Skąd brać pieniądze, gdy nie chcą ich wyłożyć inwestorzy? O wsparcie można poprosić internautów...
reklama
Adrian Nowak, di24.pl: Beesfund to platforma finansowania społecznościowego, a więc w uproszczeniu: pozwala internautom wspierać najciekawsze projekty przedstawiane przez przedsiębiorców. Wbrew napisowi pod logo, zdecydowanie nie był to pierwszy projekt tego typu w Polsce - łatwo odnaleźć ich co najmniej kilka, jednak nie cieszą się zbyt dużą popularnością (w odróżnieniu od amerykańskiego Kickstartera). Czym chcecie przekonać do siebie użytkowników?
Arkadiusz Regiec, prezes Beesfund.com: Jesteśmy pierwszą kompleksową platformą finansowania społecznościowego w Polsce, która umożliwia zarówno korzystanie z crowdfundingu nieudziałowego, znanego m.in. właśnie z Kickstartera, jak i ciekawszego modelu - udziałowego. Oznacza to, że tworzymy nowe źródło kapitału dla przedsiębiorstw w bardzo wczesnych fazach rozwoju. To podstawa naszej oferty, gdyż nie jest łatwo pozyskać środki na takim etapie rozwoju projektu na polskim rynku kapitałowym.
Ilu internautów odwiedza Beesfund już teraz?
Dziennie notujemy powyżej 500 odwiedzin, zdecydowana większość z nich to wejścia nowych użytkowników. Ruch oczywiście wzrasta po ukazaniu się materiałów w różnych mediach elektronicznych czy w radiu, ale stabilnie rośnie. Co równie ważne, użytkownicy spędzają dużo czasu na portalu, zapoznają się z projektami i sporo z nich wraca, np. po publikacji aktualności w profilach poszczególnych projektów.
Co chcecie przekazać nazwą witryny - Beesfund?
Nazwa pełni kilka zadań. Po pierwsze fakt, że jest anglojęzyczna i dostępna w domenie .com wynika z naszych planów wejścia na rynki zagraniczne. Konotacja z funduszem pszczelim jest metaforą. Jedna nic nie zrobi, ale mały wkład wielu pozwala wytworzyć miód. O to chodzi w crowdfundingu, gdzie wkład wielu osób pozwala realizować projekty, na czym każdy korzysta.
Pomimo zaledwie kilku projektów w witrynie, na pierwszym miejscu wyświetlana jest oferta, gdzie kupić można akcje Beesfund. Co tu dużo mówić, wyceniacie się bardzo wysoko - na milion złotych. Skąd wzięła się taka suma i dlaczego niedługo po starcie zdecydowaliście się na zbieranie pieniędzy od internautów dla siebie?
Przede wszystkim pokazujemy ten model, który jest innowacją w Polsce. Na własnym przykładzie udowadniamy, że każdy może próbować przekonać internautów do wsparcia kapitałowego. Ta wycena nie jest niczym zaskakującym, jak w każdym startupie sprzedajemy zespół i wizję. A w naszym wypadku mamy już duży know-how, dokonaną inwestycję i działającą platformę. Nie jesteśmy powerpoint company, tylko zespołem który już prowadzi biznes.
Beesfund wystartował stosunkowo niedawno. Na czym serwis będzie zarabiał?
Podstawą modelu biznesowego jest prowizja od pozyskanego kapitału przez autorów projektów. Natomiast często potrzebują oni doradztwa biznesowego, wsparcia marketingowego i prawnego. To dla nas także źródło przychodów, połączone z budowaniem relacji. Hasło „pomagamy realizować dobre pomysły” nie ogranicza się jedynie do zamieszczenia projektów na beesfund.com.
Ile kosztowało przygotowanie witryny? Przeprowadzaliście również konsultacje z prawnikami?
Nie chcemy ujawniać takich informacji, natomiast faktycznie współpraca z kancelarią była tu bardzo istotna. Mimo iż rozwiązania, które stosujemy, są bardzo proste, to na polskim rynku jest to swego rodzaju innowacja prawna. Były darowizny, konkursy i próby zbiórek publicznych. My natomiast stawiamy na sprzedaż, która podlega opodatkowaniu, chroni wpłacających i jest przejrzysta.
Co było największą trudnością przy okazji tworzenia Beesfund?
Tak jak wspomniałem, niemałą trudnością był model prawny. A teraz wyzwaniem jest edukacja, transparentność i popularyzacja mechanizmu finansowania społecznościowego. Zwłaszcza w jego odmianie udziałowej, którą przecież umożliwiamy jako pierwsi w Polsce. O ciekawe projekty jesteśmy spokojni, mamy dużo zgłoszeń i poznajemy bardzo wiele interesujących koncepcji, które sukcesywnie będą dostępne na portalu. Wiele czasu zajęło budowanie relacji z partnerami. Nauczyliśmy się specyfiki funkcjonowania różnych branż i nisz rynkowych. Od produkcji filmowej, przez technologie tłumaczenia na język migowy i rynek wydawniczy, aż po zaawansowane rozwiązania technologiczne.
Projektem, który zebrał najwięcej pieniędzy, widocznym na stronie głównej, jest książka... jednego ze współautorów witryny. Ile pieniędzy udało Wam się do tej pory uzbierać przy okazji wszystkich projektów? Ile ich było?
Na dzień dzisiejszy jest to ponad 5000 zł, ale mamy sporo deklaracji wpłat bliżej terminu zakończenia projektów, inwestorów, którzy są zainteresowani udziałem przekraczającym dostępne nagrody i cały czas prowadzimy aktywne działania promocyjne. Jak na pierwsze 3 tygodnie funkcjonowania zupełnie nowego modelu biznesowego, jesteśmy bardzo zadowoleni! Karol jest pierwszą osobą, która zaczęła popularyzować crowdfunding w Polsce, odpowiada też za polskie tłumaczenie tej nazwy, obronił pracę na ten temat. Jego ambicją jest przelanie wiedzy na papier i wyjście z informacją i poradnikami o tej tematyce poza internet. Obecnie przoduje już projekt udziałowy, ale tam cel finansowy jest wielokrotnie wyższy.
W jakim czasie planujecie osiągnąć rentowność?
Jesteśmy świadomi, że musimy pokazać użytkownikom, jak funkcjonuje ten model, choć znajomość zagadnienia crowdfundingu w Polsce jest zaskakująco wysoka. Wiemy, że to wymaga czasu i przede wszystkim sukcesów autorów projektów. Pierwsze z nich zakończą się dopiero za kilka-kilkanaście tygodni. Rentowność planujemy osiągnąć w przeciągu roku.
Przed pojawieniem się nowego projektu w witrynie jest on w jakiś sposób weryfikowany (oczywiście poza koniecznymi opłatami)? W jaki sposób i przez kogo?
Opłaty podlegają negocjacji i mają zupełnie inny charakter. Gotowość do ich opłacenia to pierwszy element weryfikacji twórcy. Jak ktoś nie chce zaryzykować własnych małych środków, żeby pozyskać sporo kapitału od internautów, to oznacza, że sam nie wierzy w projekt i nie będzie w niego zaangażowany. Zgłoszenia analizujemy pod kątem możliwości realizacji w terminie, doświadczenia, możliwości zaprojektowania atrakcyjnych nagród, deklarowanego celu biznesowego i kilku innych parametrów. Projekty biznesowe dodatkowo weryfikują analitycy, mamy też ekspertów, którzy wydają opinie na temat przesłanych nam danych. Dotyczyło to przykładowo projektu inwestycyjnego z branży odnawialnych źródeł energii, gdzie absolutnie nie potwierdziły się zaprezentowane liczby. Nie ma algorytmu, ani automatu, ale musimy odpowiadać za jakość dostępnych projektów.
Wielokrotnie wspominaliście, że chcecie "nauczyć" polski rynek finansowania społecznościowego. W jaki sposób?
Najlepszą formą nauki jest edukacja przez pozytywne przykłady. Sukcesy i historie twórców, którym się powiedzie, będą najlepszym dowodem na sens korzystania z beesfund.com, zarówno przez pomysłodawców, jak i wspierających. Projekt książki, wspieranie działań Polskiego Towarzystwa Crowdfundingu, udział w konferencjach czy organizowanie spotkań i szkoleń to szereg środków dodatkowych.
Choć na dobre nie wystartowaliście jeszcze w Polsce (projekt działa od kilku miesięcy), planujecie już wyjście za granicę. To nie za wcześnie? Jak chcecie konkurować ze wspomnianym Kickstarterem, z którego niewątpliwie zaczerpnęliście niektóre rozwiązania?
Projekt działa od 3 tygodni, ale plany strategiczne zawsze ujmuje się w dużo dłuższej perspektywie. Nigdy nie jest za wcześnie, żeby planować dalsze kroki i sugerujemy to także pomysłodawcom korzystającym z naszej platformy.
Celujemy przede wszystkim w rozwój polskiego rynku kapitałowego dzięki utworzeniu nowego źródła kapitału, więc Kickstarter nie będzie naszym bezpośrednim konkurentem. Dodatkowo ta branża zmierza w kierunku lokalności, małych społeczności zogniskowanych wokół określonych projektów. Crowdfunding udziałowy natomiast może przyczynić się do przyciągnięcia małych inwestorów zagranicznych, których duża masa może dać pokaźny zastrzyk finansowy polskim startupom. Mechanizm funkcjonowania portali finansowania społecznościowego jest właściwie standardowy. Można posłużyć się tu porównaniem do platform zakupów grupowych. Od strony funkcjonalnej są takie same, ale liczą się oferty i zespół handlowców.
Czemu warto wspierać projekty w witrynach takich, jak Beesfund?
To szansa na uczestnictwo w ciekawych projektach, poznanie branż, zaplecza różnych przedsięwzięć. Mało kto wie, jak powstaje film kinowy, co zrobić, żeby wydać książkę lub jakie prawa przysługują akcjonariuszowi spółki. W skrajnym podejściu dla osób, które nie chcą angażować się inaczej, niż kapitałowo, jest to szansa na pomoc innej osobie w zamian za produkt czy usługę, przeważnie w korzystnej cenie.
Jakie macie plany na najbliższe miesiące i lata?
Dziesiątki projektów na beesfundzie, rozwój portalu i masa pomysłów na nowe przedsięwzięcia oparte na sile społeczności wirtualnych. Nie wszystkie mają charakter biznesowy, a póki co musimy liczyć siły na zamiary. Ludzie zawsze w dużej grupie mogli wiele, a teraz mogą szybciej, sprawniej i jeszcze więcej, potrzebują jedynie odpowiednich narzędzi. Nasz portal jest jednym z nich, ale jak spopularyzujemy finansowanie społecznościowe, to przedstawimy wiele kolejnych narzędzi, dzięki którym mogą powstawać ciekawe realizacje. Zapraszamy na beesfund.com!
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|