Były dyrektor generalny firmy Google postanowił sprzedać sporą część swoich akcji koncernu, które od dawna systematycznie drożeją. Inni akcjonariusze mają się czego obawiać?
reklama
Zwykle sprzedaż akcji spółki przez jedną z głównych osób w jej zarządzie jest odbierana bardzo negatywnie. Nikt przecież nie chce się pozbawiać zysków, a więc po co ktoś miałby sprzedawać walory, które będą drożały w przyszłości?
Eric Schmidt, będąc na stanowisku CEO wyszukiwarkowego giganta, zarabiał tylko jednego dolara w ciągu roku w gotówce, natomiast reszta wynagrodzenia była mu przyznawana w akcjach koncernu. W oczywisty sposób miało go to motywować do tego, by Google wciąż poprawiało swoją kondycję.
W ubiegłym roku, gdy Schmidt opuścił stanowisko dyrektora generalnego, jego wynagrodzenie podniesiono do 1,25 miliona dolarów rocznie. On sam zaczął natomiast zamieniać swoje akcje na faktycznie pieniądze. W lutym 2012 roku rozpoczął sprzedaż udziałów wartych 1,5 miliarda dolarów, natomiast tym razem wydaje się po prostu kontynuować tego typu strategię, oferując rynkowi walory za ponad 2,51 miliarda dolarów.
Choć opuszczanie pokładu przez Schmidta z jednej strony może niepokoić, warto zauważyć, że chętnie inwestuje on również w wiele innych projektów. Były CEO koncernu z Mountain View prawdopodobnie nie widzi po prostu podstaw do tego, by walory firmy miały w najbliższym czasie wielokrotnie zdrożeć - czego nie można powiedzieć o wielu innych, choć znacznie mniejszych spółkach.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*