Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

YouTube pomoże walczyć z nadużywaniem praw autorskich. 1500 URL-i na minutę do usunięcia z Google

23-11-2015, 09:24

Czy usuwanie treści pirackich z sieci może być skuteczne i uczciwe? Google dostaje już ponad 15 mln adresów do usunięcia tygodniowo i można wątpić, czy firma nadąża z ocenianiem tego materiału. Tymczasem YouTube chce pomagać prawnie twórcom filmów, którzy nie naruszają praw autorskich, a jednak są celem roszczeń.

Usuwanie z internetu materiałów chronionych prawem autorskim to trudny temat. Z jednej strony tych materiałów jest dużo i nie sposób wykryć i usunąć wszystkie. Z drugiej strony posiadacze praw autorskich często nadużywają swoich praw, doprowadzając do blokowania treści całkowicie legalnych. 

Odbiciem tych problemów są dwie ciekawe informacje z ostatnich dni. Obydwie dotyczą firmy Google. 

Antypiraci usuwają "jak leci"

Po pierwsze, YouTube (należący do Google) ma zamiar przyłączyć się do walki z antypiracką niechlujnością. Już nie raz zdarzało się, że na YouTube blokowana była treść legalna tylko dlatego, że posiadacze praw autorskich zażądali jej usunięcia. YouTube zazwyczaj nie sprawdza dokładnie, czy do naruszenia doszło. Wierzy w zasadność roszczeń organizacji antypirackich.

W tej sytuacji może dochodzić do blokowania treści legalnych. Dlaczego?

  • Posiadacze praw autorskich mogą zakładać, że mają prawo na wyłączność do jakiegoś dzieła. W rzeczywistości mogą nie mieć prawa na wyłączność. Tak było w przypadku bezprawnego zablokowania filmu Joanny Davidovich.
  • Antypiracki system YouTube może wykrywać dzieła z tzw. domeny publicznej jako dzieła chronione. Tak było w przypadku kolędy "Cicha noc", która przez system YouTube była uznana za dzieło Warnera
  • Posiadacze praw autorskich nie odróżniają naruszeń od tzw. dozwolonego użytku. Tak było w przypadku sprawy Stephanie Lenz, która zakończyła się korzystnym dla kobiety wyrokiem sądowym. 

W Stanach Zjednoczonych ustawa DMCA zawiera przepisy regulujące kwestię usuwania z internetu materiałów chronionych prawem autorskim. Ta sama ustawa mówi jednak, że można żądać odszkodowań za bezprawne usunięcie treści opublikowanej zgodnie z prawem. Niestety to tylko teoria. W praktyce posiadacze praw autorskich usuwają "jak leci" i najczęściej nie ponoszą żadnych konsekwencji z tego tytułu. 

YouTube zaoferuje wsparcie prawne

W ubiegły czwartek Fred von Lohmann z YouTube ogłosił, że YouTube będzie oferował prawne wsparcie tym twórcom, którzy ewidentnie korzystali z dozwolonego użytku, a jednak stali się celem antypirackich roszczeń. YouTube ma zamiar angażować się w sprawy sądowe, jeśli będzie to konieczne. 

- Choć nie możemy zaoferować prawnej ochrony każdemu twórcy wideo - lub nawet każdemu, który ma mocen argumenty za dozwolonym użytkiem - będziemy ciągle opierać się niepodpartemu prawnie usuwaniu [na mocy] DMCA (...) Wierzymy, że nawet mała liczba filmów, które będziemy w stanie obronić, będzie miała pozytywny wpływ na ekosystem YouTube - stwierdził Fred von Lohmann

1500 linków na minutę

Przejdźmy do drugiej informacji. Jak zapewne wiecie, firma Google regularnie publikuje swój Raport Przejrzystości. W tym raporcie podaje, ile razy posiadacze praw autorskich występowali do niej o usunięcie linków do rzekomo pirackich treści. 

Obecnie Raport Przejrzystości mówi, że w ostatnim miesiącu zgłoszono do usunięcia ponad 66,3 mln adresów URL. Tylko w tygodniu rozpoczynającym się od 9 listopada do usunięcia zgłoszono 15,6 mln adresów URL. Wykres poniżej pokazuje jak od roku 2012 rosła liczba zgłoszeń. 

Adresy URL do usunięcia z Google

Łatwo policzyć, że liczba URL-i zgłoszona do usunięcia dziennie wyniosła ponad 2,2 mln. To oznacza, że gdyby Google chciała spełniać wszystkie życzenia posiadaczy praw autorskich, musiałaby usuwać 1500 linków na minutę! Tyle właśnie firma powinna sprawdzić przed usunięciem.

Nie wiemy ile linków Google naprawdę usuwa. Wiemy natomiast dwie rzeczy. Choć znaczna cześć tych URL-i prowadzi do materiałów pirackich, są wśród nich również linki prowadzące do treści publikowanych legalnie. Antypiraci potrafią przygotowywać swoje wnioski tak nieostrożnie, że gotowi są żądać nawet usunięcia treści z własnych komputerów.

Dwie strony medalu

Mechanizm walki z piractwem poprzez usuwanie treści na żądanie (tzw. notice and takedown) ciągle jest krytykowany. Ten mechanizm po prostu nie może być wydajny. To trochę tak, jakby chcieć postawić tamę na oceanie. Z drugiej strony prawdą jest, że posiadacze praw autorskich nadużywają tego mechanizmu. Trudno powiedzieć, czy wynika to z bezmyślności czy z chęci całkowitego panowania nad obiegiem informacji w sieci.

Co jakiś czas problem notice and takedown podnoszony jest w debacie publicznej. Najczęściej zwraca się uwagę na małą efektywność usuwania treści "pirackich". Jeszcze nie raz usłyszymy, że notice and takedown jest nieefektywny, że trzeba zwiększyć odpowiedzialność pośredników internetowych. Pamiętajmy, aby dostrzegać wówczas drugą stronę medalu - możliwość nadużywania praw autorskich, co już teraz ma miejsce. 


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. Samsung



fot. HONOR