Przepisy, które pozwalają na karanie osób nawołujących przez internet do terroryzmu, zostały przyjęte przez Radę Unii Europejskiej. Prawodawcy zapewniają, że nie zostaną one wykorzystane do krępowania wolności wypowiedzi, ale nie da się ukryć, że decyzja jest dość kontrowersyjna.
reklama
Nowe przepisy znalazły się w przyjętej przez Radę nowelizacji Decyzji Ramowej z dnia 13 stycznia 2002, w oparciu o którą kształtowana jest europejska polityka wobec terroryzmu. Mówiąc najprościej nowelizacja wprowadza trzy nowe przestępstwa tzn.: publiczną prowokację do popełnienia przestępstwa terroryzmu, rekrutowanie do organizacji terrorystycznych oraz przeprowadzanie szkoleń terrorystów.
Ponadto w komunikacie prasowym dotyczącym nowelizacji czytamy, że wyposaży ona systemy prawne w odpowiednie narzędzia do ścigania osób, które m. in. sieją wrogą propagandę i instruują innych jak wykonać bomby. W przypadkach odnalezienia tego typu treści w internecie organy ścigania mają zwracać się do dostawców usług internetowych o zablokowanie ich. Z informacji podanych do prasy nie wynika jednak jakie organy ścigania będą miały taką możliwość i do kogo dokładnie będą się one zwracać. Nie wiadomo też jak i czy w ogóle będzie możliwe blokowania treści hostowanych na serwerach poza UE.
Pomysł ograniczenia w internecie treści związanych m. in. z produkcją bomb padł po raz pierwszy w listopadzie ubiegłego roku. Wtedy proponowano, aby strony zawierające takie instrukcje zniknęły z indeksów wyszukiwarek.
Kontrowersje
Europejscy prawodawcy zapewniają, że przepisy nie posłużą do krępowania wolności słowa. W informacji dla prasy czytamy, że osoby zamieszczające informacje dotyczące bomb będą skazane tylko wtedy, jeśli rozpowszechniane informacje przyczynią się do terroryzmu i zostaną umieszczone w Sieci z taką intencją.
Nowe rozwiązania mimo wszystko krytykują obrońcy praw obywatelskich oraz niektórzy politycy. 7 kwietnia deputowani do Parlamentu Europejskiego oraz posłowie z parlamentów krajowych dyskutowali na ten temat.
Brytyjska posłanka Sarah Ludford wskazała w trakcie rozmów na doniesienia brytyjskich mediów o tym, iż londyńska policja zagroziła aresztowaniami demonstrantom protestującym przeciwko okupacji Tybetu. Podstawą do aresztowań osób, które zakłóciły przebieg sztafety olimpijskiej miały być podobno... przepisy antyterrorystyczne. Deputowana dodała, że jej zdaniem kryminalizacja działań takich jak "nawoływanie" czy "podżeganie" szybko doprowadzi do uznania za przestępstwo również swobody wypowiedzi.
Także francuska socjalistka Roselyne Lefrançois podkreśliła, że zapis o "nawoływaniu do terroryzmu" wymaga ścisłej definicji. "W tym miejscu pojawia się pytanie o granice wolności wypowiedzi" – mówiła Lefrançois mimo wszystko przyznając, że w internecie nie brakuje stron gloryfikujących terroryzm i dających niebezpieczne wskazówki.
Wciąż wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Zanim przyjęta nowelizacja wejdzie w życie, odbędą się jeszcze dyskusje na ten temat w parlamentach krajowych. Niewykluczone, że wtedy przekonamy się, czy proponowanym przepisom bliżej do ochrony przed terroryzmem, czy do cenzury.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*