Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Właściciele serwisów pobieraczkowych są coraz głupsi, a jednak działają bezkarnie

25-04-2014, 11:12

Moje obserwacje serwisów pobieraczkowych prowadzą do jednego wniosku - ich założyciele prezentują coraz niższy poziom intelektualny. To już nie są sprytni prawnicy o dużej wiedzy. Mimo to polski wymiar sprawiedliwości nie radzi sobie z nimi.

Uwaga! Mocno subiektywny felieton!

* * *

Wczoraj pisałem w Dzienniku Internautów o właścicielu pewnego serwisu pobieraczkowego*, który zażądał od Dziennika Internautów danych Czytelników, powołując się na jakiś niezwiązany z nami wyrok NSA. Była to naprawdę naiwna próba zastraszania, ograniczenia krytyki i wyciągnięcia od nas waszych danych. Mogliśmy się wszyscy z tego pośmiać, ale czai się za tym pewien problem, który wcale zabawny nie jest.

Mam nieszczęście obserwować serwisy pobieraczkowe od 2008 roku. Opisywałem w Dzienniku Internautów ich ewolucję. Nigdy jednak nie opisywałem, jak wyglądał kontakt z właścicielami serwisów pobieraczkowych.

Pierwowzór i pozory uczciwości

Jak wiecie, protoplastą serwisów pobieraczkowych w Polsce był Pobieraczek.pl. Miałem nieprzyjemność kontaktować się z tylko jednym jego przedstawicielem - Ireneuszem Lejczakiem. Lejczak zajmował sprawami prawnymi, ale chcąc nie chcąc stał się najbardziej znanym rzecznikiem Pobieraczka.

Nie wypada mi pisać tego, co szczerze myślę o Lejczaku. Muszę jednak przyznać, że to człowiek inteligentny, sprytny i znający się na rzeczach, którymi się zajmował. Dyskutowanie z nim było wyzwaniem intelektualnym. Co bym o nim nie myślał, nie wątpię w potencjał jego mózgu. Ponadto Lejczak potrafił wykazać się klasą w kontakcie z mediami... przynajmniej do czasu.

Lejczak i inni ludzie z Pobieraczka wiele sił włożyli w coś, co ja nazwałbym "tworzeniem pozorów uczciwości". Ich serwis oferował niby przydatną, nowatorską usługę. Znaleźli oni sobie wytłumaczenie na stosowanie dziwnego modelu zawierania umów (powoływali się na tajemniczego zagranicznego partnera). Lejczak miał odwagę występować w telewizji. Długo udawało mu się kreować wizerunek firmy, która oferuje nowość - usługę Usenet Premium. Przedstawiciele Pobieraczka sugerowali, że to tylko głupi konsumenci nie rozumieją nowatorstwa, a media szukają sensacji.

Zauważcie, że ludzie z Pobieraczka w odpowiednim momencie zwinęli firmę, a potomka tego serwisu prowadzi już firma z Dubaju. Tymczasem w Polsce pojawili się naśladowcy, nie mający już tyle klasy, sprytu i wiedzy, co twórcy Pobieraczka.

Naśladowca chowa się za kobietą

Jednym z naśladowców był Maciej Czerwiński, który założył serwisy Profescon.pl oraz E-Matix.pl. W przypadku tych serwisów mniej było pozorów uczciwości. Maciej Czerwiński kontaktował się z mediami, ale nie miał nawet odwagi posługiwać się własnym nazwiskiem. Groził Dziennikowi Internautów sądem za "jakikolwiek artykuł" na temat jego serwisów, a podpisywał się nazwiskiem pewnej kobiety.

Niestety ta kobieta zgłosiła się na policję i Maciej Czerwiński musiał się przyznać, że bezprawnie wykorzystywał jej nazwisko. Szczegóły o tym znajdziecie w Dzienniku Internautów. Sami jednak widzicie, że ten naśladowca Pobieraczka miał mniej klasy niż pierwowzór.

Bez pozorów uczciwości

Innym ciekawym naśladowcą był Paweł Zajączkowski, twórca serwisu Elov.pl. Był to serwis pobieraczkowy z usługą dla firm. Wiemy z własnych źródeł, że mógł skutecznie wyegzekwować płatności od ofiar.

Zajączkowski był na swój sposób był sprytny, ale jego brak klasy ujawniał się w tym, że nie próbował nawet robić pozorów uczciwości. Zajączkowski mówił wprost, że skoro prawo konsumenckie nie chroni firm, on może sobie pozwalać na taką działalność. Co najgorsze, sądy mogły mu w tym pomóc.

Ponadto Zajączkowski groził Dziennikowi Internautów, zapowiadając "zgłoszenie sprawy odpowiednim organom". To było naiwne i też świadczyło o braku klasy.

Brak wiedzy + pewność siebie

Na koniec wróćmy do Adriana Oleszczuka, który od roku uruchamia kolejne serwisy zachęcające do zawierania umowy o dzieło. Z mojej wiedzy o tym człowieku wynika, że boi się on rozmów telefonicznych z dziennikarzami. Kontaktuje się mailowo, ale ma problemy z poprawną pisownią. Jest przekonany o swojej ogromnej wiedzy z zakresu prawa, ale na każdym kroku wykazuje się jej brakiem, czy może raczej fragmentarycznością.

Przykładowo tworząc swój pierwszy pobieraczkowy serwis (Workhome.pl) Oleszczuk zrobił ewidentny błąd. Nie wiedział, że prawo autorskie wymaga umowy pisemnej. Dowiedział się o tym dopiero z Dziennika Internautów i na tej podstawie wprowadził zmiany w swoich regulaminach.

Oleszczuk wyczytał też gdzieś, że dane osobowe przedsiębiorcy od 2012 roku są lepiej chronione. Na tej podstawie zakładał, że Dziennik Internautów nie ma prawa wymienić w tekstach informacji o jego nazwisku czy adresie firmy. Straszył nas, że "wyśle maila do GIODO".

Właśnie ta cecha Oleszczuka ujawniła się ostatnio, gdy żądał od nas danych powołując się na wyrok NSA. To taki człowiek, który jest przekonany o swojej wszechmocy i zawsze zakłada, że rozmówca musi być głupszy od niego. Właśnie to sprawia, że robi poważne błędy. To kolejny naśladowca Pobieraczka, który ma zdecydowanie miał mniej klasy niż pierwowzór.

Sonda
Czy polski system sprawiedliwości zacznie sobie radzić z serwisami pobieraczkowymi?
  • tak
  • nie
wyniki  komentarze

Dlaczego to smutne?

Wiecie co jest w tym najgorsze? Poziom twórców serwisów pobieraczkowych wyraźnie spada, ale oni ciągle działają tak samo, w świetle polskiego prawa. Wiemy oczywiście, że nowa ustawa o prawach konsumenta może ten problem częściowo rozwiązać, ale czy ustawa będzie batem na te serwisy, które oferują np. zawieranie umów o dzieło?

To, że polski system sprawiedliwości nie radzi sobie z pobieraczkami, to tylko pół biedy. Problem jednak w tym, że ten system zaczyna z tymi firmami współpracować. E-sąd znacznie ułatwia pracę serwisom pobieraczkowym. Przepisy takie jak artykuł 212 ułatwiają im tłumienie krytyki. Lada dzień może się okazać, że właścicielowi serwisu pobieraczkowego nikt nie przeszkadza w działalności, natomiast policja zajmuje się szukaniem ludzi, którzy ten serwis krytykowali w sieci. Mam nadzieję, że tak się nie stanie, ale to ciągle otwarta możliwość.

--

* - Serwis pobieraczkowy - według definicji przyjętej przez redakcję Dziennika Internuatów jest to taki serwis, który zachęca do szybkiej rejestracji i ta rejestracja powoduje natychmiastowe zawarcie umowy z konsekwencjami finansowymi.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *