kryminalnego KGP
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|