48% polskich użytkowników komputerów nabywa oprogramowanie z nielegalnych źródeł przeważnie lub zawsze - wynika z badań organizacji Business Software Alliance (BSA). Jeśli to prawda, to jest się nad czym zastanawiać i niekoniecznie chodzi o sposoby ścigania czy karania znacznej części polskiego społeczeństwa.
reklama
Business Software Alliance (BSA) opublikowało wyniki badania na swoim oficjalnym blogu BSA TechPost. Badanie zostało przeprowadzone przez Ipsos Public Affairs na zlecenie BSA wśród około 15 tys. użytkowników komputerów osobistych w 32 krajach. W każdym kraju w ankiecie wzięło udział od 400 do 500 osób.
Z badania wynika, że niemal połowa (47%) użytkowników komputerów osobistych na całym świecie nabywa oprogramowanie z nielegalnych źródeł przeważnie lub zawsze. W krajach rozwijających się odsetek ten jest wyższy. Badanie pokazuje, że większość użytkowników komputerów w krajach rozwijających się regularnie nabywa oprogramowanie z nielegalnych źródeł, takich jak zakup pojedynczej licencji na program instalowany później w wielu komputerach, pobieranie programów z sieci P2P, nawet gdy jednocześnie deklaruje poparcie dla praw własności intelektualnej.
W rankingu pirackich krajów Polska znalazła się na 16. miejscu. Według BSA 48% użytkowników komputerów w Polsce to "regularni piraci". 33% użytkowników w naszym kraju korzysta z oprogramowania "przeważnie nielegalnie", a 15% zawsze nielegalnie.
Z badań wynika również, że znacząca większość piratów komputerowych na rynkach rozwijających się błędnie uważa, że typowo nielegalne sposoby nabywania oprogramowania są w rzeczywistości legalne. Ich zdaniem piractwo komputerowe jest powszechne oraz jest mało prawdopodobne, że piraci komputerowi zostaną złapani.
- Wnioski są jasne: sposobem na obniżenie piractwa komputerowego jest edukacja firm i prywatnych użytkowników odnośnie tego, co jest legalne, a co nie, a także wzmocnienie egzekwowania praw własności intelektualnej, tak by wysłać wyraźny sygnał ostrzegawczy - powiedział przedstawiciel BSA Robert Holleyman.
Jeśli skala piractwa rzeczywiście jest tak wysoka, jak twierdzi BSA, to jest się nad czym zastanowić. Spójrzmy na nasz kraj. Komputery znajdują się w większości polskich gospodarstw domowych, zatem jeśli w naszym kraju 48% użytkowników komputerów to "regularni piraci", oznacza to, że znaczna część społeczeństwa pozyskuje programy w sposób nielegalny.
Możliwe, że część osób dokonuje naruszeń, nie wiedząc o tym. W tym kontekście propozycja wzmocnienia działań edukacyjnych wydaje się rozsądna. Można mieć natomiast wątpliwości co do "wzmacniania egzekwowania praw własności intelektualnej". Może to w praktyce oznaczać podejmowanie działań przeciwko znacznej części społeczeństwa.
Szkoda, że BSA i producenci nie zastanawiają się nad innymi działaniami, które mogłyby obniżyć skalę piractwa. Wskazane byłoby m.in. obniżenie cen oprogramowania do poziomu adekwatnego dla danego rynku. Polska jest świetnym przykładem kraju, gdzie ceny programów są po prostu zaporowe dla większości użytkowników komputerów.
Inna sprawa, że edukacja, jaką może prowadzić np. BSA, nie jest pełna. Producenci i organizacje branżowe lubią mówić "płać i płacz, bo jesteś skazany na nasze programy". Tymczasem istnieją darmowe alternatywy dla popularnych programów, o czym wielu ludzi nie wie. Swojego czasu DI zwracał na to uwagę, pisząc o "kalkulatorze oszczędności".
Dziennik Internautów nie stara się sugerować, że w piractwie nie ma nic złego. Nie można też powiedzieć, że powszechność naruszenia usprawiedliwia naruszenie. Jeśli jednak znaczna część społeczeństwa dokonuje danego rodzaju naruszeń, to znaczy, że problem jest głębszy, niż może się początkowo wydawać.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|