Wybory parlamentarne już 13 października, a w przyszłym roku - wybór nowego prezydenta. Czy za każdym razem musimy jednak wędrować do lokalu wyborczego? Przecież wystarczy pójść w ślady Estonii i postawić na e-voting.
reklama
Dlaczego w świecie zdominowanym przez aktywności online nie darować sobie maszerowania do lokalu wyborczego, stania w kolejce do komisji i zaznaczania X na wielkich płachtach do głosowania? To czasochłonne, ale także drogie - przecież trzeba wyprodukować miliony kart do głosowania i opłacić członków zasiadających w komisjach. A może wystarczyłoby zalogowanie się na smartfonie lub laptopie i szybkie kliknięcie? Może taka opcja zmobilizuje ludzi do głosowania i znacząco podniesie frekwencję?
Pozytywnego przykładu nie musimy szukać po drugiej stronie kuli ziemskiej. Nad Bałtykiem jest państwo, które w 2005 roku zaczęło przyzwyczajać obywateli do e-głosowania. Estończycy słyną z odważnego stawiania na nowoczesne rozwiązania technologiczne, ale początki w tym przypadku były trudne.
I-voting to nazwa systemu używanego podczas estońskich wyborów. 14 lat temu tylko 2% obywateli zdecydowało się na oddanie e-głosu. Obecnie w każdym głosowaniu około 30-40% wyborców stawia na e-voting. Rekordowe, prawie 50% internetowych głosujących odnotowano podczas niedawnych wyborów parlamentarnych.
Podstawą stosowania głosowania przez internet jest dokument tożsamości w wersji elektronicznej. To rozwiązanie, które od tego roku funkcjonuje także w Polsce - czyli jedną przeszkodę mamy już za sobą. E-dowód potwierdza w sieci tożsamość głosującego obywatela. To plus urządzenie elektroniczne posiadające odpowiedni czytnik staje się przepustką do cybergłosowania. W tym celu można skorzystać z komputera podłączonego do sieci internetowej albo specjalnej karty SIM i osobistych kodów PIN. Metoda zyskuje coraz więcej zwolenników - korzysta z niej też m.in. administracja w Niemczech, Francji, Włoszech, Holandii, a nawet Rumunii. To europejski trend, a nie fanaberia wprowadzona tylko dla wygody. Jednak w naszym kraju na razie nie słychać o jakiejkolwiek perspektywie wprowadzenia e-votingu.
Istnieją już podwaliny pod system głosowania online - profil zaufany. Każdy może go bardzo prosto założyć. Można więc potwierdzić solidnie tożsamość głosującego. A skoro mamy już system typu ePUAP, formalnością jest dodanie opcji głosowania.
Jest to jednak drogie rozwiązanie - potrzebne jest specjalistyczne oprogramowanie i aparatura informatyczna. Po drugie, jest narażone jest na cyberataki. Zabezpieczenie tak gigantycznego przedsięwzięcia zaangażowałoby wielkie zasoby ludzkie i oczywiście generuje kolejne koszty. Polacy mają też wątpliwości co do anonimowości głosowania - te papierowe są naprawdę tajne, po internetowych może zostać jakiś ślad...
Głosowanie elektroniczne z pewnością zaktywizuje dużą część osób w młodym i średnim wieku, nienawykłych do załatwiania spraw urzędowych w tradycyjny sposób. Niezależnie jednak od tego nie należy rezygnować, przynajmniej przez kilkanaście najbliższych lat, z systemu głosowania tradycyjnego. Starsze i średnie pokolenia nie obcują w swobodny sposób z Internetem i dla nich kartka jest gwarancją sprawdzonego sposobu oddania głosu.
Znając polskie realia, nowy system warto kilkukrotnie sprawdzić w referendach, które logistycznie są podobne do wyborów, ale jednak prostsze. Pozwoli to na wprowadzenie na bieżąco korekt i wypracowanie symulacji jak mechanizm sprawdzi się w skomplikowanych wyborach np. samorządowych.
Wydaje się jednak, że e-głosowanie to droga, którą prędzej czy później podążymy również w Polsce.
Autorzy
Bartosz Gadzimski, CEO firmy hostingowej Zenbox
dr Krzysztof Grzegorzewski z katedry Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|