Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Parafrazując znaną reklamę, kiedyś takie rzeczy były tylko w Erze. Teraz jest T-Mobile. Przedłużając lub zawierając nową umowę, operator wciska cały szereg niechcianych usług. Robi to w sposób tak perfidny i przebiegły, że należałoby się zastanowić, czy czasem nie narusza w ten sposób praw konsumenta.

Niedawno przedłużałem umowę w T-Mobile w ofercie z telefonem. Uprzedzony już do różnych sztuczek operatorów (choćby opisanych w artykule ''Granie nie Halo'' w sieci Orange), milion razy pytałem o ostateczny koszt taryfy i wszelkich usług, jakie zostaną mi włączone. Po naprawdę długiej rozmowie, dowiedziałem się niejako mimochodem, że nielimitowane darmowe rozmowy ("Zawsze rozmawiaj" czy jakoś tak) mam, co prawda, w ramach ustalonego abonamentu za darmo przez 6 miesięcy, ale potem zakończenie "promocji" polega na automatycznym dodaniu mi tego pakietu już nie za darmo, a za "jedyne" 39 zł brutto (dodatkowo) miesięcznie, co stanowi ustawienie domyślne w systemie. Od razu więc kazałem wyłączyć to automatyczne "przedłużenie" oferty i jeszcze raz zapytałem, czy na pewno to wszystko. Tak.

Tymczasem, czekając na przysłanie i aktywowanie mi nowej umowy, zdążył mi jeszcze ("na starą taryfę") przyjść SMS z rewelacyjną informacją, iż właśnie została mi "promocyjnie" włączona usługa "Granie na czekanie", a warunki promocji znajdę pod podanym w SMS-ie adresem. Poniżej nagrałem filmik, w jaki sposób mogłem "dowiedzieć się" o warunkach promocji (podkreślam, że nowa umowa mi jeszcze z regulaminem nie przyszła). Cudzysłów przy "dowiedzieć się" został dodany nie bez kozery - koniecznie zobaczcie filmik ;)

Jak widać (polecam cierpliwie obejrzeć do końca), aby zapoznać się z regulaminem (PDF, którego nie da się przeczytać w sensowny sposób nawet na przyzwoitym smartfonie!), trzeba dokonać karkołomnych manewrów (w sumie więc nazwa "Granie na czekanie" być może jest strzałem w sedno). A przecież moim zdaniem link do warunków promocji powinien prowadzić bezpośrednio do regulaminu i to - najlepiej - w wersji przystosowanej do urządzeń mobilnych. Ale takie rzeczy to nie w T-Mobile. Lepiej przecież odesłać do strony głównej, nieczytelnej, ciężkiej i naszpikowanej reklamami, niech sobie klient szuka wiatru w polu. Zresztą koniecznie obejrzyjcie powyższy filmik, bo on mówi sam za siebie.

To jeszcze nic.

Po jakimś czasie została mi włączona nowa "rewelacyjna" promocja. Kalendarz MMS. I znów o warunkach mogłem się dowiedzieć poprzez odesłanie do strony głównej niemobilnej wersji strony internetowej T-Mobile. Oczywiście, stosowne zapisy znalazły się też w umowie, którą rzucił mi w pośpiechu kurier wraz z nowym aparatem. Tylko ja tych zapisów nie mogłem negocjować wcześniej. A moim zdaniem są one niekorzystne dla konsumenta i jako takie nieważne, nadają się wręcz do zgłoszenia do UOKiK.

W kontekście automatycznego przekształcania umowy bezpłatnej "promocji" w płatną wersję usługi, warto przytoczyć orzeczenie Sądu Okręgowego w Warszawie - Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z dnia 19 kwietnia 2005 (sygn. akt XVII Amc 23/05). Sąd ten uznał za zabronione stosowanie w umowie klauzuli o treści: "Automatyczne przedłużenie na kolejne 12 miesięcy następuje z dniem zakończenia ważności poprzedniej umowy, pod warunkiem nie złożenia w tym dniu rezygnacji".

To orzeczenie zostało powołane przez jedną ze stron w sprawie związanej z serią pozwów przeciwko przedsiębiorcom o zapłatę z tytułu "samoczynnego" i milczącego przekształcenia umowy zawartej drogą elektroniczną z bezpłatnej w płatną - na zasadzie "365 dni testowych za darmo". I mimo że sprawa dotyczyła jednak relacji B2B, mam wrażenie, że wspomniane orzeczenie nie było zupełnie obojętne orzekającemu sędziemu.

Wracając jednak do głównego wątku, warto dodatkowo podnieść, że SMS-y od operatora właściwie nie informują, iż dany produkt po okresie "promocji" będzie już płatny (nie jest taką informacją odesłanie do strony głównej operatora, gdzie znalezienie odpowiedniego regulaminu wymaga zdolności detektywistycznych - znów odsyłam do zamieszczonego wyżej filmiku). W SMS-ach jest bowiem wyłącznie informacja o tym, że uruchomiona nam usługa jest DARMOWA:

Przez 7 kolejnych dni otrzymasz ZA DARMO MMSy w promocji serwisu Kalendarz (nie)powazny. Rezygnacja: KR ANULUJ na 8717(0zl). Regulamin promocji: www.t-mobile.pl

Brak wyraźnej informacji o tym, że po 7 dniach usługa będzie już płatna i za ile (podkreślam: nie jest taką informacją wskazanie strony głównej!), może moim zdaniem zostać uznane za nieuczciwą praktykę rynkową, której zabrania stosowna ustawa. W tym kontekście można tez myśleć o niewypełnieniu niektórych obowiązków przez usługodawcę, które przewiduje ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną.

Uważam, że takie rzeczy po promocji, w wersji płatnej, powinny być uruchamiane na zasadzie opt-in, a nie z automatu promocyjna usługa bezpłatna zamienia się nagle na płatną. Moim zdaniem pod tym względem T-Mobile niewiele się różni od Pobieraczka, którego praktyki wciąż bulwersują rzesze internautów.

Rafał CisekPodsumowując: co z tego, że działa w Polsce UOKiK i Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, co z tego, że niedawno znowelizowano Prawo telekomunikacyjne, co ma nas chronić (sic!) przed usługami premium, skoro i tak duzi robią swoje i czują się bezkarnie. Wcześniej opisane przykłady to kazus mobilnego Gadu-Gadu, który naciągał na SMS-y premium czy sprawa narzucania usług opisana w artykule Płacę z Allegro - jeszcze tylko jeden overnight...

Rafał Cisek, radca prawny, współpracownik Centrum Badań Problemów Prawnych i Ekonomicznych Komunikacji Elektronicznej (CBKE), twórca serwisu prawa nowych technologii NoweMEDIA.org.pl, ekspert w zakresie prawnych aspektów komunikacji elektronicznej.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *