Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Trwają testy systemu, który filtrować będzie internet w Australii. Mimo drobnych problemów, idą one pomyślnie.

Projekt ogólnonarodowego systemu cenzurowania treści internetowych pojawił się w Australii już w sierpniu 2007 roku. Początkowo nie wzbudzał takich kontrowersji, jak dzisiaj, głównie ze względu na możliwość każdego obywatela rezygnacji z niego. Trwające od lutego 2008 roku testy w stanie Tasmania pochłonęły 189 milionów dolarów australijskich (154 mln USD).

Na fali walki z terroryzmem w październiku ubiegłego roku doszło do znaczących zmian. W ramach planu zapewnienia bezpieczeństwa państwu w sieci postanowiono, że obywatele nie będą mogli decydować o tym, czy chcą, by zawartość przeglądanych przez nich stron była filtrowana, czy też nie.

Rząd utworzy listę stron internetowych, które będą blokowane - dotyczyć będzie ona wszystkich internautów na antypodach. Zostanie stworzona także dodatkowa lista z zawartością, która może być nieodpowiednia dla osób w określonym wieku. Głównie chodzi tutaj o pornografię.

Serwis ArsTechnica informuje o trwających już testach nowego systemu. Bierze w nich udział dziewięciu dostawców internetu oraz kilka tysięcy ich klientów. Pięć firm już podzieliło się pierwszymi wnioskami, zgłaszając pewne problemy. Kilkunastu testujących użytkowników nie było w stanie skorzystać z legalnych stron pornograficznych. Pozostałe odmówiły komentarza.

Problemem może być jednak wiarygodność ostatecznych wyników, gdyż w testach nie biorą udziału dwie największe firmy dostarczające internet w Australii - Telstra oraz InterNode.

Niezależnie jednak od tego rząd Kevina Rudda z Australijskiej Partii Pracy wydaje się zdeterminowany, by uruchomić projekt pod nazwą Great Barrier Reef (Wielka Rafa Koralowa).


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Następny artykuł » zamknij

eBay promuje sprzedawców

Źródło: Ars Technica