Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Zdobyłem sprawność serwisanta drukarek HP

25-04-2012, 15:17

Firma, z którą współpracuję, kupiła profesjonalną drukarkę biurową HP. Urządzenie zepsuło się krótko po zakupie, drukując zaróżowione kartki. Po zgłoszeniu awarii do serwisu gwarancyjnego okazało się, że mam telefonicznie wykonywać różne czynności serwisowe, tak jakbym był serwisantem HP.

Pierwszego dnia nasz pracownik zadzwonił do HP, opisując problem z drukarką i podając jej nazwę. Obiecano oddzwonić.

Drugiego dnia oddzwoniono do nas, prosząc o kontakt z osobą techniczną, najlepiej informatykiem, ponieważ trzeba będzie wykonać przy drukarce kilka czynności. Niestety, nie było mnie tego dnia w firmie.

Następnego dnia, będąc już na miejscu, zadzwoniłem do HP, powołując się na numer zgłoszenia. Połączono mnie z panem, który poinformował mnie, że trzeba zaktualizować oprogramowanie drukarki, co zrobiłem. Następnie zostałem poproszony o wydrukowanie kilkunastu kartek z różnymi raportami o stanie drukarki. Potem dowiedziałem się, że raporty trzeba zeskanować i wysłać mailem do HP, a w międzyczasie wykonać trzykrotnie pełną kalibrację drukarki. Kalibracja została zrobiona. Ponieważ był już koniec dnia, a skaner jest dostępny w innym dziale, skanowanie odłożyliśmy do jutra. Następnego dnia wydruki zostały zeskanowane i wysłane.

Czytaj także: Bezpieczeństwo procesu drukowania okiem eksperta

Tu nastąpiło kilka dni przerwy i wreszcie nastąpił kolejny kontakt z infolinią HP. Zadzwonił pan, który miał dla mnie przygotowany dodatkowy zestaw zadań. Musiałem między innymi odwracać ważącą 38 kg drukarkę, wykręcać i wyjmować z drukarki element ze sterownikiem, resetować urządzenie spinaczem biurowym, włączać i wyłączać różne rzeczy w menu, zamieniać tonery miejscami i drukować strony testowe z kolorowymi liniami. Na koniec dowiedziałem się, że jednak będzie musiał do nas przyjechać serwisant (wreszcie!) i mamy czekać na kontakt telefoniczny w tej sprawie.

Serwisant spędził przy drukarce dwie godziny. Okazało się, że jeden z wewnętrznych elementów drukarki jest wadliwy (pęknięty), a inny został odwrotnie zamontowany i potrzebna będzie druga wizyta w przyszłym tygodniu (był piątek). Pan był bardzo miły i rozmowny, przez cały swój pobyt informował mnie o stanie prac.

Ostatecznie po piętnastu dniach od zgłoszenia awarii drukarka została naprawiona i już działa.

Nie mam pretensji do HP za to, że sprzedało drukarkę z wadą fabryczną - zdarza się najlepszym. Wątpliwości mam jedynie co do samej procedury reklamacyjnej. Gdyby od razu przysłano serwisanta, urządzenie byłoby naprawione w ciągu kilku dni od zgłoszenia. Nie zrobiono tego i drukarka była wyłączona z użycia przed ponad dwa tygodnie.

Czytaj także: To nie ma sensu, z producentem pan nie wygra

Zastanawiające jest też to, dlaczego proszono o aktualizację oprogramowania drukarki, skoro problem polegał na fizycznym brudzeniu kartek przez jeden z tonerów.

I najważniejsza sprawa: dlaczego w czasie reklamacji czułem się, jakbym był serwisantem HP? Aktualizowanie oprogramowania urządzenia, wykręcanie i wyjmowanie części elektronicznych, grzebanie w menu diagnostycznym, żonglowanie tonerami, robienie wydruków technicznych i ich skanowanie nie należy do moich obowiązków, ja jestem tylko użytkownikiem drukarki, klientem.

Profesjonalna naprawa w moim rozumieniu wygląda w ten sposób, że klient zgłasza awarię, a gwarant przysyła serwisanta. Klient nie powinien samodzielnie wykonywać czynności serwisowych, zwłaszcza gdy chodzi o drogą drukarkę biurową.

Sławomir Wilk


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:

fot. Samsung



fot. HONOR








fot. Freepik


Tematy pokrewne:  

tag serwisancitag reklamacjetag naprawatag hptag drukarki