Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Jak dawać i otrzymywać trafione prezenty? Wywiad z twórcą Chce.to

14-12-2010, 19:08

Jeśli jeszcze nie kupiliście prezentów i wiecie, że dla Was także nie zostały kupione, może warto zachęcić innych i samemu zrobić listę rzeczy, które chcielibyśmy dostać. Zwiększamy wtedy szanse, że prezenty będą trafione. Tworzenie tego typu list umożliwia m.in. serwis chce.to, z którego twórcą Markiem Małachowskim przeprowadziliśmy niedawno krótki wywiad.

Dziennik Internautów (DI): Czym jest Chce.to?

:[IMG-0d784]: Marek Małachowski (MM): Jak sama nazwa sugeruje, jest to strona do robienia spisów rzeczy, które chcemy mieć.

DI: Do kogo serwis jest skierowany?

MM: Do wszystkich. W Polsce jest wiele okazji do dawania prezentów, czy to podczas świąt, urodzin, ślubów, imienin, chrzcin, a nawet parapetówek. Z tego typu list życzeń może zatem korzystać każdy, niezależnie od płci, wieku, przekonań czy wyznania :)

Jakie są kulisy powstania Chce.to?

MM: Serwis został stworzony w momencie, kiedy pojawił się problem z wybraniem fajnego prezentu na święta. Co roku musiałem to wymyślać, w końcu stwierdziłem: dlaczego nie można by zrobić jakiegoś miejsca, gdzie wszyscy określą, co chcieliby mieć, co ich interesuje? Znacznie to ułatwia wybór prezentów. Oczywiście to nie jest tak, że jeśli napisałem na liście, że chcę dostać kamerę, to dostanę kamerę. Jeśli sobie przez rok uzbieram listę jakichś fajnych rzeczy, które chciałbym mieć, to zapewne zbierze się z kilkadziesiąt przedmiotów różnego rodzaju, o różnorodnej wartości i dostępności. Miło, kiedy nagle okazuje się, że na święta, urodziny czy z innej okazji dostaje się coś, czego się pragnie, a nie standardowe prezenty na odczepnego typu skarpetki, swetry i tym podobne rzeczy, które się nam nie podobają lub których nie potrzebujemy. 

Po tym, jak pomysł na Chce.to zrodził się w głowie, szybko został przeniesiony na kartkę, na której rozpisywałem go przez około pół roku. Pomagali mi w tym Alicja i Michał, z którymi obecnie wspólnie prowadzimy witrynę, która całkiem nieźle sobie radzi.

DI: Nieźle, czyli?

Chce.to
fot. - Chce.to
MM: Serwis działa od września 2008 roku. W obecnej chwili założonych jest ponad 60 tys. chcelist (czyli list z upragnionymi przedmiotami, które chcemy posiadać - przyp. red), na których jest wpisanych ponad 900 tys. różnych rzeczy. Zakładamy, że 1 chcelista równa się jednemu założonemu kontu, czyli jednemu użytkownikowi. Serwis rośnie, ludzie chętnie z niego korzystają - odwiedza nas miesięcznie od 300 do 500 tys. użytkowników. Z miesiąca na miesiąc udostępniamy coraz więcej funkcji, które nie tylko ułatwiają dodawanie rzeczy z różnych stron, jak z Allegro czy ze sklepów internetowych, ale także zarządzanie chcelistami.

DI: Wspomniałeś o dodawaniu przedmiotów z różnych stron. Z jakimi podmiotami współpracujecie?

MM: Bezpośrednio ze sklepami, ale także z dostawcami rozwiązań sklepowych, żeby umożliwiali sklepom integrację z chce.to. Niedawno zintegrowaliśmy chce.to z Facebookiem, żeby chcelisty dostępne były w tym coraz popularniejszym w Polsce serwisie. Cały czas wprowadzamy nowe udogodnienia, starając się, aby dostęp do chcelist był jak największy, by użytkownicy mogli w prosty i szybki sposób prezentować je swoim najbliższym i znajomym, bo to właśnie decyduje o tym, że prezenty będą trafione.

DI: Czy użytkownicy traktują Chce.to tylko jako zbiór prezentów, które chcą otrzymać?

MM: Nie tylko. Wielu użytkowników wykorzystuje chcelisty po prostu do gromadzenia fajnych rzeczy, jakie znajdą, surfując po sieci. Później do nich wracają, by odznaczyć, kiedy sami sobie daną rzecz kupią lub rozmyślą się i usuną przedmiot z listy, czyli traktują to narzędzie jako listę do zapamiętania.

Natomiast jeśli zbliża się okres np. Gwiazdki, wtedy widać, że listy są modyfikowane, tworzone są na nich specjalne zakładki typu "co chciałbym na święta". Podobnie jest z Walentynkami, wtedy dużo dziewcząt sugeruje swoim mężczyznom, co chciałyby dostać z tej okazji i nie zawsze są to tylko kwiaty i czekoladki, choć oczywiste jest, że kwiaty się zawsze sprawdzają. Pojawia się ponadto dużo fajnych, alternatywnych sugestii dla nas, mężczyzn, do czerpania pomysłów na oryginalne prezenty.

Także pary ślubne zakładają chcelisty, na których wskazują, co chciałyby dostać. Co ważne, serwis umożliwia rezerwowanie prezentów ich znajomym, żeby wykluczyć zdublowanie się danego prezentu. Do rezerwacji prezentu wymagana jest oczywiście rejestracja w serwisie.

DI: Niektóre sklepy także już udostępniają poczekalnie, czy tzw. "listy życzeń", na których możemy przechowywać produkty, które zamierzamy kupić w przyszłości. Jednak takie zbiory ograniczone są tylko do oferty danego podmiotu i tutaj pole do popisu mają niezależne serwisy z listami życzeń. Jak Chce.to radzi sobie z konkurencją?

MM: Jest kilka konkurencyjnych serwisów w Polsce, aczkolwiek udało nam się to lepiej od nich rozwinąć. Potwierdzeniem może być liczba osób, które nas odwiedzają, a jest to od 300 do 500 tys. użytkowników miesięcznie, czyli zauważalna skala.

DI: Co jeszcze wyróżnia Was spośród konkurencji?

MM: Przede wszystkim dopracowanie serwisu. Moim zdaniem konkurencyjne serwisy sprawiają wrażenie jakby zapomnianych, dlatego też użytkownicy, którzy do nas trafiają doceniają to, że serwis żyje, że pojawiają się sugerowane przez nich funkcje. Wynika to z tego, że sami jesteśmy naprawdę aktywnymi użytkownikami Chce.to, bo w końcu powstał on z naszej potrzeby, i bardzo często coś zmieniamy, poprawiamy, dodajemy. Wszystko oczywiście po to, żeby chciało się z niego korzystać.

DI: Czy macie coś konkretnego, czego inni nie mają?

MM: Mnóstwo rzeczy. Choćby specjalny bookmarklet, czyli przycisk do przeglądarki, który umożliwia z dowolnej strony, za pomocą jednego kliknięcia dodanie sobie rzeczy do swojej listy. Mamy przycisk chce.to, który jest umieszczany w sklepach internetowych, a który działa podobnie jak wspomniany wcześniej bookmarklet. Jesteśmy zintegrowani z Facebookiem, z Flakerem, mamy bardzo dużo mechanizmów łączących znajomych i źródła pomysłów na prezenty. Podsumowując, ułatwianie tworzenia chcelist użytkownikom owocuje i jest doceniane przez użytkowników.

DI: Czy wspomniana wcześniej liczba użytkowników pozwala już Chce.to zarobić na siebie, czy macie inne źródła finansowania?

MM: Już na etapie pomysłu stworzenia serwisu udało nam się zdobyć inwestora. W dalszym etapie jeszcze ten rozwój wspomogliśmy dofinansowaniem PO IG 8.1, więc kapitału mieliśmy na początku tyle, że udało nam się chce.to dopracować zgodnie z naszą wizją. W tej chwili rozwijamy sprzedaż, czyli usługi dla małych i średnich sklepów, dla marek - zależnie od tego, jakie kto ma potrzeby.

Mamy dane na temat tego, co 60 tys. osób w Polsce chce mieć, jakie produkty z jakimi łączą, jak wygląda popularność produktów w czasie. To są dane, na podstawie których możemy budować różnego rodzaju akcje marketingowe. Organizowaliśmy już akcje reklamowe oraz konkursy z różnymi markami. Do każdego zdania podchodzimy indywidualnie, tak żeby nasi użytkownicy jak najlepiej je odebrali i jak najlepiej wchłonęli ten pomysł oraz markę czy produkty, które oferowane są w ramach tych akcji.

DI: Chcelisty to chyba także dobry sposób na pośrednictwo w sprzedaży produktów, które użytkownicy sobie zapisali?

MM: Jeżeli chcemy wypromować markę, to trudno mówić o pośrednictwie. W tym momencie wyceniamy akcję czy konkurs i mierzymy efekt w postaci zaangażowania użytkowników w propagację tej marki. Natomiast w przypadku sklepów internetowych, które chcą po prostu reklamować swój asortyment rozliczamy się w modelu CPC lub CPA.

Oferujemy także linki sponsorowane, które oferujemy sklepom. Działa to na tej zasadzie, że przy listach osób, na których pojawia się dany produkt, pojawi się tylko i wyłącznie odnośnik do oferty sklepu, który wykupił link sponsorowany na wybrany asortyment. Czyli jest to bardzo precyzyjne targetowanie, choć możemy je też rozszerzać o słowa kluczowe, grupy produktów.

DI: Masz doświadczenie w pozyskiwaniu inwestora i dofinansowania z funduszy UE. Jakie rady dałbyś polskim startupom, szukającym pieniędzy na realizację pomysłu lub jego rozwój?

MM: Pierwsza rada, jeśli chodzi o serwisy internetowe, to spróbować zrealizować swój pomysł samodzielnie, czyli zbudować, stworzyć i uruchomić serwis, zanim jeszcze zaczniecie rozglądać się za konkretnym finansowaniem. Następnie należy przetestować go na grupie kilkudziesięciu osób, co pozwoli zorientować się, czy serwis ten ma faktycznie szansę funkcjonować. Nie myślcie na początku o pieniądzach, marketingu, tylko zbadajcie, czy serwis lub usługa rzeczywiście rozwiązuje jakiś problem. Dopiero po realizacji tego kroku, gdy już wiemy, że pomysł jest dobry, możemy myśleć o finansowaniu, inwestorach.

Druga rada - dobrze przygotujcie się do rozmów z inwestorami, bo często jest to długi bój. Z moich doświadczeń wynika, że im bardziej innowacyjny jest nasz pomysł, tym trudniej będzie pozyskać finansowanie.

Poza tym warto poznawać ludzi, angażować się w imprezy organizowane w Polsce. Jeśli chcesz kontrolować rozwój serwisu, musisz znać ludzi i pielęgnować sieć kontaktów.

Podsumowując, trzeba mieć dużo uporu, żeby serwis stworzyć i utrzymać, natomiast późniejsza satysfakcja z tego, kiedy widzisz, jak serwis rośnie, kiedy zdobywasz nowych partnerów, to naprawdę świetna sprawa i naprawdę warto o to walczyć.

DI: Jakie są najbliższe plany twórców Chce.to?

MM: Przede wszystkim prezentowanie chcelist na Facebooku (już wdrożone - przyp. red.), bo nie można tego medium pomijać. Przed świętami chcemy także uruchomić wersję mobilną na iPhone'a, żeby chodząc po sklepach można było zrobić zdjęcie i dodać do swojej chcelisty lub sprawdzić, co nasi najbliżsi lub znajomi mają na swoich chcelistach, żeby im ten wymarzone prezenty kupić. Poza tym będziemy organizowali różne konkursy i akcje marketingowe. Mamy również aspiracje wyjść poza rynek polski, na razie choćby na rynki europejskie.

DI: Kiedy możemy się spodziewać chce.to na rynku międzynarodowym i co się z tym wiąże?

MM: Na pewno w przyszłym roku, aczkolwiek wymaga to kilkumiesięcznych przygotowań, jakiegoś konkretnego pomysłu na wejście, być może także partnerów zagranicznych, gdyż polskie doświadczenie w zdobywaniu globalnego rynku jest jeszcze małe i trudno dotrzeć do osób, które je mają. Chce.to jest stworzone w Żarach, a to tylko 30 km od granicy niemieckiej, czyli aż się prosi, żeby to wykorzystać. To jest nasz plan i go zrealizujemy, a aspiracje mamy coraz większe.

DI: Życzymy zatem powodzenia w realizacji planów i dziękujemy za rozmowę.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: DI24.pl