Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Już w przyszłym roku w pasku adresu przeglądarki zobaczymy adresy internetowe zakończone nazwami firm, organizacji lub słowami kluczowymi. Co tak naprawdę zmieni wprowadzenie nowych domen najwyższego poziomu?

robot sprzątający

reklama


„Get Ready for the Next Big .Thing” - taki tytuł nosi film opublikowany przez ICANN w serwisie YouTube. Przedstawicielka Korporacji wyjaśnia, że własne rozszerzenie będą mogły mieć miasta (np. .madrid), właściciele znanych marek (.canon) czy organizacje (.unicef).

>> Czytaj więcej: Rewolucja w domenach. Wkrótce: .google, .apple, .sport itd.

Czy czeka nas naprawdę „wielka rzecz” i istotna zmiana sposobu, w jaki korzystamy z internetu, czy też mamy do czynienia z fanaberią dużych firm, które chcą widzieć nazwy swoich marek dosłownie wszędzie?

Wielkie sprzątanie

Przede wszystkim możemy spodziewać się wielkich porządków. Dziś oprócz domen narodowych mamy do dyspozycji 22 domeny najwyższego poziomu. Wiele z nich uruchomiono w drugiej połowie lat 80. Zamysł twórców systemu DNS był podobny do tego, który doprowadził do uruchomienia końcówki .xxx. Witryna o określonej tematyce miała działać pod adresem we właściwej domenie.

Wszyscy wiemy jak ten pomysł sprawdził się w praktyce. Wpisując w przeglądarce joemonster.org, nikt nie będzie zaskoczony faktem, że serwis ma niewiele wspólnego z organizacją pozarządową. Domeny funkcjonalne straciły swój charakter informacyjny.

W skali całego internetu niepodzielnie króluje końcówka .com. Na 210 mln wszystkich adresów działających w sieci ponad połowa to „dot-comy”. Domena, która pierwotnie miała służyć stronom o charakterze komercyjnym, stała się końcówką uniwersalną.

Nowe rozszerzenia pozwolą uporządkować ten bałagan. W adresach internetowych zobaczymy nie tyko nazwy firm czy miast. W planach są rozszerzenia zawierające popularne słowa-klucze, takie jak .dog, .shop, .sport i in. Dzięki takiej kategoryzacji z góry będzie wiadomo, co znajduje się danej stronie.

Przykładowo, kinomani szukający informacji o aktorze o nazwisku John Smith będą w łatwy sposób mogli odróżnić jego stronę od strony prawnika o tym samym nazwisku (JohnSmith.law) czy gwiazdora porno (JohnSmith.xxx). Podobną funkcję informacyjną już dziś pełnią domeny IDN. Pod adresem zapisanym przy pomocy alfabetu greckiego prawie na pewno znajdziemy treści w tym języku.

Bat na cyberoszustów?

Dziś każdy może zarejestrować adres internetowy, zawierający zastrzeżony znak towarowy lub nazwę znanej organizacji. To stwarza szerokie pole działania dla cybersquatterów i oszustów.

Problem jest dobrze znany pracownikom Czerwonego Krzyża. Po trzęsieniu ziemi w Japonii pojawiło się wiele stron działających pod domenami zawierającymi nazwę tej organizacji. Apele, które na nich znajdziemy, zachęcają do składania datków, które rzekomo mają trafić do ofiar kataklizmu.

Walka z podobnymi oszustwami pochłania wiele czasu i pieniędzy. Gdy Czerwony Krzyż będzie dysponował własną domeną, będzie miał nad nią pełną kontrolę. Wystarczy prosty komunikat – jeśli adres nie jest zakończony rozszerzeniem .redcross, to jest to strona oszustów.

Na podobnej zasadzie zyskają inne organizacje charytatywne, banki, sklepy internetowe - wszystkie podmioty, które opierają się na transakcjach online i zaufaniu swoich klientów. Większa kontrola nad obecnością w sieci to większa wiarygodność, a co za tym idzie - realny zysk.

Zalety dla zwykłego użytkownika

Według danych IAB Polska na całym świecie podłączonych do sieci jest ok. 2 miliardów ludzi. Liczba adresów internetowych niedawno przekroczyła 210 milionów, zatem statystycznie rzecz biorąc, jeden na dziesięciu internautów posiada własną domenę. Jaki jest tego skutek, wie każdy, kto szukał domeny dla swojej strony. Wiele popularnych rozszerzeń jest nasyconych nazwami i znalezienie wolnego adresu jest coraz trudniejsze.

Nowe rozszerzenia to nowe domenowe „terytoria”, które czekają na zagospodarowanie. Z pewnością najbardziej atrakcyjne nazwy zostaną szybko zarejestrowane przez inwestorów domenowych. Jednak znalezienie dobrej nazwy dla swojej strony powinno być łatwiejsze.

>> Zobacz także: Adresy warte miliony (wideo)

Kolejną rzeczą, która ulegnie uproszczeniu będzie nawigacja bezpośrednia. Często zdarza się, że odnalezienie konkretnej informacji na stronie internetowej wymaga trochę czasu lub użycia wyszukiwarki. Adresy URL rzadko umożliwiają łatwe dotarcie do żądanej podstrony. Przeważnie wyglądają one tak: http://www.fiat.pl/index.php?pid=24&id_model=3&t=PANDA. Po wprowadzeniu nowych domen adres tej samej strony może wyglądać po prostu tak: http://panda.fiat.

Kto się boi rewolucji?

Setki domen najwyższego poziomu to powiew nowości w systemie DNS, który nie zmienił się znacznie od 1985 r. Jednak nie wszyscy przywitają nowe rozszerzenia z otwartymi ramionami. Z pewnością zachwyceni nie będą marketerzy, którzy po latach promowania „dot-comów” muszą zaczynać pracę od nowa. Wiele pytań mają też specjaliści od pozycjonowania stron w wyszukiwarkach internetowych. Jak Google zareaguje na nowe domeny?

Umiarkowany entuzjazm bije od wpisów na blogach osób inwestujących w domeny. Obawiają się, że po poszerzeniu systemu DNS „stare” domeny mogą stracić na wartości, a inwestowanie w nowe będzie dość kosztowne. To operatorzy poszczególnych rozszerzeń będą dyktowali wysokość opłat za rejestrację nowych adresów. Nietrudno przewidzieć, że cena utworzenia adresu z końcówką .hotel lub .casino nie będzie należała do niskich.

Przez pewien czas nowe rozszerzenia będą funkcjonowały obok dotychczasowych domen i trochę potrwa, zanim pojawią się standardy budowania adresów URL. Kiedyś przyjęło się, że do strony głównej prowadzi subdomena „www”. Co będziemy wpisywać aby dostać się na stronę główną Microsoftu? Home.microsoft, www.microsoft czy start.microsoft?

Pytań jest więcej, ale nie na wszystkie trzeba będzie odpowiadać od razu. Sam wniosek o utworzenie rejestru kosztuje 185 000 dol., nie mówiąc o kosztach utrzymania infrastruktury, niezbędnej do funkcjonowania domeny. Na własne rozszerzenie będą mogli pozwolić sobie duzi gracze, którzy spełnią rygorystyczne wymagania i udowodnią, że mają prawo do danej nazwy. To oznacza, że na początku przyszłego roku nie czeka nas wysyp setek nowych domen najwyższego poziomu. Będą pojawiać się stopniowo, dając wszystkim czas do oswojenia się z nowym obliczem internetu.

Maciek Kurek, specjalista ds. PR marki 2BE.PL, Grupa Adweb


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *