Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

To, co piszemy i mówimy, znajduje się pod szczególną ochroną państwa, stanowiąc jeden z jego fundamentów. Prawo chroni jednak także osoby, pod adresem których wysuwane są oskarżenia. Gdzie więc kończy się wolność wypowiedzi?

Wolność słowa i myśli jest niewątpliwie jednym z fundamentów nowoczesnego państwa demokratycznego. Bez tych wartości niemożliwa staje się krytyka, mogąca wpływać na postępowanie innych ludzi czy władz państwowych lub samorządowych. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest ona nieograniczona. Kończy się bowiem tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby.

Mnogość forów i blogów sprzyja swobodnemu wyrażaniu swoich myśli i poglądów. Konieczne jest jednak rozgraniczenie tego, co jest krytyką, od tego, co może zostać uznane za zarzuty ścigane z kodeksu karnego. Oszczerstwo czy pomówienie jest bowiem przestępstwem.

Tylko krytyka czy już oskarżenia? 

Amerykańskie sądy zwykle stają po stronie blogerów, chroniąc ich tożsamość. Jednak nawet w USA wolność w sieci nie jest absolutna. Nie jest wykluczone, że jeden z sądów w stanie Tennessee wyda wyrok, w którym zażąda ujawnienia tożsamości osoby bądź osób prowadzących blog Stop Swartz.

Sprawa dotyczy Donalda i Terry Keller Swartzów mieszkających w Old Hickory w stanie Tennessee. Zajmują się oni handlem nieruchomościami, a także pomocą dla osób wychodzących z nałogów. Są także aktywni politycznie na lokalnej scenie. Na blogu Stop Swartz znaleźć można oskarżenia pod adresem małżeństwa o podpalanie, unikanie płacenia podatków, a także narkomanię - podaje Ars Technica.

Oprócz tego autor bloga prosi każdego o zwrócenie uwagi na sytuacje, gdy małżeństwo przebywa poza miastem i informowanie o tym poprzez bloga. W tym wypadku można mówić także o naruszeniu prawa do prywatności.

Małżeństwo początkowo zwróciło się z pozwem przeciwko Google, by firma ujawniła tożsamość blogera. Ten z kolei wnioskował o odrzucenie pozwu Swartzów. Sąd w marcu 2009 roku odrzucił wniosek blogera, przyznał mu jednak tymczasową ochronę do momentu, gdy podjęta zostanie decyzja o ewentualnym rozpoczęciu procesu o zniesławienie.

Wolność w sieci nie jest nieograniczona

W sierpniu br. Dziennik Internautów informował o analogicznej sprawie blogerki, która swoimi wpisami oczerniała jedną z modelek pracujących dla magazynu Vogue. Sąd w Nowym Jorku nakazał wtedy firmie Google ujawnienie jej tożsamości, by mógł rozpocząć się właściwy proces o zniesławienie. Blogerka zapowiedziała zaskarżenie amerykańskiej firmy, chce od Google 15 milionów dolarów odszkodowania.

W Polsce także miała miejsce podobna sprawa. W maju br. Dziennik ujawnił pośrednio dane znanej blogerki Kataryny, która skupiała się na krytyce naszej sceny politycznej. W ten sposób syn ówczesnego ministra Czumy, który poczuł się urażony wpisami o swoim ojcu, mógł pozwać Katarynę.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *