Polski Sąd Najwyższy uznał, że muzyk orkiestrowy to tylko odtwórca, który nie wnosi do wykonania nic szczególnego. To orzeczenie zszokowało muzyków i nie trzeba być muzykologiem by dostrzegać jego wady. Ponadto organizatorzy koncertów mają nowe powody by bać się ZUS-u.
reklama
Muzycy coraz częściej narzekają, że wpycha się ich do roli taniej siły roboczej, podczas gdy duże zyski z muzyki mają wydawcy i tylko niektórzy czołowi wykonawcy. 10 stycznia polski Sąd Najwyższy wydał wyrok, który może jeszcze pogłębić tę sytuację. Co prawda ten wyrok podnosi koszty siły roboczej muzyków, ale jednocześnie stwierdza, iż... nie są oni twórcami. Świadczą jedynie usługę.
Wyrok w sprawie III UK 53/16 dotyczył ubezpieczeń społecznych, ale może mieć dla muzyków szerokie konsekwencje. Zacznijmy od omówienia samego wyroku, którego pełne uzasadnienie znajdziecie pod tym tekstem.
Organizator pewnego festiwalu zatrudnił muzyków orkiestrowych na umowę o dzieło. Wydaje się to czymś absolutnie normalnym, ale do akcji wkroczył ZUS. Stwierdził on, że pani J.K. - zatrudniona jako muzyk na koncert i kilka prób - wykonuje pracę na podstawie umowy zlecenia i podlega obowiązkowo ubezpieczeniom emerytalnemu, rentowym i wypadkowemu.
Organizator festiwalu oczywiście poszedł do sądu. Sąd Okręgowy stwierdził, że nie doszło do zawarcia umowy o dzieło gdyż koncert mający miejsce 28 czerwca 2009 r. "nie był twórczą, kreatywną aranżacją utworów", które mogłyby dalej funkcjonować w obrocie np. jako aranżacja określonej kompozycji. Sąd stwierdził też, że sposób wykonania utworów mógł tylko nieznacznie różnić się od wykonania tego samego utworu przez innego muzyka, aczkolwiek nie oznacza to, że praca wykonana przez zainteresowaną doprowadziła do powstania nowego dzieła.
Sąd Apelacyjny podzielił zdanie Sądu Okręgowego. Organizator festiwalu wniósł zatem skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Ten uznał, że skarga nie ma uzasadnionych podstaw.
- Zainteresowana była jednym z wielu odtwórców muzyki, nie powierzono jej żadnej partii solowej, przy wykonywaniu muzyki musiała w pełni podporządkować się dyrygentowi i jego poleceniom (...) możliwa jest umowa o dzieło, nieobjęta obowiązkiem ubezpieczenia społecznego, której przedmiotem jest wykonanie koncertu, jednak pod warunkiem, że koncertowi temu można przypisać cechy utworu w rozumieniu prawa autorskiego. W rezultacie, te warunki spełnia tylko wykonanie przez zainteresowaną utworu muzycznego o charakterze niestandardowym, niepowtarzalnym, wypełniającym kryteria twórczego i indywidualnego dzieła - napisano w uzasadnieniu wyroku SN.
Sąd podkreślił też, że ochronie prawa autorskiego nie podlegają działania wymagające określonych umiejętności i talentu, ale mające charakter odtwórczy. Czytaj: muzyk orkiestrowy to nie "twórca". To rzemieślnik jedynie wykonujący usługę.
fot. HazteOir.org (lic. (CC BY-SA 2.0)
Wyrok już oburzył środowisko muzyków i będą w stanie to zrozumieć sami muzycy, melomani oraz generalnie ludzie zainteresowani muzyką na tyle, aby wiedzieć jak pracuje orkiestra.
Artystyczne wykonania utworów podlegają ochronie. Muzyk orkiestrowy jest niewątpliwie jednym z wielu autorów wykonania, choć pracuje w ramach dużego aparatu wykonawczego. Każdy element tego aparatu ma wpływ na ostateczny kształt. Z tego właśnie powodu najlepsze orkiestry na świecie (są takie!) zatrudniają czołowych muzyków o umiejętnościach wirtuozowskich a nie np. przeciętnych absolwentów średnich szkół muzycznych, którzy potrafią wykonywać dzieła orkiestrowe.
Owszem, rola przeciętnego muzyka w wykonaniu może być różna, tak samo jak w filmie mamy role pierwszo- i drugoplanowe. To jednak nie oznacza, że odtwórcy ról drugoplanowych nie mają wkładu w film!
W orkiestrze symfonicznej może być wielu skrzypków, ale tylko trzech trębaczy, trzech puzonistów (grających najczęściej osobne partie) i jeden tubista. Ten jeden tubista ma w ręku niezwykle głośny instrument mający ogromne znaczenie dla brzmienia zespołu. Czy w takim razie Sąd Najwyższy wydałby inny wyrok w zależności od pozycji muzyki w orkiestrze? Nawet jeśli tak to dochodzimy do szaleństwa, bo poziom "wkładu twórczego" jest w każdym przypadku płynny i trudno jest rozrysować w orkiestrze granice pomiędzy "twórcami" a nietwórczymi wykonawcami.
Osobiście powiedziałbym, że wyrok w sprawie III UK 53/16 pokazuje brak elementarnego wykształcenia kulturalnego u sędziów, którzy ten wyrok wydali. Niektóre dzieci ze szkół podstawowych lepiej rozumieją jak działa orkiestra (o ile mają dobrego nauczyciela muzyki).
Zobacz także: Muzyka klasyczna dla bystrzaków. Wydanie IIWielu z nas, choć niechętnie się do tego przyznaje, zwyczajnie nie rozumie muzyki klasycznej i specjalnie za nią nie przepada. A szkoda, bo świat muzyki klasycznej jest piękny, tajemniczy, rozbudzający emocje - i bardzo, ale to bardzo wciągający!.* |
Wyrok został już skrytykowany przez Związek Zawodowy Polskich Artystów Muzyków Orkiestrowych.
- Nie możemy się zgodzić z rozróżnieniem występów solistów i pozostałych muzyków zespołów orkiestrowych, jako przedmiotów praw pokrewnych do artystycznych wykonań i z przedstawioną w prasie interpretację roli dyrygenta orkiestry, który w świetle prawa własności intelektualnej jest także artystą wykonawcą - czytamy w komunikacie na stronie związku.
Zdaniem związku interpretacja prawa dotycząca ubezpieczeń nie może abstrahować od rozwiązań przyjętych w prawie cywilnym i autorskim. Skoro muzyka wykonawcę uznajemy za twórcę to nie możemy przestać go uważać za twórcę przy analizie umów. W przeciwnym razie zaczniemy się przesuwać w stronę generalnego założenia, że muzyk to nie twórca.
Warto też zapoznać się z artykułem Jerzego Łysińskiego na blogu Polska Muza. Zauważa on, iż twórczy charakter pracy muzyków jest "bezspornie chroniony, prawnie konwencyjnie, traktatowo i ustawowo prawem własności intelektualnej, na mocy praw pokrewnych". Sąd Najwyższy teraz to wszystko podważył i nawet jeśli w Polsce nie mamy prawa opartego na precedensach to orzeczenia SN są brane pod uwagę przy wydawaniu innych orzeczeń. Skutki mogą być bardzo szerokie. Najpierw te związane z zatrudnianiem muzyków.
- Praktyczną konsekwencją przekwalifikowania umów o dzieło na umowy zlecenia, byłaby bowiem możliwość ewentualnego dochodzenia przez ZUS od płatników składek zdrowotnych i ubezpieczeniowych, a ze strony US – zakwestionowania wobec podatników prawa do 50% odliczenia kosztów uzyskania przychodu z tytułu tych umów od podstawy opodatkowania przed opodatkowaniem tych przychodów z pracy artystyczno-wykonawczej - pisze Łysiński.
Dodajmy, że w Polsce zdarzało się zatrudnianie na umowę o dzieło takich muzyków, którzy de facto wykonywali pracę etatową (np. w teatrach czy filharmoniach). Tymczasem ZUS dostrzegł problem akurat w przypadku muzyka zatrudnionego przy jednorazowym przedsięwzięciu. Władza toleruje więc pewne nadużycia w instytucjach kulturalnych, ale jednocześnie potrafi robić problemy organizatorom przedsięwzięć artystycznych.
- Jest to coś, co nazwałbym odwróceniem zasady pomocniczości, odpowiedzialnych za sferę podatków i ubezpieczeń społecznych, organów i instytucji państwowych – nie ingerujemy tam gdzie mamy do czynienia z oczywistą patologią w stosunkach z pracownikami – chętnie komplikujemy to, co wiele lat działa bez zarzutu - stwierdza Łysiński.
Na marginesie można się zastanawiać, czy pewnego dnia ten wyrok nie będzie wzięty pod uwagę przy sporze dotyczącym praw autorskich. Niejeden wydawca chętnie sprowadziłby rolę muzyka do roli "jedynie wykonawcy". Na razie jesteśmy od tego daleko, ale cóż... pierwszy krok już zrobiono.
Poniżej wyrok Sądu Najwyższego z dnia 10 stycznia 2017 roku w sprawie III UK 53/16
iiiuk53-16-1 by Dziennik Internautów on Scribd
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|