Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Nie hejtuj na hejterów. Ciesz się, że są

28-11-2015, 15:12

Wielu ludzi nienawidzi hejterów. Mówi się o "problemie hejterów". Tylko czy hejt to jest problem, czy w istocie... pozytywne zjawisko?

Uwaga, to tylko felieton
* * *

Ostatnio jakoś rzuciło mi się w oczy to, że wszyscy hejtują na hejterów. Pisze o się "hejterach na celowniku", mówi się o "problemie hejterów". Całkiem niedawno Gazeta Prawna pisała o tym, że "hejt jest sposobem na biznes", przynajmniej w przypadku youtuberów, którzy "stworzyli z dzieci bezrozumnych zombie".

Mówiąc krótko - wszyscy hejtują na hejterów. Może to taki paradoks hejtu? Musisz hejtować na hejterów jeśli chcesz walczyć z hejtem. A może takiego paradoksu nie ma? Może hejterzy wcale nie są tacy źli?

Są kraje bez hejterów

Im dłużej się nad tym zastanawiałem tym bardziej dochodziłem do wniosku, że hejterzy powinni nas cieszyć. Nie jest bowiem prawdą, że "problemu hejterów" nie da się rozwiązać. Weźmy na przykład taką Koreę Północną. Jest to wspaniały kraj, gdzie hejtowanie na władzę nie wchodzi w grę. Ludzie do tego stopnia szanują autorytet władzy, że nawet dadzą się rozstrzelać za drobne faux pas popełnione przy władcy. Potrafią teatralnie opłakiwać jedynego władcę, gdy ten wreszcie będzie tak uprzejmy by umrzeć! Wspaniały kraj!

Są inne wspaniałe państwa, gdzie możliwość hejtowania jest ograniczona. W tych krajach obywatele nie zawsze mają dostęp do wszystkich stron internetowych, ale co tam! Uczciwemu i zadowolonemu z życia obywatelowi nie są potrzebne jakieś dziwaczne strony, które mogłyby rozwinąć zalążek hejterstwa w jego duszy. Skoro "problem hejtu" jest taki straszny, może warto cenzurować internet? Po co mają ludziom przychodzić głupie rzeczy do głowy?

Jasna strona hejtu

Wiecie zapewne do czego zmierzam. Otacza nas hejt, ale powinniśmy umieć dojrzeć dobre strony jego obecności. Dopóki mamy hejterów, żyjemy we względnie wolnym kraju. Jeśli hejterzy znikną to lada dzień okaże się, że zamiast problemu hejtu będziesz miał inny problem. Na przykład będziesz musiał wkuwać na pamięć listę oficjalnych i czołobitnych tytułów jednego dobrego wodza narodu. Takie listy potrafią być bardzo długie.    

W przeszłości ja sam uważałem, że z hejtem trzeba walczyć, że on zatruwa życie, że zbyt łatwo się rozprzestrzenia itd. Z czasem jednak obserwując to zjawisko doszedłem do kilku wniosków. Pozwólcie, że się nimi podzielę. 

  1. W czasach pre-internetowych ludzie też sporo hejtowali, ale mogło się to odbywać np. w czasie spotkania przy maglu (młodzieży, sprawdźcie w Wikipedii co to magiel).
    Kiedyś komunikacja nie odbywała się online, więc ten cały hejt nie był rejestrowany. Teraz mamy wrażenie fali hejtu, bo nasze wypowiedzi są rejestrowane częściej niż kiedykolwiek. W istocie człowiek "hejtujący" na forum nie myśli o tym, że jego wypowiedź zostanie tam na wieki. On myśli, że wypowiada się tu i teraz w bieżącej sprawie.
    Może internet zmazywalny to będzie jakiś sposób na hejt?

  2. Ludzie są przewrażliwieni i często biorą za "hejt" coś, co może nim nie być. Zresztą trudno zdefiniować hejt, prawda? Ja jednak myślę, że ludzie miewają zbyt cienką skórę. Dobrym tego dowodem jest mój ulubieniec z Twittera, @Prostofiliusz.
    Ten człowiek - kimkolwiek jest - stara się pisać żałośnie. Tak żałośnie jak to możliwe. Ludzie z poczuciem humoru z pewnością docenią jego wkład w tworzenie kontentu na Twitterze. 
    Wyobraźcie sobie teraz, że @Prostofiliusz bywa blokowany przez różnych ludzi na Twitterze. Dlaczego? Bo czasem komentuje tweety innych osób, a te osoby widzą w nim hejtera. Nierzadko za hejtera brany jest ktoś, kto tylko żartuje. Ba! Za hejtera może być brany ktoś, kto w danym momencie nie jest wystarczająco huraoptymistyczny!
    .
  3. Jeśli nie masz swojego hejtera to znaczy, że nie masz charakteru. 
    Każdy człowiek dorabia się swojego hejtera. Każdy ma kogoś, kto chętnie zmiesza go z błotem. Ja też mam takich ludzi. Niektórzy piszą do mnie maile, inni obsmarowują mnie na forach wypisując o mnie niesamowite bzdury. Dlaczego jeszcze nie groziłem tym ludziom? Dlaczego ich nie pozwałem? Bo nie uważam, aby to było konieczne, bo wiem że to bzdury, bo kosztem wolności słowa jest krytyka - czasem nawet ta głupia i nieuzasadniona. Ja też podlegam krytyce. Masz prawo hejtować ten tekst do upadłego.

To nie oznacza, że tolerowałbym wszystko. Mowa nienawiści, nawoływanie do przestępstw - są sposoby by to ścigać, natomiast nie uważam, aby każdy przejaw hejtu stanowił problem. Nie uważam, aby istniał "problem hejtu". Jest po prostu hejt, który... musi być i dobrze, że jest.

Szczerze was zachęcam do niehejtowania hejterów. Pomyślcie o hejcie jak o koszcie, który ponosimy w związku z demokracją i wolnością słowa. Warto ponosić ten koszt. Tyle się mówi o kosztach bezpieczeństwa, że niby gumowa rękawica i kontrola osobista jest OK. No dobrze, ale hejt to też pewien koszt, tylko nie koszt bezpieczeństwa, a koszt demokracji.

Hejt jest również społeczno-informacyjnym odpowiednikiem kanału - zbierają się tam brudy, śmierdzi stamtąd, ale gdzieś to wszystko trzeba odprowadzić. Uwierzcie mi. Nie chcielibyście żyć w ustroju, w którym hejterów już nie ma.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *