Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Cyfrowe nie zawsze znaczy lepsze niż analogowe

30-12-2011, 10:41

Producenci urządzeń zasypują nas coraz większą liczbą elektronicznych gadżetów, w jakie wyposażone są kupowane przez nas produkty. Minikomputery sterują już naszymi pralkami, lodówkami i samochodami, a moda na minimalizm obsługi, znany z produktów Apple'a, powoduje, że urządzenia zaczynają myśleć za użytkownika. Niestety, coraz częściej odbywa się to kosztem funkcjonalności produktu.

W programie lojalnościowym stacji Orlen za każde tankowanie i zakup wybranych produktów klient otrzymuje punkty. Do tej pory korzystano z cyfrowych kart z czipem. W tym roku Orlen wymienił wszystkim klientom karty na analogowe - z paskiem magnetycznym. Krok w tył? Poniekąd. W nowym systemie pojawiły się problemy znane z kas w marketach, gdzie zdarza się, że czytnik nie może odczytać paska magnetycznego. Ale zmiana systemu ma jedną dużą zaletę. Karta z czipem podczas całego procesu komunikacji z systemem musiała być włożona do czytnika. Klient czekał kilkanaście sekund, aż zakończy się autoryzacja i naliczanie punktów. W trybie analogowym wystarczy przeciągnąć kartę magnetyczną przez szczelinę w czytniku, schować ją do kieszeni i wyjść ze sklepu, co oznacza dużą oszczędność czasu.

Rynek motoryzacyjny również lubi cyfrowe nowinki. Ale obok elektronicznych systemów bezpieczeństwa, które są naprawdę przydatne, takich jak ABS czy ESP, montowane są gadżety dające więcej szkody niż pożytku. Dobrym przykładem jest system automatycznego włączania wycieraczek, który uruchamia się często już przy kilku kroplach deszczu i nie chce się wyłączyć, mimo że szyba jest już sucha. W samochodzie znajomego wycieraczki pewnego dnia włączyły się na najwyższych obrotach i nie chciały się wyłączyć, nawet po wyłączeniu zapłonu. Po dojechaniu do serwisu było już niestety za późno - silniki wycieraczek do wymiany, oczywiście na koszt właściciela pojazdu. Jakim problemem dla kierowcy jest włączenie wycieraczek jednym ruchem ręki, tak jak to się robi od wielu lat? Inną zupełnie niezrozumiałą rzeczą jest elektryczny hamulec ręczny - zamiast "zaciągać", wystarczy wcisnąć przycisk. Z rzeczy typowo analogowej i mało awaryjnej zrobiono cyfrowe sterowanie zaciskami. Dla kierowcy nie ma różnicy, czy zaciągnie ręczny, czy wciśnie przycisk, jest to ten sam ruch ręką. Jest natomiast różnica w postaci wyższej ceny samochodu, a w przyszłości większej awaryjności i wyższych kosztów naprawy. Z roku na rok coraz więcej funkcji w samochodach wyposażanych jest w komputerowe wspomagacze. Pomijając kwestię wyższej awaryjności, warto zadać pytanie, co będzie, gdy kierowca zbyt mocno zawierzy systemowi, który zawiedzie? Każda elektroniczna funkcja może ulec awarii lub chwilowo się zawiesić. Warto wspomnieć o przypadkach wadliwego działania tempomatu, który zamiast utrzymywać stałą prędkość pojazdu, powodował jego nagłe przyspieszanie. Albo o samochodach na zmagazynowany prąd elektryczny i związanym z nimi efekcie samospalenia z powodu zwarcia wywołanego krystalizacją płynów, co wydarzyło się na oczach pracowników instytucji testującej samochody. Inny przykład to system automatycznego hamowania przed przeszkodą, zaprezentowany przez jeden z koncernów samochodowych. Na oczach dziennikarzy i fotoreporterów samochód testowy, zamiast wyhamować, wbił się w przeszkodę. Śmiech zgromadzonych gości uwieczniony w końcówce poniższego filmu jest bardzo wymowny.

Cyfryzacja nie ominęła filmów dla najmłodszych. Niestety, bajki tworzone komputerowo najczęściej wyglądają identycznie niezależnie od producenta. Jako przykład podam trzy serie bajek: "Tomek i przyjaciele", "Roztańczona Angelina" i "Bob budowniczy". Każda z tych produkcji była do niedawna tworzona w tradycyjnych technikach animacyjnych. "Tomek" miał scenerię modelarską, "Angelina" była odręcznie rysowana, a "Bob" tworzony z modeliny. Tak było do tej pory. Bo dziś każda z tych bajek jest już robiona komputerowo. Porzucono stare techniki animacji i różnorodność wizualną sprowadzono do typowej animacji komputerowej, gdzie wszystkie obiekty są idealnie oteksturowane i oświetlone. W rezultacie bajki różnią się tylko fabułą, bo wizualnie są niemal identyczne.

Cyfryzacja nie ominęła filmów dla najmłodszych

Branża AGD to temat rzeka. Jeszcze kilka lat temu wszystkie odkurzacze miały analogowe sterowanie siłą pracy przy pomocy suwaka. Obecnie kilku czołowych producentów wprowadza cyfrowe sterowanie w postaci przycisku plus i minus. Zamiast chwycić za suwak i go przesunąć trzeba celować palcem w przyciski. I nie byłoby w tym może nic złego, gdyby nie to, że razem z cyfrowym sterowaniem zmniejszono liczbę możliwych ustawień do - przykładowo - pięciu. W rezultacie odkurzacz ma tylko pięć możliwych stanów pracy przełączanych skokowo, choć przedtem można było sterować płynnie w dużym zakresie i ustawiać siłę pracy z dużą precyzją. Coraz większy problem zaczynają stwarzać pralki. Kiedyś te urządzenia pracowały bezawaryjnie przez długie lata. Teraz coraz częściej nie chcą się włączać albo, co gorsza, wyłączać w czasie pracy. Pozostaje odłączenie od prądu i wezwanie serwisanta, który przyjdzie i... wgra od nowa oprogramowanie do sterownika.

Branża RTV również ma wiele za uszami. Współczesne telewizory to po prostu komputery wyposażone w wiele mniej lub bardziej udanych funkcji. W swojej budowie różnią się diametralnie od telewizorów analogowych, wyposażonych w kineskop. Stare telewizory miały jedno zadanie: wyświetlanie obrazu telewizyjnego i robiły to doskonale. Dzisiejsze modele często mają problem z samym wyświetleniem. Do najczęstszych problemów zaliczają się migotanie obrazu, poświata przy ruchomych scenach, problemy z kontrastem, kolorami i kątami widzenia, nierównomierne podświetlenie matrycy, brzęczące inwertery i wypalone piksele. Mamy funkcje "auto" do zmiany trybu wyświetlanego obrazu, które często nie działają lub działają wadliwie. Zmiana kanału, która kiedyś odbywała się błyskawicznie, teraz - w zależności od modelu - trwa nawet kilka sekund. Telewizory też zaczynają się zawieszać lub blokować. Normą jest krótki czas życia odbiornika, który z trudem przekracza okres ochrony gwarancyjnej. Wszystkie dodatki typu możliwość oglądania zdjęć na ekranie to bardziej chwyt marketingowy niż rzeczywista korzyść dla klienta. W sprawdzonych przeze mnie modelach interfejs użytkownika utrudniał samą nawigację po zdjęciach, natomiast wyświetlenie jednej fotografii potrafi trwać nawet dziesięć sekund, wystarczy więc wyobrazić sobie komfort ciągłego korzystania z tej funkcji. Wzmacniacze i amplitunery wyposażane są z jednej strony w coraz większą liczbę wejść cyfrowych, a z drugiej strony regulacja dźwięku degradowana jest w podobny sposób co wspomniane ustawianie siły pracy odkurzacza. W najnowszych wzmacniaczach, w szczególności w amplitunerach, regulacja tonów dźwięku odbywa się skokowo w wąskim zakresie stanów, np. od -5 do +5, podobnie ustawianie głośności, kiedyś płynne (także w pierwszych cyfrowych urządzeniach) i w dużym zakresie, teraz coraz częściej również skokowe w przedziałach od -10 do +10 lub -15 do +15. Podobnie jest ze zmianą źródła dźwięku. Jeszcze niedawno amplitunery posiadały na obudowie przyciski: tv, dvd, cd, aux, fm, dzięki czemu jednym ruchem można było wybrać źródło dźwięku. Obecne modele w większości nie posiadają już tych przycisków. W najlepszym razie ich liczbę zredukowano do kilku, ale niekoniecznie tych, z których korzystamy, lub do pokrętła. W najgorszym przypadku mamy tylko jeden lub dwa przyciski do cyklicznego wyboru źródła, pozostaje więc wielokrotne klikanie tam, gdzie kiedyś wystarczyło jedno kliknięcie przy wybranej opcji. Nie mówiąc o tym, że kiedyś regulacja tonów opierała się na wygodnej obsłudze kilku suwaków, co dziś zostało zastąpione uciążliwym chodzeniem po menu urządzenia i korzystaniem z namiastki tej opcji w szczątkowej postaci.

Cyfryzacja nie musi być zła. Komputery z powodzeniem zastąpiły liczydła, podobnie z telefonami, które dzięki cyfrowej transmisji i kompresji stały się bezprzewodowe, dostępne i tanie. Z cyfryzacji korzysta świat nauki, a diagnostykę komputerową stosuje na co dzień branża medyczna i samochodowa. Jednak w wielu przypadkach porzucanie rozwiązań analogowych na rzecz cyfrowych oznacza spore utrudnienia dla użytkownika i przypomina przysłowiowe wylewanie dziecka z kąpielą, zwłaszcza w tych przypadkach, gdy można pozostać przy starym sprawdzonym rozwiązaniu. Wiele nowoczesnych urządzeń działałoby po prostu lepiej, gdyby producenci na siłę nie wyposażali ich w elektroniczne przyciski, czujniki i wyświetlacze sterowane minikomputerem.

Sławomir Wilk

Czytaj także: Mobilny bubel od Onetu


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Następny artykuł » zamknij

Amazon Kindle'em stoi

Źródło: DI24.pl