Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Megaupload: Władze Kanady chcą lepszych powodów, by wydać dane serwisu

17-01-2013, 15:46

Amerykańskie serwery Megaupload władze USA przejęły bez problemu, ale były jeszcze serwery kanadyjskie. Sąd w Ontario zdecydował, że jeśli władze USA chcą dostać te dane, powinny lepiej określić, czego w nich poszukują.

Zamknięcie serwisu Meguapload wydawało się nie stanowić problemu dla władz USA i Nowej Zelandii. Zorganizowano efektowny nalot, przejęto serwery, ale potem zbytnie ułatwienia okazały się źródłem problemów. Zatrzymanie właściciela Megaupload odbyło się na podstawie nieważnego nakazu, który został wydany zbyt pochopnie. Podobnie było ze szpiegowaniem Kima Dotcoma - zrobiono to, nie pytając o zgodność tego działania z prawem.

Jedną z wielu nieprzemyślanych kwestii było też pozyskanie danych z serwerów Megaupload. Władze USA bez problemów dotarły do serwerów firmy Carpathia Hosting i spowodowały ich zatrzymanie, ale najwyraźniej nie przygotowały się na to, że przechowanie tych danych będzie kosztować, zatem trzeba albo odmrozić część środków Megaupload, albo za to zapłacić. 

Chcecie danych? A jakich?

Władze kanadyjskie okazały się o wiele bardziej ostrożne. Megaupload posiadał bowiem oprócz serwerów amerykańskich również serwery w Kanadzie. Oczywiście władze USA wystąpiły do władz kanadyjskich o zatrzymanie serwerów i wydanie danych. Władze Kanady zatrzymały serwery, ale nie zgodziły się na wydanie kopii danych przechowywanych na 32 serwerach.

Sąd w Ontario stwierdził, że na serwerach Megaupload znajduje się olbrzymia ilość informacji, a przesłanie ich wszystkich jest zbyt szerokim żądaniem "szczególnie w świetle niedostatku dowodów łączących te serwery z przestępstwami domniemanymi przez amerykańskich prokuratorów".

Warto zwrócić uwagę na postawę kanadyjskiego sądu, który dostrzegł nieprawidłowość podobną do tej, jaka miała miejsce w przypadku nalotu na posiadłość Dotcoma. Przypomnijmy, że policjanci weszli do domu twórcy Megaupload, nie określając dokładnie, czego będą w nim szukać. W takiej sytuacji nie można mówić o uczciwym przeszukaniu, ale raczej o wtargnięciu mającym na celu znalezienie jakiegoś "haka". Takie rzeczy po prostu nie powinny mieć miejsca.

Sytuacja dotycząca kanadyjskich serwerów jest podobna. Sąd zwrócił uwagę na to, że amerykańscy prokuratorzy powinni wiedzieć, czego szukają na serwerach. Nie powinni prosić o wszystkie dane z nadzieją, że może znajdzie się w nich coś obciążającego Megaupload.

Sonda
Jak oceniasz postępowanie przeciwko Megaupload?
  • to ściganie groźnych przestępców
  • to bardzo złożone postępowanie, trudne do ocenienia
  • to farsa!
wyniki  komentarze

Bardzo kosztowna farsa

Postawa kanadyjskiego sądu pokazuje, że partnerzy amerykańskich władz zaczynają zmieniać zdanie co do całej spraw. Coraz trudniej jest uwierzyć w to, że jest to rzetelne śledztwo przeciwko groźnym przestępcom. Coraz łatwiej jest uwierzyć w to, że jest to nieproporcjonalne do możliwych naruszeń działanie, mające na celu zlikwidowanie firmy niewygodnej dla kilku organizacji antypirackich.

Na marginesie warto odnotować, że postępowanie przeciwko Kimowi Dotcomowi jest prawdopodobnie najdroższym tego typu postępowaniem w historii Nowej Zelandii, a i tak za kilka dni ma ruszyć nowe Mega.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *