BookRage to projekt, w ramach którego internauci mogą co jakiś czas kupić zestawy e-booków, płacąc tyle, ile uznają, że warto (choć nie mniej niż symboliczną złotówkę). Mało tego - mogą samodzielnie decydować, jaka część z wpłaconej kwoty trafi do autorów (lub ich spadkobierców), jaka do organizatorów akcji, a jaka do wspieranej przez BookRage fundacji Nowoczesna Polska. Czy ten model biznesowy ma sens?
Jak się okazuje, dobrowolna wycena kultury potrafi internautów zachęcić do płacenia nie mniej (a może i bardziej) niż pokrzykiwania o pokrzywdzonych artystach. Organizacje Zbiorowego Zarządzania skupiają się na wymyślaniu coraz to nowych opłat, czasem domagając się tantiemów nawet za utwory udostępniane przez autorów za darmo. Wydawcy w przypadku książek papierowych najczęściej płacą autorom około 10 procent. Tymczasem w przypadku najnowszego „Rejdża” będącego zbiorem sześciu książek Janusza A. Zajdla w ciągu zaledwie dwóch tygodni internauci wpłacili 113 tysięcy złotych, z czego 72 tysiące (około 63 procent) dla spadkobierców autora.
Ciężko powiedzieć, jak – i czy w ogóle – projekt „Rejdżów” (oprócz książkowego Bookrage.org istnieją też komiksowy ComicsRage i poświęcony grom GamesRage) wpłynie na podejście OZZ do tematu praw autorskich i ostrych opłat za korzystanie z nich, jednak w ciekawy sposób pokazuje, jak samodzielnie kształtowana przez kupującego cena może efektem skali sprzeciwiać się tej ustalonej na sztywno (i powodującej, że części odbiorców nie stać na daną pozycję).
Faktem jest, że obecny „Rejdż” ze względu na dość znanego wśród miłośników fantastyki autora może być trudny do przebicia przez kolejne edycje, ale też być może zapoczątkuje zmianę w podejściu do tematu innych wydawnictw, obecnie często wyceniających e-booki na poziomie niewiele niższym od wersji papierowych. Pierwsze jaskółki zresztą już się pojawiają, czego przykładem jest należący do Nexto Kiker (tam minimum za książkę kształtuje się na poziomie 5 złotych, a możliwość skorzystania z tej kwoty wymaga wcześniejszego mocnego naklikania się).
Sami twórcy BookRage'a przyznają zresztą, że mieli już propozycje współpracy ze strony wydawnictw, podchodzą jednak do nich z pewnym dystansem.
- Preferujemy umowy bezpośrednio z autorami. Jednym z fundamentów BookRage jest dobrowolność i związana z nią transparencja podziału kwot. Jest sporo dobrych książek, do których prawa wróciły już do samych autorów, więc i pieniądze z BookRage, które czytelnicy będą chcieli przeznaczyć na autorów trafią wtedy bezpośrednio do nich - mówią Paweł Dembowski i Tomasz Stachewicz. Jak przy tym podkreślają, są otwarci na wydawanie nie tylko pozycji znanych pisarzy, ale również tych mniej popularnych, za to posiadających obiecujący styl.
Do tej pory w trzech na pięć edycji BookRage'a najczęściej pojawiała się szeroko pojęta fantastyka, jednak twórcy akcji są jak najbardziej otwarci na innego typu pozycje. Jak jednak zwracają uwagę, to właśnie autorzy fantastyki byli do tej pory najbardziej otwarci na współpracę, jak mówią, być może dlatego, że gatunek ten sam w sobie wiąże się z nowatorskimi pomysłami.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|