Polska Partia Piratów wystartuje do Sejmu
Za miesiąc Polska dołączy do grona krajów, w których Partia Piratów będzie oficjalnie zarejestrowaną organizacją - donosi Gazeta Wyborcza. Partia zamierza wystartować w wyborach do Sejmu oraz do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się za dwa lata.
Organizatorzy polskiego oddziału partii z Błażejem Kaczorowskim, liderem PP na czele, mają już zebrane podpisy i prawie gotowy statut partii.
Podstawowym celem Partii Piratów jest taka zmiana prawa autorskiego, by dostęp do dóbr kultury przez internet był całkowicie otwarty. Piraci uważają, że obecne przepisy są anachroniczne, a zmiany przez nich proponowane przyczynią się do "zniwelowanie różnicy, która oddziela aktualny kształt legislacji od społecznie akceptowalnych zachowań i tych które przyczyniają się do rozwoju kultury oraz spowoduje zmniejszenie prawdziwego piractwa (rozumianego jako sprzedaż dzieł objętych prawami własności intelektualnej bez zgody twórcy)".
Jedną z propozycji PP jest poszerzenie prawa do dozwolonego użytku na model kanadyjski lub włoski - czyli nie tylko pobieranie, ale i udostępnianie też powinno być legalne. Zdaniem przedstawicieli partii dzielenie się dobrami kultury jest przyczynkiem wzrostu ich wartości - nie powinno się zatem ograniczać kręgu osób, z którymi obywatele mogą się dzielić tymi dobrami do tych, którzy pozostają w związku towarzyskim. Zniesienie tego ograniczenia powinno - zdaniem PP - spowodować wzrost przychodów artystów (m.in. z koncertów).
Rozwiązaniem kompromisowym przy znoszeniu ograniczeń w dozwolonym użytku może być według Partii Piratów wprowadzenie płatnych sieci P2P służących do wymiany materiałów objętych prawami autorskimi. Abonament uprawniający do korzystania z takich sieci powinien być oczywiście niski, a dochód traktowany jak opłaty kompensacyjne dla artystów. W tym przypadku również udostępnianie dóbr kultury musi zostać określone jako całkowicie legalne.
Rodzima Partia Piratów chciałaby także takiej zmiany prawa, by artysta zawsze pozostawał twórcą, a jednocześnie dysponentem praw do swoich dzieł, m.in. w przypadku sprzedaży, innego rozpowszechniania, czy też zmian licencji, na których wydał swoje utwory. Dzięki temu artyści mieliby możliwość - bez pośredników - dotrzeć do swoich odbiorców i dyktować ceny za swoje dzieła.
W celu zmniejszenia procederu piractwa w Polsce Partia Piratów proponuje ponadto zablokowanie jakichkolwiek możliwości wprowadzenia praw ograniczających korzystanie z cyfrowych technologii przez konsumentów (technologie DRM i "Trusted Computing"). Z negatywnymi skutkami wprowadzenia DRM i TC borykają się już Francja oraz USA - informują przedstawiciele PP. Ich zdaniem wprowadzenie tych technologii spowodowało nie tylko wzrost piractwa - złamanie prawa występuje nawet wtedy, gdy legalnie zakupioną muzykę lub film odtwarzamy na urządzeniu lub w programie, które nie zostały uwzględnione (z różnych powodów) przez producenta - drenaż kieszeni obywateli, wzrosty cen sprzętu komputerowego i odtwarzaczy DVD itd.
Zdaniem PP wprowadzenie praw ograniczających korzystanie z cyfrowych technologii przez konsumentów w Polsce można będzie traktować jako "cyfrową
Targowicę", czyli prawnym uzależnieniem polskich konsumentów, producentów sprzętu RTV, producentów oprogramowania i sprzętu komputerowego od wielkich korporacji z za oceanu.
Polska Partia Piratów opowiada się ponadto za jak najszybszym wprowadzeniem otwartych standardów (czyli takich, które posiadają normę ISO) wymiany danych cyfrowych między obywatelem a urzędami oraz za promocją otwartego oprogramowania do ich czytania i przetwarzania. Powinno to spowodować wzrost świadomości społeczeństwa na temat otwartych, często bezpłatnych rozwiązań, co z kolei ograniczy proceder kopiowania komercyjnego oprogramowania w celach użytkowych. Poza tym stanowiłoby to krok w stronę neutralności technologicznej państwa polskiego.
Partia Piratów, która powstała na początku 2006 roku w Szwecji, szybko zaczęła zdobywać popularność zarówno w kraju, z którego pochodzi, jak i w Europie oraz na całym świecie. Organizacja działa między innymi w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Kanadzie, Francji, Holandii, Włoszech i Hiszpanii. W Szwecji partia liczy ponad 9600 członków, co czyni ją największą partią polityczną nie posiadającą swojej reprezentacji w parlamencie.
Czy podobnie będzie w Polsce? Przekonamy się podczas wyborów do Sejmu w 2009 roku.