Kancelaria Premiera rozpowszechnia mapę wolnej Polski. Można ją zamówić i pobrać na własny użytek, ale trzeba się liczyć z prawem autorskim. Czy wolnego państwa nie stać na coś bardziej wolnego?
reklama
Kancelaria Premiera uruchomiła stronę mapa.premier.gov.pl. Można tam znaleźć bezpłatną "mapę wolnej Polski" i można nawet tę mapę zamówić (bezpłatnie). Można też sobie obejrzeć mapę albo ją pobrać, ale wyłącznie na własny użytek. Na stronie jest też sekcja "Prawa autorskie", która informuje, że...
...prezentowana na stronie mapa nie stanowi materiału urzędowego i podlega ochronie na podstawie prawa autorskiego.
Nie mogę w takim razie pokazać Wam tej mapy, bo ktoś będzie mógł mnie pozwać. Pokażę wam tylko zrzut strony mapy, a potem przejdę do krótkich rozważań o prawie autorskim i wolności.
Ta mapa jest nasza, przez nas wykonana i to nie jest nasze ostatnie słowo! OK, rozumiem to. Zastanawiam się jednak, czy instytucja taka, jak Kancelaria Premiera, nie miała możliwości wytworzenia jakiejś bardziej wolnej mapy wolności? Moim zdaniem to dość istotne w kontekście dawnych słów premiera o tym, że "to, co powstaje za pieniądze publiczne, jest informacją publiczną".
Zastanawiam się, kto dokładnie ma prawa do tej mapy. Strona o tym nie informuje. Jest informacja o pewnych współtwórcach, ale nie jest ona tym samym, co informacja o posiadaczach praw autorskich.
Jeśli te prawa posiada Kancelaria Premiera, to dlaczego nie udostępniła mapy na wolnej licencji? Jeśli prawa posiada jeszcze ktoś, to dlaczego KPRM wydaje pieniądze podatników na reklamowanie cudzego dzieła? Czemu mają służyć te prawa autorskie? Czy ktoś będzie próbował zarabiać na tej mapie?
Dla mnie tak udostępniona mapa wolności staje się symbolem tego, czego jeszcze w Polsce nie osiągnęliśmy. Nie osiągnęliśmy tego stanu, kiedy urzędnicy dbają o dostępność informacji wytwarzanych przy okazji działań państwa. Oni nie powinni tylko łaskawie się zgadzać na dostęp do informacji. Powinni nam to zapewniać.
Oczywiście znajdą się osoby, które powiedzą, że prawa autorskie są niezbywalne. To bardzo lubiany argument. No dobrze, ale czy KPRM naprawdę nie mogła zadbać o dystrybucję mapy choćby na licencji Creative Commons? Skoro dało się to załatwić w przypadku rządowego elementarza, dlaczego nie da się zrobić w przypadku tej mapy?
Skierowałem do KPRM pytania o tę mapę. Mam nadzieję, że uzyskam odpowiedź w ustawowym terminie 14 dni. Ostatnio pytałem KPRM jeszcze o inną sprawę, ale mnie całkowicie zignorowano. To będzie pewnie tematem jeszcze innego tekstu.
Chciałbym zakończyć optymistycznie. Być może za następne 25 lat coś zmieni się na lepsze również w kwestii polityki informacyjnej rządu. Obecnie nadal jest wiele do zrobienia.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Rodzice zaczynają rozmawiać z dziećmi o seksie o wiele za wcześnie. To wpływ internetu!
|
|
|
|
|
|