Ćwierć wieku temu na rynku pojawił się ośmiobitowy komputer, który pobił wszelkie rekordy sprzedaży. Commodore 64 - bo o nim mowa - miał tylko 64 KB RAM i procesor taktowany zegarem około 1 Mhz, ale i tak był w stanie zapewnić wielu graczom i początkującym programistom niemałą dawkę emocji.
Commodore 64, był najlepiej sprzedającym się urządzeniem w historii rynku komputerów osobistych. W roku 1985 firma Commodore zaprezentowała komputery Amiga o wyższych osiągach, ale złe zarządzanie sprawiło, że ich sprzedaż nie była już tak wielkim sukcesem jak w przypadku C64. Firma zbankrutowała w roku 1994.
Mimo smutnego końca nikt nie chce mówić dziś o klęsce. C64 miał ogromne znaczenie dla rynku komputerów osobistych i było to widać w ubiegły poniedziałek, kiedy urodziny ośmiobitowca obchodzono w Computer History Museum w Mountain View.
Na imprezie pojawiło się wiele znakomitości takich jak Steve Wozniak (współzałożyciel Apple) oraz Al Acorn (twórca Ponga, czyli jednej z pierwszych konsol gier). Nie zabrakło oczywiście Jacka Tramiela - założyciela firmy Commodore Business Machines (CBM) i późniejszego CEO firmy Atari.
W serwisie ZDNet opublikowano z okazji urodzin krótki wywiad z Jackiem Tramielem. Okazuje się, że założyciel CBM do dziś używa C64 do gier. Jego ulubioną grą jest Pac-Man.
Tramiel przyznał, że do sukcesu C64 przyczyniła się cena, która była dużo niższa niż w przypadku komputerów Apple IIe i Atari 800. Commodore był po prostu maszyną dla mas.
Założyciel CBM nie potrafił wskazać żadnego produktu, który jego zdaniem przypomina dziś C64. Po prostu popularne "komody" pojawiły się na całkowicie innym rynku niż ten dzisiejszy, a stosowane wtedy rozwiązania technologiczne opierały się na innych założeniach.
Dziś w gry z Commodore 64 da się pograć online. Istnieją również emulatory, które pozwolą nam programować i grać prawie jak za dawnych czasów. To wszystko to jednak tylko namiastka wrażeń jakich doznawał użytkownik w czasie siedzenia przed telewizorem marki Neptun i wpatrywania się w tajemnicze szlaczki ukazujące się w czasie ustawiania głowicy w magnetofonie. Nie da się również odtworzyć wrażeń jakie towarzyszyły przepisywaniu programów z "Bajtka" lub zakładaniu sprężynek w joysticku. Rozumie to każdy kto to przeżył.