Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

IT Fiction: WikiPrzecieki i Healthy Business

02-11-2011, 17:43

Założyciel WikiPrzecieków Król Julian Assnaż był nieco rozczarowany tą całą ekstradycją. Specjalnie na okazję ogłoszenia decyzji sądu założył swój najśliczniejszy garnitur, a uważnie układana fryzurka nadawała mu odpowiednio hakerski image. Aktywiści przyszli pod sąd, więc atmosfera była odpowiednia, a jednak sąd zawiódł.

robot sprzątający

reklama


Król Julian Assnaż siedział sam w pokoju hotelowym i myślał o swojej niewesołej sytuacji. Rozważał nawet udzielenie wywiadu, w którym mógłby nazwać media i sądy zbrodniarzami wojennymi. Przeczuwał jednak, że to nie da dobrych rezultatów. W ogóle wszystko szło jakoś nie tak. Król zaczął w swoim umyśle poszukiwać nowych rozwiązań. Brał pod uwagę nawet te najbardziej absurdalne.

Religia? Nie, nie... to było zbyt absurdalne. Król Julian wiedział, że nie może istnieć na świecie istota doskonalsza od niego. A może jednak? Zawsze można się pomodlić tak, aby nikt nie widział, ale do kogo? Po krótkim namyśle Assnaż postanowił się zwrócić z modlitwą do Patrona Narcyzów Związanych z Internetem i Nowymi Technologiami. Był pewien, że w jednej z wielu światowych religii musi funkcjonować ktoś taki.

Król Julian przyjął postawę modlitewną (rozsiadł się wygodnie w fotelu) i zaczął modlitwę...

- Eeee... Wielki Narcyzie - zaczął nieśmiało Assnaż. - Wzywam Cię...

BUM. Przed oczami Króla ukazał się niebieski obłok, a w tym obłoku mężczyzna w lenonkach i czarnym golfie. Król Assnaż rozpoznał w nim Stefana Yobsa, byłego CEO Yabbola. To było coś. Yobs od niedawna był duchem, a już dorobił się znaczącej pozycji w świecie niewidzialnym. 

- Jesteś bóstwem? Ty? - spytał pokornie Król Julian.
- Zawsze byłem - odparł skromnie Stefan. - Gadaj, czego chcesz.

Zapadła chwila nerwowego milczenia. Narcyzi patrzyli się na siebie.

- Czy mógłbyś mi doradzić? - Assnaż ledwo wydusił z siebie to pytanie.
- Jasne - Stefan uśmiechnął się - wszystkim doradzałem. Newsów nie czytasz? Po mojej śmierci okazało się, że ciągnąłem całą Dolinę Krzemową swoimi poradami - Stefan śmiał się, a Król Julian nie rozumiał, czy to była ironia czy nie.
- Więc co powinienem zrobić, by WikiPrzecieki przetrwały? - spytał Assnaż, mrużąc oczy, by nie poraził ich boski blask.
- Od początku to schrzaniłeś, wiesz? - Stefan nie był delikatny. - Bawiłeś się w hakerstwo i whistleblowing, a trzeba było robić Healthy Business, tak jak każdy prawdziwy cwaniak.
- Co?
- Healthy Business! Mam Ci to przeliterować? To oznacza, że masz zdrowy interes!
- Hehe... -
Assnaż uśmiechnął się rubasznie. - Właśnie mój zdrowy interes sprawił, że będę miał ekstradycję.
- Nie mówię o myśleniu rozporkiem. Chodzi o biznes -
Stefan uniósł głos. - Jest taka zasada w USA, że jak robisz brzydkie rzeczy, to musisz robić to jako firma i musisz płacić podatki. Wtedy nikt Cię nie ruszy. Nieważne, co robisz. Musisz to robić w ramach biznesu. Kumasz?
- Co ty gadasz Stefan? -
do Króla jeszcze nie docierała ta filozofia.
- Dobrze gadam. Nauczyłem się tego od wytwórni muzycznych. Popatrz. Oni dyktują rządowi chore prawo typu SOPA, a Barack Omama i spółka słuchają ich. Dlaczego? Bo oni wmówili politykierom, że płacą bardzo duże podatki. Są jednak gorsi od nich. Przemysł pornograficzny to patologiczne bagno, ale nikt tego na głos nie powie. Dlaczego? Bo przychody z podatków są ogromne. Chcesz więcej przykładów? Przemysł alkoholowy sprzedaje ludziom legalny narkotyk. Powoduje to liczne problemy społeczne i zdrowotne, ale to Healthy Business prawda? Banki też nie zawsze grały fair, ale to Healthy Business. Kumasz?
- Miałem robić biznes? -
Assnaż nie wierzył temu, co słyszy.
- Oczywiście! Trzeba było założyć „innowacyjną platformę publikacji” i płacić podatki. W razie czego wydałbyś rządowi USA swoje źródła i - co prawda - kogoś by zamknęli, ale ty byłbyś posiadaczem zdrowego interesu, być może przynoszącego zysk. Powtarzam. Zysk, Zyyysk, ZYYYYYYYSSSSSSSK....

Obłok rozpłynął się. Król Julian machnął ręką, nie wierząc już w to, co zaszło. Ta cała religia wydawała mu się przysłowiowym picem na wodę...

UWAGA: Ten tekst nie jest newsem, a jedynie komentarzem do bieżących wydarzeń. Przedstawione wydarzenia są fikcyjne. Podobieństwo autentycznych nazw, osób i firm do tych występujących w tekście jest zamierzone przypadkowe. Cdn.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. DALL-E



fot. DALL-E



fot. Freepik



fot. DALL-E



fot. DALL-E