Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

IT Fiction: Piekielna informatyzacja

13-01-2012, 13:59

Demon-informatyk nie bez obaw kładł przed Lucyferem tablet podłączony do najnowszego systemu zarządzania piekłem (Hell Director 2.0). Szef nie lubił nowinek - wiedziały o tym wszystkie diabły. Od dłuższego czasu było jednak pewne, że postęp nie ominie nawet piekielnych otchłani.

Lucyfer był diabłem starej daty. Nosił staroświecki ogon i rogi, a na prawej nodze zapuścił efektowne kopyto. Lubił liczbę 666, słuchał metalu. Pracę diabła postrzegał raczej tradycyjnie - do kotła grzesznika, smażyć, nic nie pytać. Nie podobały mu się zmiany, jakie zaszły w ostatnich stuleciach - centralne systemy podgrzewania kotłów, automaty torturowe, wyciszanie ścian, konieczność zmieniania wody w kotłach, prawa potępieńca. Najgorsza z tego wszystkiego była jednak informatyzacja.

- Proszę bardzo - demon-informatyk pokazywał palcem na płaską deseczkę. - Mamy tutaj tablet, a na nim specjalną aplikację do kierowania piekłem. Wzorowaliśmy ją na sofcie, jaki informatycy z Wielkiej Brytanii przygotowali dla swojego premiera. Wszystko jest bardzo proste, proszę dotknąć.

Lucyfer bał się, ale nie mógł tego po sobie pokazać. Dotknął gładkiej powierzchni urządzenia. Ekran roziskrzył się fantastycznymi barwami. Po chwili ukazała się tabelka.

- Jeśli to jakiś Excel, to ja wymiękam - wysapał Lucyfer, który nie mógł tego w sobie zdusić.
- Nie, nie... bardzo prosta aplikacja, towarzyszu naczelniku. Proszę zobaczyć, tutaj wyświetlają się dane dotyczące osób umierających... a tutaj mamy informacje o tym, ilu trafi do nas - tłumaczył demon.
- Dobra... reszta idzie do nieba, jest czyściec, ale CO TO JEST?! - Lucyfer dostrzegł coś, na co nie powinien zwracać uwagi. Wielu początkujących miało ten problem.
- To pokazuje statystyki reinkarnacji, nieistotne - demon chciał wybrnąć z trudnej sytuacji, używając obcego słowa. Zaczynał naprawdę się bać.
- Re-in... co? Znaczy gdzie oni trafiają? - Lucyfer zainteresował się.
- Reinkarnacja, znaczy... oni wracają na ziemię, żeby żyć jeszcze raz. Proszę spojrzeć na ten przycisk, ten wielki, czerwony i migający - demon musiał delikatnie zmienić temat.
- Jak to wracają? - Lucyfer jakoś nie chciał patrzeć na przycisk. - To są ludzie, którzy migają się przed sądem ostatecznym i... przed karą może jeszcze też? Co to za jedni? Kto na to pozwolił?
- Buddyści, hinduiści... oni mają inny system wierzeń, w zasadzie są poza naszą jurysdykcją. Nieważne, teraz chciałbym wyjaśnić...
- NIE! To jest ważne! -
Lucyfer uderzył ręką w stół. Po chwili wstał i uderzył z bańki demona informatyka. Co lepszego mógł zrobić? Żaden dresiarz nie powstydziłby się tego uderzenia. Demon osunął się na ziemię. Lucyfer natomiast, mając odświeżony umysł, mógł przeanalizować sytuację.

Myślał długo. Kontakt ze światem informacji cyfrowej był dla przywódcy czymś szokującym. Nagle okazało się, że istnieją ludzie realizujący wizje nieprzystające do jedynego słusznego modelu świata. Robią to masowo, a efekty ich działalności siedzą w tych komputerach i migają sobie na ekranach. Ohyda! Coś trzeba było z tym zrobić. Cokolwiek.

Lucyfer spojrzał na demona, który nieprzytomny leżał na ziemi. Potem przeniósł swój wzrok na tablet. Nagle go olśniło.

- Sekretarz!
- Słucham? - zza drzwi biura wychyliła się głowa wątłego diabełka.
- Przynieść mi wiadro wody - zakomenderował Lucyfer.
- Święconej?
- Nie! Nie chcę go zabić, tylko docucić. Wykonać.

Po chwili sekretarz był już z wiaderkiem. Para nad wodą sugerowała, że sekretarz wziął wodę z kotła. Trudno. Lucyfer chwycił wiaderko i energicznie lunął wrzątkiem na demona-informatyka.

- ZAAAAKONNICA MAĆ - demon poderwał się z przekleństwem na ustach.
- Cicho bądź, pokaż mi jeszcze raz tego swojego kotleta.
- Tableta - poprawił sekretarz, który przykładał się całej scenie z zaciekawieniem.
- Jak sekretarz mówi... pokażcie, towarzyszu! - dodał Lucyfer.

Demon wstał i krzywiąc się, podniósł tablet. Lucyfer przezornie go nie dotykał, tylko patrzył na ekran.

- Powiedzcie mi, towarzyszu, skąd się biorą te wszystkie cyferki?
- One oznaczają...
- Wiem, co oznaczają, ale skąd dokładnie się biorą? Technicznie mówcie! - Lucyfer widać miał na coś nadzieję.
- One się biorą z serwera - demon znów próbował się ratować obcym słowem. 
- A ten serwer jest gdzie? - Lucyfer uniósł brew.
- U nas...
- Czy jeśli rozwalimy ten serwer, to reinkarnusy przestaną do niego wskakiwać?
- To znaczy... dane z uniwersalnego świata duchowego przestaną do niego napływać... eeee... można tak powiedzieć - demon wiedział, że uproszczenie wyjaśnień może go uratować.
- Prowadźcie mnie do serwera.

Dziesięć minut później Lucyfer zniszczył serwer strzałem z bańki, poprawionym kopem z kopyta. Potem długo jeszcze opowiadał o tym, jak dwoma uderzeniami rozwalił wszystkich reinkarnusów. Różne diabły słuchały tych opowieści, udając ostatecznie zachwyt i podziw dla umysłu mistrza.

Demon-informatyk został zdegradowany do roli zwykłego palacza. Sekretarz awansował na Prezesa Urzędu Wykrywania Serwerów do Zbańkowania i Skopania.

UWAGA: Ten tekst nie jest newsem, a jedynie komentarzem do bieżących wydarzeń. Przedstawione wydarzenia są fikcyjne. Podobieństwo autentycznych nazw, osób i firm do tych występujących w tekście jest zamierzone przypadkowe. Cdn.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *