Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Zwolennicy Wikileaks walczą z inwigilacją na Twitterze

16-02-2011, 12:04

Trzech zwolenników Wikileaks walczy z nakazem sądowym, który ma dać władzom USA dostęp do informacji Twittera dotyczących osób powiązanych z Julianem Assange. Mówi się o ataku administracji Obamy na prywatność i wolność słowa. Sprawa jest szczególnie kontrowersyjna w przypadku Birgitty Jonsdottir - islandzkiej posłanki, która może być inwigilowana pomimo ochrony, jaką daje jej islandzkie prawo.

W Dzienniku Internautów wspominaliśmy o Birgittcie Jonsdottir - islandzkiej posłance, która poinformowała, że Twitter otrzymał żądanie udostępnienia jej danych osobowych, a także wszystkich wpisów od 1 listopada 2009 roku.

Islandzka posłanka nie była jedynym użytkownikiem Twittera, którego amerykańskie władze chciały prześwietlić. W grudniu ub.r. sędzia Theresa Buchanan wydała nakaz udostępnienia władzom informacji związanych z kontami kilku osób powiązanych z Julianem Assange. Ujawnione miały być nazwiska, informacje o kontaktach, odbiorcach tweetów, aktywności użytkownika, adresach IP oraz e-mail. Nakaz dotyczył Birgitty Jonsdottir, a także Jacoba Appelbauma (specjalisty reprezentującego w przeszłości Wikileaks) oraz Ropa Gonggrijpa (również działającego dla WikiLeaks).

>>> Czytaj: Wciąż ważą się losy Assange'a. Sędzia potrzebuje więcej czasu

Jak podaje agencja AFP, prawnicy trzech użytkowników Twittera wystąpili do sądu o cofnięcie nakazu. Wczoraj wysłuchała ich sędzia Theresa Buchanan. Prawnicy poprosili sąd o upublicznienie wszystkich dokumentów odnoszących się do grudniowego nakazu (sam nakaz był dokumentem niejawnym). Mówi się, że dokumenty te mają zawierać informacje o innych firmach - Google, Facebooku i Skype - od których amerykański rząd próbował pozyskiwać informacje (zob. AFP, Twitter users seek privacy in WikiLeaks case).

Agencja Bloomberg cytuje prawnika Johna Kekera reprezentującego zwolenników Wikileaks. Jego zdaniem pozyskane informacje mają służyć władzom USA do stworzenia mapy osób związanych z Wikileaks, co w dalszej perspektywie mogłoby służyć do ograniczania wolności słowa.

Zdaniem Kekera naruszona została czwarta poprawka do konstytucji USA, która określa zasady nakazów i rewizji. Inni komentatorzy mówią o naruszeniu praw wynikających z pierwszej poprawki, gdyż działanie władz ma związek z wolnością słowa. Sędzia i niektórzy eksperci są jednak zdania, że żądany zakres informacji nie jest chroniony przez czwartą poprawkę (zob. Bloomberg, WikiLeaks Backers Will Fight U.S. Demand for Assange Twitter Account Data).

Oburzenie wyrażają także organizacje działające na rzecz ochrony prywatności. Przedstawiciele American Civil Liberties Union są oburzeni faktem, że rząd próbuje zbierać informacje o komunikacji w sieci i w dodatku robi to w tajemnicy. Władze USA rzeczywiście chciały działać po cichu, o czym pisze na swojej stronie Electronic Frontier Foundation (EFF).

- Te tajemnicze prośby rządu o informacje wyszły na jaw ponieważ Twitter powziął kroki, aby upewnić się, że jego klienci są (o nich - red.) powiadomieni i mogą na nie odpowiedzieć. W rzeczywistości EFF mogła mówić publicznie o przesłuchaniu i wnioskach, jakie przedstawiliśmy w imieniu klienta, członkini Islandzkiego parlamentu Birgittt Jonsdottir, po poproszeniu sądu o odtajnienie postępowań prawnych.

Theresa Buchanan nie wydała decyzji od razu. Zostanie ona wydana później w formie pisemnej.

>>> Czytaj: Autorzy prezentacji anty-Wikileaks przepraszają


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *