Szwedzka giełda Aktietorget wstrzymała handel akcjami Global Gaming Factory (GGF), niedoszłego właściciela The Pirate Bay. Jednocześnie pojawiły się informacje o śledztwie w sprawie niedozwolonych transakcji oraz o długach szefa GGF. Można poważnie wątpić w to, czy dojdzie do przejęcia największej strony z torrentami.
Zamieszanie wokół niedoszłego właściciela TPB zaczęło się w piątek. Giełda Aktietorget, na której firma jest notowana, wydała oświadczenie o wstrzymaniu handlu akcjami GGF. W oświadczeniu przedstawiciel giełdy Peter Gönczi stwierdził, iż nie ma pewności, czy GGF posiada pieniądze niezbędne do przejęcia. Chodzi o 60 mln SEK (koron szwedzkich), czyli ok. 7,7 mln dolarów.
Handel akcjami zostanie wznowiony, kiedy GGF dostarczy dowody na to, iż kwota potrzebna do przejęcia została zabezpieczona. W oświadczeniu Aktietorget poinformowano również, że wstrzymanie handlu akcjami nie ma związku z transakcjami z wykorzystaniem informacji poufnych.
Trzeba tu dodać, że szwedzka gazeta SVD podała, że w przypadku akcji GGF mogła mieć miejsce taka niedozwolona transakcja i prowadzone jest w tej sprawie dochodzenie.
Poza tym SVD podważyła wiarygodność informacji prasowych wydawanych przez GGF. W ostatnim dniu lipca firma wydała informację o odrzuceniu oferty Johna Fanninga, byłego dyrektora generalnego Napstera. Chciał on rzekomo odkupić TPB od GGF za 10 mln USD. Oczywiście wydanie tej informacji spowodowało wzrost cen akcji GGF.
Oferta ta rzekomo miała być złożona przez Wayne'a Rosso, byłego pracownika GGF. Ten jednak zaprzeczył. Serwisowi CNET Rosso powiedział, że informacja prasowa była "ewidentnie fałszywa".
Wszystkie te informacje pojawiły się na krótko po tym, jak CEO firmy Peerialism Johan Ljungberg ujawnił, iż prezes GGF Hans Pandeya nie zapłacił jego firmie za rozpoczęcie prac nad nowym serwisem TPB. Skoro żadne prace nie zostały rozpoczęte, to serwis z pewnością nie ruszy w terminie.
Z GGF odeszła też kolejna osoba - Magnus Bergman. Zawiadomił on Szwedzki Urząd Rejestracji Przedsiębiorstw (Bolagsverket), że nie będzie dalej związany ze spółką. Według serwisu CNET Bergman już wcześniej przedstawił dokumenty wskazujące na to, że nowy serwis TPB nie zostanie przygotowany na czas.
Kolejnym problemem GGF mogą być długi. Wcześniej w wywiadzie dla szwedzkiego serwisu Di.se prezes GGF Hans Pandeya przyznał, że jego firma miała problemy z płynnością finansową i otrzymała wsparcie od Magnusa Bergmana oraz Johana Sellstroma (ten również w ostatnim czasie opuścił firmę).
Z piątkowych doniesień CNET wynika, że Pandeya jest winny Sellstromowi prawie 900 tys. USD i ponadto ma zaległości podatkowe. Pandeya tym doniesieniom zaprzeczył i uważa, że informacje te ujawniane są w ramach spisku mającego na celu udaremnienie przejęcia TPB. Trzeba tu zaznaczyć, że informacje o długach pochodzą od Sellstroma, a nie np. przedstawicieli szwedzkich władz.
Zapewne w ciągu najbliższych dni przekonamy się, jak bardzo uczciwym człowiekiem jest Hans Pandeya i czy rzeczywiście przejęcie The Pirate Bay jest możliwe. W tej chwili jednak są powody do tego, aby wątpić w powodzenie przedsięwzięcia. Wiarygodność nabywcy jest w tym przypadku poważnie nadwątlona.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|